Jeżeli prokuratura z tą sprawą niczego nie zrobi, zamiecie pod dywan, to to będzie oznaczało, że nie żyjemy w państwie, w którym przestępstwa są karane - mówił w TVN24 doktor Mikołaj Małecki, odnosząc się do kierowanych przez Najwyższą Izbę Kontroli zawiadomień do prokuratury o popełnieniu przestępstwa między innymi przez premiera Mateusza Morawieckiego. - Jeżeli to ujdzie władzy płazem, to znaczy, że władza może bezkarnie robić już wszystko - dodał.
Prezes NIK Marian Banaś potwierdził w zeszłym tygodniu, że Najwyższa Izba Kontroli kieruje do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez premiera Mateusza Morawieckiego, szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka, ministra aktywów państwowych Jacka Sasina, a także szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego. Banaś w połowie maja przedstawił wyniki kontroli NIK dotyczącej przygotowań do wyborów kopertowych, które miały się odbyć 10 maja 2020 roku, ale ostatecznie nie doszły do skutku. Mówił między innymi, że decyzje premiera o zleceniu druku kart wyborczych "były pozbawione podstaw prawnych".
"Bardzo bym chciał, żeby prokuratura zadziałała w sposób praworządny"
Do sprawy tej w rozmowie z TVN24 odniósł się karnista, doktor Mikołaj Małecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego, prezes Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego. - Mamy rażące nieprawidłowości przy wyborach prezydenckich, czyli przy najważniejszym wydarzeniu w demokracji. Można powiedzieć i to trzeba jasno powiedzieć, że jeżeli to ujdzie władzy płazem, to znaczy, że władza może bezkarnie robić już wszystko - powiedział.
- Jeżeli teraz prokuratura, która jest powołana do ścigania przestępstw, ale przede wszystkim jest powołana do tego, żeby ustalić prawdę, przygotować materiał dowodowy, zweryfikować te informacje, jeżeli ta prokuratura z tą sprawą niczego nie zrobi, zamiecie pod dywan, to to będzie oznaczało, że nie żyjemy w państwie, w którym przestępstwa są karane, a prokuratura zmierza do tego, żeby sprawców przestępstw pociągać do odpowiedzialności karnej - ocenił doktor Małecki.
- Mamy system, w którym funkcja prokuratora generalnego jest połączona z funkcją ministra sprawiedliwości. Bardzo bym chciał, żeby prokuratura zadziałała w sposób praworządny i wszystkie te informacje zweryfikowała. Przeprowadziła obiektywne, niezależne postępowanie. Natomiast opierając się na tych publicznych deklaracjach ministra sprawiedliwości, który jest jednocześnie politykiem i prokuratorem, trzeba być trochę pesymistą i powiedzieć, że ryzyko zamiecenia sprawy pod dywan jest bardzo duże – mówił gość TVN24, odnosząc się do wypowiedzi Zbigniewa Ziobry w sprawie zawiadomień NIK.
W zeszłym tygodniu Ziobro na konferencji prasowej przekonywał między innymi, że "to opozycja zablokowała wbrew prawu i wbrew konstytucji przeprowadzenie wyborów w konstytucyjnym, ustawowym terminie". Jak dodał, "opozycja przyjęła skrajnie cyniczny, anarchizujący, bezprawny sposób działania, który powinien zakończyć się wizytą wszystkich panów z opozycji przed Trybunałem Stanu". - To oni powinni odpowiadać, a nie premier Mateusz Morawiecki, czy inne osoby, które chciały dochować tego, czego konstytucja bezwzględnie wymaga - powiedział.
"To są bardzo poważne zarzuty"
- Żyjemy w państwie, w którym najwyższe instytucje zostały do tego stopnia upolitycznione, że my już nie wiemy tak naprawdę, jak tutaj prawo zarządza tą sytuacją, tylko raczej sytuacja jest odwrotna. Politycy nam mówią, jakie jest prawo. Politycy nam mówią, kiedy ich przepisy prawa wiążą, a kiedy ich nie wiążą, kiedy wybory można zorganizować, a kiedy można je odwołać - wyliczał Małecki.
Przy tej okazji gość TVN24 przypomniał, że "wybory 10 maja zostały odwołane przez dwóch polityków, którzy sobie uzgodnili, że się nie odbędą". - Z jednej strony takie przedziwne parcie do tych wyborów w środku epidemii, a z drugiej strony działania legislacyjne i działania faktyczne premiera i ministrów, które też polegały na tym, że te wybory nie mogły być przeprowadzone, bo nie da się w ciągu dwóch tygodni zorganizować takiego systemu głosowania kopertowego - zwrócił uwagę.
W jego opinii "te wszystkie nieprawidłowości i rażące naruszenia prawa, (…) one są podstawą do ponoszenia przez te osoby odpowiedzialności karnej". - To są bardzo poważne zarzuty i prawnicy mówili już o nich na wiosnę 2020 roku. To jest tylko potwierdzenie, że mieliśmy do czynienia z rażącym naruszeniem prawa - dodał.
"Pociągnąć do odpowiedzialności karnej za dość poważne przestępstwa, nadużycia urzędnicze"
- Premier tu się nie może zasłaniać nieznajomością prawa - ocenił karnista. - Stan prawny, co mówią przepisy, to było jasne. Obecnie istnieją podstawy do tego, żeby wszystkie te osoby w perspektywie pociągnąć do odpowiedzialności karnej za dość poważne przestępstwa, nadużycia urzędnicze. To są czyny zagrożone karą pozbawienia wolności. To nam pokazuje, z jakim poważnym przestępstwem potencjalnie możemy mieć do czynienia - komentował Małecki.
Źródło: TVN24