Nawet przesadne wzięcie na siebie odpowiedzialności jest pożyteczne i pozytywne, bo odwrotne: "to oni", nie zaprowadzi nas w dobrą stronę - mówił w "Kawie na ławę" w TVN24 Tadeusz Cymański z Solidarnej Polski. Odniósł się w ten sposób do apeli z sobotniego pogrzebu Pawła Adamowicza o zaprzestanie mowy nienawiści. Jarosław Kalinowski z Polskiego Stronnictwa Ludowego uznał, że bez względu na osobiste motywy zbrodni, "za tym wszystkim stoi wojna polityczna, która tak dramatycznie dzieli społeczeństwo".
O tym, w jaki sposób przeciwstawiać się mowie nienawiści dyskutowali politycy w "Kawie na ławę" w TVN24.
Mówienie "to oni" nie zaprowadzi nas w dobrą stronę
Na pytanie prowadzącego program Konrada Piaseckiego o to, czy któryś z polityków w studiu ma poczucie, że używanie języka pogardy i nienawiści obciąża jego samego i jego środowisko polityczne, Tadeusz Cymański (Solidarna Polska) odpowiedział, że "ma nadzieje, że to się odnosi do wszystkich".
- To jest przecież kanon wychowania, nie tylko kultury chrześcijańskiej i pewnych zasad, że kiedy się dzieje straszna rzecz i zbrodnia, powinniśmy się zastanowić, na ile nawet pośrednio, nawet w trzecim, czwartym wydaniu, mieliśmy w tym swój udział - stwierdził.
- Na jakiej glebie rodzą się kwiaty zła? - dopytywał Cymański. - To jest klęska, mówimy o śmierci prezydenta, ale w tle jest też tragedia, (bo - red.) jak to możliwe, aby człowiek młody przekreślił swoje życie i dokonał takiej zbrodni? - zastanawiał się Cymański.
- Nawet przesadne wzięcie na siebie (odpowiedzialności - red.) jest pożyteczne i pozytywne, bo odwrotne podejście: "to oni", nie zaprowadzi nas absolutnie w dobrą stronę - dodawał, mówiąc o postawie, jaką jego zdaniem powinni przyjąć politycy.
"To jest mord polityczny"
Sławomir Neumann (PO) apelował, "żebyśmy nie próbowali rozmywać odpowiedzialności". - Jeżeli mamy skończyć z tą nienawiścią, to musimy dobrze zdiagnozować to, co się do tego przyczyniło, na końcu musimy znać przyczynę, musimy doskonale wiedzieć, dlaczego to się wydarzyło - przekonywał.
Neumann stwierdził, że zabójstwo Adamowicza "to jest mord polityczny, który się wydarzył na oczach milionów ludzi".
- Państwo musi działać, państwo nie może mówić, że akty zgonu politycznego to jest jakiś tak mały hejt - podkreślał przewodniczący klubu PO. - To musi być naprawdę zrozumiałe, żebyśmy sami wszyscy cofnęli się o krok - dodał.
"Nie używajmy śmierci Pawła Adamowicza do sporu politycznego"
Paweł Mucha z Kancelarii Prezydenta stwierdził, że "mieliśmy do czynienia ze zdarzeniem, które wstrząsnęło nami wszystkimi". - Z jednej strony pojawia się oczywiście potrzeba wyjaśnienia w postępowaniu karnym (...), a w przestrzeni publicznej pojawiają się wypowiedzi, które moim zdaniem idą za daleko - ocenił.
Przekonywał, że nie można mówić o śmierci Pawła Adamowicza jako o mordzie politycznym. - Nie mamy wiedzy czy tego rodzaju ustaleń, aby tak daleko interpretować tego rodzaju zdarzenie - mówił.
- Dla mnie to jest atak na państwo polskie w tym sensie, że sprawca dążył do tego, żeby przedstawiciela władzy zabić i żeby to było związane z rozgłosem - stwierdził.
- Nie używajmy śmierci Pawła Adamowicza do sporu politycznego - apelował.
"Coraz częściej mamy do czynienia z jałowym sporem"
Szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer mówiła, że "spór z natury rzeczy wpisany jest w politykę". - Spór musi czemuś służyć - przyznała. Stwierdziła także, że "coraz częściej mamy do czynienia z jałowym sporem". - (To - red.) spór, który służy tylko wzajemnemu atakowaniu bez merytorycznych podstaw - zaznaczyła.
- Czymś normalnym jest, jeśli krytykujemy czyjeś działania, czyjeś poglądy. Natomiast czymś nienormalnym jest, jeśli atakujemy kogoś osobiście w sposób hejterski - oceniła.
Zwracała uwagę, że "czym innym jest 'o jedno słowo za dużo', a czym innym robienie z tego sposobu na życie".
"Dobrze by było, żeby szefowie partii wdrożyli jakieś mechanizmy"
Agnieszka Ścigaj (Kukiz'15) mówiła, że "chyba tylko jedynie Paweł Kukiz, na swoim profilu (w mediach społecznościowych - red.) zrobił taki rachunek sumienia, przeprosił swoich wyborców i powiedział jasno i wyraźnie, że będzie prosił o upominanie, gdy mu się zdarzy się przekroczyć granice".
- Dobrze by było, żeby szefowie partii wdrożyli jakieś mechanizmy w swoich partiach, które będą nie promować, a negować i dyskryminować osoby, które są w tych ugrupowaniach, a które nadużywają takiego języka i stają się rzeczywiście takimi symbolami (mowy nienawiści - red.) - stwierdziła.
Dodała, że "po każdej stronie (sceny - red.) politycznej są takie osoby, nawet wręcz promowane i oklaskiwane przez swoich kolegów".
"Za tym wszystkim stoi wojna polityczna"
Jarosław Kalinowski z PSL przyznał, że "nie ma polityka, który nie byłby absolutnie bez winy".
- Są tacy politycy, którzy powinni się uderzyć mocniej, są tacy, którzy powinni trochę mniej, a są tacy, którzy powinni uderzyć się bardzo mocno (w pierś - red.) - zauważył.
- Możemy mówić o powodach politycznych tego zbrodniarza, ale za tym wszystkim stoi wojna polityczna, która tak dramatycznie dzieli społeczeństwo - mówił. - Uważam, że najwięcej zależy od polityków - zaznaczył Kalinowski.
"To był błąd polityczny"
Katarzyna Lubnauer, mówiąc o zachowaniu polityków po zabójstwie Pawła Adamowicza, krytykowała nieobecność prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w Sejmie podczas minuty ciszy za prezydenta Gdańska. - Ja uważam, że to był błąd polityczny, brak wyczucia społecznego - oceniła. - To jest przykład tego, w jaki sposób nie należy postępować - dodała.
Odnosząc się do mowy nienawiści w przestrzeni publicznej, przewodnicząca Nowoczesnej zarzuciła ruchowi Kukiz’15, że wprowadził do Sejmu narodowców i osoby wywodzące się z Młodzieży Wszechpolskiej. - Owszem, wyborcy ich wybrali, ale to wy ich umieściliście na listach - zwróciła się do Agnieszki Ścigaj.
Wezwanie do autorefleksji
Paweł Mucha ocenił, że "kluczowe jest wezwanie do autorefleksji u liderów partii politycznych". Dodał, że powinni oni reagować na język członków ich ugrupowań, którym przekraczają "granice i ramy debaty publicznej".
- Andrzej Duda mówił: spierajmy się na programy, ale spierajmy się innym językiem - dodał.
Kalinowski: słowa Schetyny to błąd
Jarosław Kalinowski stwierdził, że "nie dojdziemy, kto bardziej jest winien". Zgodził się, że odpowiedzialność spoczywa na czołowych politykach. - Uważam, że to był błąd, co powiedział (Grzegorz - red.) Schetyna - ocenił poseł PSL.
W sobotę lider Platformy Obywatelskiej zapytany w rozmowie z TVN24, czy podpisuje się po wezwaniem ojca Wiśniewskiego, który na pogrzebie Pawła Adamowicza apelował o skończenie z nienawistnym językiem, odpowiedział, że "to jest wezwanie do tych, którzy spowodowali tę sytuację, oni powinni to usłyszeć".
Polityk PSL mówił też, że jego zdaniem w kwestii kształtowania debaty politycznej i publicznej "najwięcej zależy od czołowych polityków", a tymi są Jarosław Kaczyński i Grzegorz Schetyna. Przekonywał, że to oni muszą "stanąć na wysokości zadania".
Kalinowski zwrócił się także do Jerzego Owsiaka. - Orkiestra to jest wsparcie dla słabszych, ale może zróbmy drugą nogę orkiestry, dajmy jej imię Pawła Adamowicza - mówił. Sugerował, by zajmowała się ona "walką z nienawiścią".
"Przerzucanie się odpowiedzialnością"
Katarzyna Lubnauer odniosła się do kwestii zdrowia psychicznego Stefana W., który śmiertelnie ranił nożem Adamowicza.
- Z jednej strony ma się wrażenie, że jest jakaś luka prawna, że gdzieś brakuje rozwiązań, kiedy już na etapie odsiadki widać, że ktoś ma problem psychiczny - mówiła.
Dodała, że jednocześnie "trwa jakieś przerzucanie się odpowiedzialnością między więziennictwem a policją". - To nie świadczy dobrze o tym, jak to państwo funkcjonuje - przekonywała.
"Wielu zginęło od miecza, jeszcze więcej od języka"
O tym, czy instytucje państwa mogły zapobiec napaści Stefana W. mówił także Tadeusz Cymański. - Mamy świadomość różnych niedomagań, jesteśmy gotowi na krytykę, ale teraz jest co innego na stole, jest pytanie, co zrobić, by ten pożar stłumić - stwierdził. Uznał, że "zawsze można powiedzieć, że państwo mogło zrobić więcej". Według niego Stefan W. "nie miał namierzonej konkretnej osoby". - On pojechał się zemścić za swoją krzywdę - przekonywał poseł PiS. Dodał, że "wielu zginęło od miecza, jeszcze więcej od języka".
"Mógł stanowić potencjalnie zagrożenie"
Paweł Mucha wyznał, że dla niego "szokujące było to, że po zabójstwie przez prawie dwie minuty sprawca poruszał się po scenie". Jego zdaniem pojawia się pytanie o to, jak funkcjonowała ochrona. Ocenił jednocześnie, że zasadne jest również pytanie o luki prawne.
- Te jego (Stefana W. - red.) wypowiedzi, które pojawiają się w materiałach ze śledztwa świadczą o tym, że mógł stanowić potencjalnie zagrożenie dla życia i zdrowia innych osób - ocenił.
Z ustaleń śledczych wynika, że Stefan W. składał deklaracje słownie, w których oznajmiał, że niesłusznie otrzymał wyrok. Mężczyzna miał grozić, że jak wyjdzie z więzienia to "weźmie maczetę, pojedzie do Warszawy i tam zrobi napad, albo wykorzysta atrapę broni, którą ma w więziennym depozycie" - czytamy w notatce funkcjonariusza policji do zakładu karnego w Gdańsku.
"Cisza nie oznacza milczenia"
Sławomir Neumann zwracał uwagę, że trzeba dokładnie przeanalizować sytuację związaną ze Stefanem W. - Przestrzegam przed taki prostym definiowaniem: to jest osoba niepoczytalna, więc sprawę zamykamy - mówił Neumann.
Szef klubu Platformy Obywatelskiej zapewniał: nie pozwolimy, żeby sprawa (zabójstwa Pawła Adamowicza - red.) w Gdańsku została zamieciona pod dywan. - Cisza nie oznacza milczenia. Musimy tę sprawę wyjaśnić - przekonywał.
Zmarł po ataku nożownika
W niedzielę wieczorem 13 stycznia Pawła Adamowicza zaatakował nożem w centrum Gdańska 27-letni Stefan W., który podczas finału WOŚP wtargnął na scenę. Samorządowiec trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego, gdzie w poniedziałek zmarł.
Paweł Adamowicz miał 53 lata, prezydentem Gdańska był od 20 lat. W samorządzie gdańskim zasiadał od początku od 1990 roku. W latach 1994-1998 był przewodniczącym Rady Miasta Gdańska.
Autor: mjz/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24