Wobec Igora Stachowiaka używano paralizatora w celu wymuszenia zeznań, to powodowało ból i cierpienie, a wszystko to razem to nic innego jak tortury - ocenił w poniedziałek zastępca rzecznika praw obywatelskich Krzysztof Olkowicz. Sprawa powinna zakończyć się przyjęciem systemowych rozwiązań - dodał.
Igor Stachowiak zmarł we wrocławskim komisariacie 15 maja 2016 roku. W sprawie trwa śledztwo, a okoliczności śmierci mężczyzny wciąż nie zostały wyjaśnione.
Reporter "Superwizjera" TVN Wojciech Bojanowski dotarł do nagrań i informacji, które pokazują, jak wyglądała policyjna interwencja. Na nagraniach widać między innymi leżącego na ziemi w toalecie, skutego kajdankami i rozebranego Stachowiaka, którego grupa policjantów razi paralizatorem. Mężczyzna zmarł w czasie przesłuchania w komisariacie.
Olkowicz przypomniał, że RPO od 20 czerwca 2016 roku monitoruje sprawę Stachowiaka. - Trzeba powiedzieć, że prokuratury udzielały odpowiedzi o aktualnym stanie sprawy - zaznaczył.
"Zastosowano paralizator w celu wymuszenia zeznań"
- Ostatnie materiały wyraźnie wskazują na to, że w sprawie zastosowano paralizator w celu wymuszenia zeznań. Paralizator jest środkiem ochrony osobistej i trzeba go stosować proporcjonalnie do zagrożenia bezpieczeństwa policjantów. Tutaj używano paralizatora w celu wymuszenia zeznań, takie użycie paralizatora powodowało ból i cierpienie, a wszystko to razem to nic innego jak tortury - powiedział Olkowicz.
Jak dodał, w sprawie obserwujemy pewien consensus. - Wszyscy politycy zaczynają w ten sam sposób wypowiadać się o tym, że należy ujawnić w tej sprawie wszystkie okoliczności i w oparciu o nie dokonać systemowych rozwiązań, które by nie pozwoliły, aby w przyszłości podobne rzeczy miały miejsce - mówił.
Sprawy, w których doszło do przypadku tortur
Naczelnik wydziału w zespole prawa karnego biura Rzecznika Praw Obywatelskich Piotr Sobota wyjaśnił, że RPO stara się podejmować - albo z urzędu albo na wniosek bezpośrednio zainteresowanych - wszelkie sprawy, w których doszło do przypadków tortur albo innego nieprawidłowego potraktowania obywateli przez policjantów.
Wymienił sprawy, którymi zajmują się w ostatnim czasie. - Sprawa pobicia dwóch zatrzymanych w Lidzbarku Warmińskim. To był 2012 rok. Postępowanie jest prawomocnie zakończone. Tutaj doszło do porażki państwa polskiego jako instytucji, która powinna chronić swoich obywateli - mówił Sobota.
Podkreślił, że prokurator stwierdził, iż policjanci popełnili przestępstwo, pobili zatrzymanych, ale jednocześnie doszedł do wniosku, że nie można żadnemu z tych policjantów postawić konkretnego zarzutu i postępowanie zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawców.
- Ta sprawa trafiła do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Rząd polski uznał, że doszło do naruszenia artykułu 3 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka. Zarówno przez policjantów, którzy potraktowali zatrzymanych w tak drastyczny sposób, jak i prokuratura, który nie sprostał wymogom przeprowadzenia efektywnego śledztwa w tej sprawie - tłumaczył Piotr Sobota.
- Prowadzimy też sprawę wyjątkowo drastycznych tortur w Siedlcach. Ta sprawa trafiła do sądu z zarzutami przeciwko policjantom. Nie została jeszcze prawomocnie zakończona - powiedział.
- Oburzenia rzecznika budzi fakt, że policjanci nawet po postawieniu im zarzutów przez prokuratura w dalszym ciągu pełnili służbę. Okres, na który rzecznik zawiesił ich w czynnościach służbowych był relatywnie krótki - dodał.
Piotr Sobota odniósł się też do sprawy na Komendzie Miejskiej Policji w Olsztynie.
- Ostatnią sprawą być może najbardziej drastyczną z tych, które opisuję jest sprawa tortur na Komendzie Miejskiej Policji w Olsztynie. Tam podejrzanych jest 17 policjantów. Sprawa jest jeszcze w prokuraturze. Rzecznik bacznie przygląda się biegowi tego postępowania - powiedział.
Autor: kb/sk / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24