Tysiące złotych miały trafiać do PCK na konto 5-letniego ciężko chorego Piotrusia. Ale zniknęły. Sprawą zajęła się już prokuratura. Była dyrektor PCK w Słupsku już wcześniej miała płacić pieniędzmi ze zbiórek za swoje paliwo i telefony, za co odpowiada przed sądem. Materiał "Faktów" TVN.
5-letni Piotr ze Słupska cierpi na rzadką chorobę Sturge'a-Webera. Jego ciało zeszpecone jest naczyniakami, źle widzi, ma padaczkę i kłopoty z poruszaniem. Leczenie jest bardzo kosztowane.
Dlatego środki były zbierane za pomocą Polskiego Czerwonego Krzyża. Darczyńcy od pięciu lat wpłacali pieniądze na konto PCK w Słupsku. Matka korzystała z nich po przedstawieniu faktur za terapię. Nagle okazało się, że pieniędzy zabrakło.
- Zebrane przez policjantów dokumenty wstępne wskazują, że mogło dojść do przywłaszczenia nawet kilku tysięcy złotych, pieniędzy, które były potrzebne na rehabilitację chłopca - mówi kom. Robert Czerwiński z Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie.
Nie wypłacą pieniędzy
Śledczy mówią o minimum 8 tys. zł. Matka chłopca twierdzi, że zniknęło dużo więcej, bo ok. 30 tys. zł.
Co się stało z pieniędzmi? Janina D., ówczesna dyrektorka słupskiego PCK, pozostawiła taki bałagan w dokumentach, że nowa dyrektor przyznaje, iż nie było specjalnego konta dla Piotrka.
Przez pięć lat matka chłopca otrzymała tylko 21 tys. zł.
- Nie mam podstaw, aby wypłacić większe środki, ponieważ nie mam na to nigdzie potwierdzenia, że takowe środki na koncie figurują - mówi Anna Gliszczyńska, kierownik biura PCK w Słupsku.
Janina D. jest już sądzona za malwersacje finansowe w PCK. - Płacąc pieniędzmi PCK, tankowała własny samochód i płaciła za telefony - wyjaśnia Krzysztof Młynarczyk z prokuratury rejonowej w Słupsku.
5-letniego Piotrusia czeka kolejna seria laseroterpaii w Berlinie. Nie wiadomo tylko, czy wystarczy pieniędzy.
Autor: MAC / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN