Zawiadomienie dotyczące "ewentualnego nieudzielenia pomocy" osobom w sytuacji bezpośredniego zagrożenia ich życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu wpłynęło do Prokuratury Rejonowej w Zakopanem. Chodzi o przebieg akcji ratowniczej po zaginięciu dwóch grotołazów, prowadzonej przez Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe w Jaskini Wielkiej Śnieżnej.
Nie ujawniono, kto złożył do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z akcją prowadzoną przez TOPR w Jaskini Wielkiej Śnieżnej w Tatrach.
Wiadomo, że była to osoba prywatna.
"Ewentualne nieudzielenie pomocy"
- Faktycznie, takie zawiadomienie wpłynęło. Chodzi o ewentualne nieudzielenie pomocy osobom, które znalazły się w bezpośrednim zagrożeniu życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, to jest czyn z artykułu 162 paragraf 1 Kodeksu karnego – powiedziała szefowa Prokuratury Rejonowej w Zakopanem Barbara Bogdanowicz.
Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Kodeks karny, art. 162 par. 1
Prokurator wyjaśniła, że wobec każdego zawiadomienia, które wpływa do prokuratury musi być przeprowadzone postępowanie sprawdzające.
- Musimy sprawdzić, czy okoliczności wskazane w zawiadomieniu wypełniają znamiona przestępstwa – dodała.
Prokuratura rejonowa wystąpiła już do okręgowej z wnioskiem o przeniesienie tej sprawy do innej jednostki, z uwagi na fakt współpracy zakopiańskiej prokuratury z TOPR, chociażby przy śledztwach związanych z innymi wypadkami w górach.
- Nie możemy być narażeni na zarzut braku obiektywizmu w tym przypadku - zastrzegła Bogdanowicz.
Wypadek w jaskini
Od ubiegłej soboty w Jaskini Wielkiej Śnieżnej trwała akcja poszukiwawcza dwóch grotołazów. Członkowie jednego z wrocławskich speleoklubów podczas eksploracji nieznanych dotąd korytarzy tej największej i najgłębszej tatrzańskiej jaskini w tzw. Przemkowych Partiach zostali odcięci przez wodę, która zalała część korytarza. Czwórka ich towarzyszy zdołała wyjść z jaskini i zawiadomiła ratowników TOPR.
Według ustaleń ratowników, w momencie, kiedy grotołazi penetrowali ten zakamarek jaskini, nastąpił gwałtowny przybór wody, który odciął im możliwość ucieczki. Przypuszczają oni, że na skutek podniesienia się poziomu wody, mógł też nastąpić skok ciśnienia.
W czwartek w zeszłym tygodniu w nocy ratownicy dotarli do miejsca, w którym - jak stwierdzili znajdują się ciała poszukiwanych grotołazów.
Naczelnik TOPR Jan Krzysztof przekazał, że dostrzeżono ciało jednego z grotołazów - w niebieskim kombinezonie, a obok kawałki czerwonego materiału, które najprawdopodobniej pochodzą z kombinezonu drugiego z poszukiwanych. Dodał, że TOPR podejmie próby wydobycia ciała zmarłych, ale może to potrwać i jest bardzo ryzykowne.
Koledzy zaginionych apelowali do premiera
Dzień po tym, jak ratownicy z TOPR poinformowali o dotarciu do ciała jednego z zaginionych i stwierdzeniu, że wszystko wskazuje na to, iż "nieopodal" znajdują się zwłoki drugiego, koledzy dwójki grotołazów wystosowali apel do premiera Mateusza Morawieckiego, by ten wpłynął na zmianę decyzji TOPR o wstrzymaniu akcji.
"TOPR przez wiele dni prowadził skomplikowaną akcję ratunkową, a my w napięciu oczekiwaliśmy rychłego uwolnienia naszych przyjaciół. Informacje napływające z Tatr nie pozwalają nam dłużej trzymać się nadziei na szczęśliwe zakończenie. Szczególnie w obliczu tak trudnej do zrozumienia decyzji TOPR o zaniechaniu akcji ratunkowej" - napisali członkowie Sekcji Grotołazów Wrocław.
Autor: tmw//rzw / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24