- W Polsce nie ma żadnego systemu ochrony kontrwywiadowczej. W tej chwili trzeba powiedzieć sobie brutalnie, że tam zamiast magnetofonu mogła być podłożona bomba. A kto mógł to zrobić? Każdy - ostrzega gen. Zbigniew Nowek, były szef UOP i Agencji Wywiadu. W ten sposób komentuje nagraną w warszawskiej restauracji, przez wciąż nieznane osoby lub osobę, rozmowę pomiędzy szefami MSW i NBP.
W ocenie generała właśnie to, że podsłuch w restauracji "Sowa & Przyjaciele" mógł założyć każdy, jest najgorsze. - To mógł być dziennikarz, mafioso, biznesmen, sfrustrowany oficer służb specjalnych - wyliczał były szef UOP.
Jak dodał, podsłuchanie rozmowy Marka Belki z Bartłomiejem Sienkiewiczem było w ogóle możliwe bo dziś "nie istnieje w kraju system ochrony kontrwywiadowczej". Generał twierdzi też, że nagrania, których część opublikował "Wprost" (a których ma być znacznie więcej - red.) są również bardzo groźną bronią. bo mogą być wykorzystane jako narzędzie szantażu.
Taka rozmowa w restauracji? "To ekstrawagancja"
Generał Mieczysław Gawor, były dowódca Biura Ochrony Rządu, zauważył z kolei w studiu TVN24, że dzisiaj "rozwój techniki pędzi tak do przodu, że w tej chwili założenie podsłuchu to nie jest wielka sztuka". Gawor tłumaczył jednak, że dopóki takie instytucje jak BOR nie będą miały uprawnień do prowadzenia działań operacyjnych, tak długo odpowiedniego bezpieczeństwa najważniejszym politykom nie da się zapewnić.
Były szef BOR podkreślał też, że do takich rozmów jak ta pomiędzy Sienkiewiczem a Belką, w ogóle nie powinno dochodzić poza ich gabinetami. Ze zdaniem tym zgodził się gen. Nowek. - To ekstrawagancja i niezachowanie elementarnych zasad bezpieczeństwa. Całe szczęście, że to była pułapka elektroniczna, a nie terrorystyczna. A przecież taka również mogła być - powtarzał generał.
Janik: Przestrzegam obłudników...
W nieco innym tonie wypowiadał się Krzysztof Janik, były szef MSWiA. - To jest zadziwiające, ja nie pamiętam takiego przypadku - mówił o fakcie nagrania i ujawnienia rozmowy. - Ale apeluję do wszystkich obłudników, amatorów żeby przestali się entuzjazmować tą treścią. Dwóch dojrzałych polityków wymienia luźno uwagi, sonduje się. Ja brałem udział w tysiącach takich rozmów, bo tak się robi politykę. (...) Przykro, że trzeba na to teraz patrzeć. Ale naruszenia konstytucji ani prawa tam nie było - dodawał.
Janik również zauważył, że odbywanie tego typu rozmów w restauracjach, a nie gabinetach, jest niedopuszczalne. - Źle to świadczy o roztropności pana ministra. On ma dość możliwości żeby się spotkać w bezpiecznym lokalu. I źle to świadczy o służbach, że ciągle nie mamy tego gościa, który to nagrał - podsumowywał były minister.
Autor: ŁOs//rzw / Źródło: tvn24.pl, TVN24