Koledzy siedmiu aresztowanych żołnierzy z polskiego kontyngentu w Afganistanie mówią, że po tragicznej akcji, w której zginęli cywile nasilił się stres. - W toaletach po tym zdarzeniu pojawiały się napisy "mordercy dzieci" - relacjonuje jeden z nich.
Jak mówi TVN24 anonimowo żołnierz pierwszej zmiany polskiego kontyngentu w Afganistanie, uwagi te dotyczyły w większym stopniu dowódców, niż samych żołnierzy. - Podwładni wykonują tylko rozkazy - mówi.
Prokuratura twierdzi, że ma mocne dowody przeciw aresztowanym żołnierzom afgańskiego kontyngentu. Jej uwagi uwzględnił dziś poznański sąd garnizonowy, decydując o tymczasowym areszcie dla wszystkich siedmiu wojskowych z jednostki z Bielska Białej.
W czwartek, w sądzie zjawili się bliscy żołnierzy, by ich wesprzeć. Nie chcą wierzyć w winę swoich synów i mężów. Mówią, że jeżeli ci żołnierze w ten sposób się zachowali, to pewnością działali na czyjś rozkaz i pod wpływem dużego stresu.
- To była najtrudniejsza misja, w związku z tym oni cały czas byli w stresie - mówi ojciec jednego z nich. Dodaje, że na zachowaniu żołnierzy mogło zaważyć złe rozpoznanie: - Brak informacji w danej sytuacji mógł doprowadzić do tego, że oni po prostu czuli się osaczeni - broni żołnierzy ojciec.
Jak mówi TVN24 Katarzyna Cybuch, psycholog z 18 batalionu desantowo szturmowego z Bielska-Białej, żołnierze są szkoleni jak radzić sobie ze stresem: - Muszą umieć rozpoznawać u siebie oznaki stresu i znać metody radzenia sobie ze stresem - tłumaczy.
Do tragicznego zdarzenia doszło 16 sierpnia 2007 roku. Wyjazd patrolu, w skład którego wchodzili zatrzymani żołnierze nastąpił po upływie kilku godzin od ataku na inny polski patrol, w wyniku którego uszkodzono dwa pojazdy. Dwa dni wcześniej w Afganistanie zginął polski żołnierz, podporucznik Łukasz Kurowski.
kdj
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24