Minister Gowin rozwiał jedną zagadkę, o której mówiliśmy w Polsce od kilku tygodni. Dowiedzieliśmy się, jakie jest tło tych wszystkich premii, które dostali ministrowie w Polsce. Mianowicie dostali je dlatego, że nie starczało im do pierwszego - mówił poseł PO Cezary Tomczyk w "Kropce nad i". - My, politycy, rzeczywiście powinniśmy być pokorni - stwierdził Zbigniew Gryglas z Porozumienia Jarosława Gowina.
W środę w Radiu Zet Jarosław Gowin, odnosząc się do kwestii nagród dla ministrów, wspominał, że kiedy w latach 2011-2013 kierował w rządzie PO-PSL resortem sprawiedliwości i miał na utrzymaniu trójkę studiujących dzieci, "czasami nie starczało mu do pierwszego".
Po kilku godzinach Gowin przeprosił za swoje słowa na Twitterze. "Przepraszam, tych którzy poczuli się dotknięci moją niefortunną wypowiedzią - zwłaszcza tych, którzy zmagają się z prawdziwym niedostatkiem. Moim zamiarem nie było uskarżanie się na własną sytuację, która bez wątpienia jest o wiele lepsza niż milionów Polaków" - napisał wicepremier.
Komentując słowa Gowina, poseł Porozumienia Zbigniew Gryglas zwrócił uwagę, że Gowin za swoje słowa przeprosił. - Przeprosił Polaków, bo rzeczywiście bardzo wielu Polaków bardzo ciężko pracuje i musi żyć za dużo mniejsze pieniądze - stwierdził.
Tomczyk: ministrowie dostali nagrody, bo nie starczało im do pierwszego
- Sprawa jest dużo głębsza. Nie wiem czy te słowa "przepraszam" - dobrze, że padły - czy one wystarczą - ocenił Cezary Tomczyk z Platformy Obywatelskiej. - Minister Gowin de facto rozwiał jedną zagadkę, o której mówiliśmy w Polsce od kilku tygodni. Dowiedzieliśmy się, jakie jest tło tych wszystkich premii, jakie dostali ministrowie w Polsce. Mianowicie dostali je dlatego, że nie starczało im do pierwszego - powiedział Tomczyk.
Zdaniem posła PO, fundamentem przeprosin jest poniesienie konsekwencji, dlatego - jak to ujął - wszyscy ministrowie, którzy otrzymali nagrody, powinni je zwrócić. Podkreślił, że tak powinni zachować się wszyscy nagrodzeni ministrowie, ponieważ "dostali te nagrody bokiem, wbrew opinii publicznej, wbrew ustawie dotyczącej pensji ministrów".
Gryglas został zapytany czy jego zdaniem właściwe było to, że ówczesna premier Beata Szydło sama sobie przyznała nagrodę. - To jest taka sytuacja, że pani premier jest szefem rządu i właściwie kto mógłby jej ją przyznać ? Tylko chyba Sejm Rzeczypospolitej, a nie sądzę, żeby to było uzasadnione, żebyśmy jako parlament zajmowali się tą sprawą - powiedział.
- My, politycy, rzeczywiście powinniśmy być pokorni i tutaj jest pełna zgoda. Natomiast chcę zauważyć, że ta nagroda dla pani premier nie była w najwyższej wysokości, inni ministrowie otrzymali wyższe - przekonywał Gryglas. - Druga kwestia jest taka, że jeżeli przeliczymy to na miesięczną wysokość, to jest brutto 5 tysięcy, więc netto - w zależności od stawki podatkowej - nieco ponad 3 tysiące złotych do czterech. Nie jest to jakaś wielka kwota - dodał.
"Biedny jak Gowin"
Poseł PO zwrócił uwagę, że w internecie do powszechnego użycia weszło już sformułowanie "biedny jak Gowin". Tomczyk przywołał historię, która go spotkała w środę rano. - Gdy przyjechałem do Sejmu, przed szlabanem przy ulicy Wiejskiej podeszła do mnie pani i powiedziała, że specjalnie na mrozie czeka od godziny, żeby spotkać jakiegokolwiek polityka, bo chce coś powiedzieć. Powiedziałem jej, bardzo proszę (…). Powiedziała, że przyszła pod Sejm tylko po to, żeby powiedzieć, że poczuła się dzisiaj upokorzona - mówił Tomczyk.
Poseł PO przedstawił kopię dokumentu, który przyniosła mu kobieta, na którym widać kwotę 1048,16 zł - to miał być wyciąg z jej emerytury. Cezary Tomczyk przypomniał, że Jarosław Gowin rocznie otrzymuje 210 240,54 zł.
- Widzą państwo, jaka jest różnica między panią Grażyną a panem Gowinem. Pani Grażyna musi przeżyć do pierwszego, a pan minister Gowin wtedy, kiedy nie może, dostanie 65 tysięcy nagrody. Taka jest różnica między szarym obywatelem a ministrem w tym rządzie - dodał Tomczyk.
Tomczyk: ministrowie bokiem zmienili sobie system wynagradzania
- Myślę, że wysokość (zarobków ministrów - red.), o której dzisiaj mówimy, to są odpowiednie kwoty. Musimy zawsze odnosić to wszystko do średnich wynagrodzeń i do emerytur. Pokora jest nam wszystkim potrzebna. Chcę powiedzieć jeden argument: my, politycy, zwłaszcza osoby pełniące wysokie funkcje rządowe, poświęcają niemal całe swoje życie, także kosztem rodzin - stwierdził Gryglas.
Tomczyk przypomniał słowa marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, który w czasie protestu lekarzy rezydentów mówił, że można pracować dla idei. - Ten sam marszałek Karczewski, który dostał 40 tysięcy nagrody, powiedział, że młodzi rezydenci mogą pracować dla idei - ironizował poseł PO.
Podziękował Gryglasowi za słowa o nagrodach, że w przeliczeniu na miesiąc to nie były "jakieś wielkie kwoty". - Właśnie na tym to polega. Rok temu mieliśmy ogromną debatę na temat rządowego programu "koryto plus" i uznano, że nie ma na to zgody. Co zrobili więc ministrowie? Oszukali. Bokiem zmienili sobie system wynagradzania, po to, żeby dostać 80 tysięcy nagrody ( (Premię w wysokości 82 tys. zł dostał tylko Mariusz Błaszczak. Pozostałe były niższe - red.) - dodał Tomczyk.
Poseł PO przypomniał także, że "pani premier Kopacz nie przyznawała sobie nagród, premier Tusk także i na tym polega przyzwoitość".
Gryglas: generałowie powinni być zdegradowani
Rząd na posiedzeniu w czwartek zajmie się projektem ustawy pozwalającej pozbawiać stopni wojskowych. Projektowana nowelizacja zakłada, że osoba, która z racji wieku lub stanu zdrowia nie podlega obowiązkowi służby wojskowej oraz żołnierze rezerwy, którzy byli członkami Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON), pełnili służbę w organach bezpieczeństwa państwa wymienionych w ustawie lustracyjnej, mogą być pozbawieni stopnia oficerskiego lub podoficerskiego. Wśród nazwisk osób, które mogą zostać zdegradowane, pojawiają się nazwiska generałów Jaruzelskiego, Kiszczaka i Hermaszewskiego.
- W moim przekonaniu generałowie powinni być zdegradowani z kilku powodów. Stan wojenny to był stan, który uderzał w naród, to był stan, który doprowadził do śmierci ponad 50 osób, doprowadził do internowania 10 tysięcy osób. Straciliśmy 10 lat w rozwoju Polski, bo bylibyśmy w innym miejscu, gdyby nie lata 80. - ocenił Gryglas.
Pytany czy nie właściwszym byłoby zdegradowanie generałów Jaruzelskiego czy Kiszczaka za ich życia, poseł zgodził się, że "byłoby to właściwe".
- Jeśli chodzi o generała Hermaszewskiego, to niejako uderza go rykoszetem ta regulacja, ale jest jeden element, który nie tłumaczy pana generała. Mianowicie został włączony do WRON, jak twierdzi, bez jego zgody, ale byli tacy - jak przypomnę jeden z członków Rady Państwa, który się sprzeciwił wprowadzeniu stanu wojennego. Generał takiej odwagi nie miał - dodał poseł.
Tomczyk przypomniał, że w polskim systemie prawnym degraduje sąd i jedynym wyjątkiem jest czas wojny.
- Bardzo chcemy zobaczyć ten projekt, który do tej pory jest tajny - co też jest bardzo ciekawe - powiedział Tomczyk. - Myślę, że PiS powinno nauczyć się, że historii nie pisze się ustawami po sprawie z ustawą o IPN. Mam w stosunku do gen. Jaruzelskiego i gen. Kiszczaka jednoznacznie negatywne zdanie. Tych ludzi oceniła już historia. Pewną granicą - nie tylko w polskiej kulturze, ale również w światowej - jest granica śmierci. Pytanie czy ludzie po śmierci odpowiadają przed sądem ostatecznym, czy przed sądem ziemskim - powiedział poseł PO.
Autor: tmw//plw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24