- Nie jestem w stanie powiedzieć kto ponosi odpowiedzialność, ale ręczę, że w wielu krajach Europy zachodniej po czymś takim minister spraw wewnętrznych podałby się do dymisji - stwierdził w "Kawie na ławę" szef SLD Leszek Miller, komentując wydarzenia w Opolu. Policja zatrzymała tam późnym wieczorem we wtorek samotną matkę dwójki małych dzieci. Te trafiły do rodziny zastępczej.
Według Millera "panuje klimat przyzwolenia ze stronych najwyszych władz". - Premier zapowiadał, że w ciągu kilku godzin cała rzecz zostanie wyjaśniona, a ja w dalszym ciągu nie wiem kto zawinił - powiedział szef SLD w TVN24.
I dodał: - Wszystkie służby twierdzą, że działały zgodnie z procedurami i że wszystko jest w porządku. Ja uważam, że im bardziej struktury naszego państwa twierdzą, że nic się nie stało tym bardziej narażają się na gniew opinii publicznej. Tutaj nie ma żadnego usprawiedliwienia. To, co się stało, to są rzeczy niesłychane, ale nie odosobnione. Nie mogę powiedzieć, że jest to odpowiedzialność szefa rządu, ale jest to pewien klimat, którego jesteśmy świadkami, klimat przywolenia - Polacy nic się nie stało - ze strony najwyższych władz - ocenił były premier.
"Czymś innym są paragrafy, a czymś innym stosowanie prawa"
Na słowa Millera ostro zareagował poseł PO Adam Szejnfeld. - Nie ma żadnego przyzwolenia, to jest skandaliczna sytuacja. Nie ma słów, by można było nimi wyjaśnić tę sytuację i wyrazić ubolewnie wobec tej kobiety i dzieci. W przypadku opolskim zabrakło zdrowego rozsądku. Jeśli jest pytanie kto jest winny, to wszystko we mnie wskazuje na sąd - podkreślił poseł.
I ocenił, że w Polsce jest problem "ze stosowaniem prawa". - Czymś innym są paragrafy, a czymś innym stosowanie prawa. W Polsce przekonujemy się, że jest wadliwe stosowanie prawa. W Opolu źle zastosowano prawo i wobec tych, którzy źle stosują prawo powinno się wyciągać konsekwencje - zaznaczył Szejnfeld.
Bezwzględność państwa
W sprawie wydarzeń w Opolu rząd ostro zaatakował Adam Hofman z PiS. - Pięć lat temu w tym kraju były wybory, które ktoś wygrał. PO z PSL zaproponowała nam reformę wymiaru sprawiedliwości. I Polacy mają prawo czuć, że coś jest nie tak - facet od Amber Gold sobie chodzi i tam jakoś urząd skarbowy go nie ścigał, prokuratura opieszale, policja też słabo. Ale mamy matkę z dziećmi, to wtedy jest brutalność państwa i taka pełna siła. A miesiąc temu - Pruszków (chodzi o wyroki uniewinniające dla członków gangu pruszkowskiego - red.)- i okazało się, że siły nie ma. To jest państwo, którym rządzi PO. Wy stworzyliście ramy, w którym wymiar sprawiedliwości funkcjonuje - powiedział Hofman, zwracając się do Adama Szejnfelda.
Hofmanowi wtórowała Beata Kempa z Solidarnej Polski. - Na tym przykładzie widać, jak patologie państwa godzą w dobro małoletnich dzieci. Ja chciałabym wiedzieć, kto personalnie podjął decyzję o tym, żeby te dzieci przekazać do pogotowia opiekuńczego. Policjanci powinni spisać raport, przedstawić go przełożonym, którzy rano powinni zawiadomić sąd karny o tym, że z konkretnych powodów nie mogli wykonać tego doprowadzenia. Sąd karny powinien zawiadomić sąd rodzinny, a ten powinien zadecydować o dzieciach. Wtedy mama zdążyłaby zebrać środki, które jest winna urzędowi skarbowemu i ta sprawa odbyła by się zupełnie inaczej - analizowała Kempa.
A Artur Dębski z Ruchu Palikota dodał: - Państwo jest w poślizgu i jeżeli ktoś tej kierownicy nie złapie bardzo mocno, to takie wydarzenia będą miały miejsce. Państwo ma strzec i bronić obywateli - powiedział poseł.
Tylko spokojnie
Spokojnie do tematu proponował podejśc minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. - Każdy przepis i ustawa nie zwalnia z dobrych zwyczajów. Policjanci mogą wyegzekwować prawo w różny sposób. Mogą przyjść, zapowiedzieć się, wrócić po kilku dniach i wszystko odbywa się normalnie. Nie zwalniajmy z myślenia i zdrowego rozsądku - apelował minister pracy.
I dodał: - Dlatego są dwa postępowania wyjaśniające, kontrola z MSW i wizytator z ministerstwa sprawiedliwości. Wydaje się, że wyrok prac społecznych byłby dużo lepszy dla pani i społeczeństwa - podkreślił Kosiniak-Kamysz.
Zatrzymanie za grzywnę
W ubiegły wtorek policjanci zatrzymali w Opolu kobietę w związku z tym, że nie zapłaciła ponad 2 tys. zł zaległej wobec Urzędu Kontroli Skarbowej grzywny. Policjanci stawili się u niej, według policji, po godz. 21, z zarządzeniem opolskiego Sądu Rejonowego o wykonaniu kary zastępczej - 25 dni pozbawienia wolności.
Dzieci - 2-letnią dziewczynkę i 6-letniego chłopca - zabrali do rodziny zastępczej.
Sprawa wywołała ostre reakcje społeczeństwa. Kontrole zlecił premier i odpowiedni ministrowie. MSW poinformowało, że po kontroli nie stwierdzono naruszeń przepisów, a policjanci działali zgodnie z prawem.
Autor: mn//kdj / Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24