Dzięki intensywnej pracy prokuratorów ustalono, że napadu rabunkowego na dom małżeństwa Jaroszewiczów w Aninie dokonali: Dariusz S., Marcin B. oraz Robert S.
Według prokuratury zabójcy Jaroszewiczów doskonale wiedzieli, co znajduje się w ich willi, a do napadu szykowali się wiele miesięcy.
"Gang karateków"
Wszyscy trzej znali się z sekcji karate Akademickiego Związku Sportowego (AZS), funkcjonującej przy dawnej Wyższej Szkole Inżynierskiej w Radomiu. Od czerwca 1993 roku do grudnia 1994 roku działali w ramach zorganizowanej grupy przestępczej, nazwanej przez media "gangiem karateków", i powiązanej z mafią pruszkowską. Gang ten w latach 1993-95 dokonał kilkudziesięciu wyjątkowo brutalnych napadów rabunkowych w całej Polsce.
Po rozbiciu grupy pod koniec lat 90. jej członkowie zostali skazani na długoletnie wyroki więzienia.
Prokuratura: napad na Jaroszewiczów planowano wiele miesięcy
Tymczasowe areszty
Podejrzany Dariusz S. został doprowadzony do prokuratury z aresztu śledczego, w którym przebywa w związku z innym postępowaniem, a Robert S. z zakładu karnego, gdzie również przebywał w związku z inną sprawą. Trzeci ze sprawców, Marcin B., został zatrzymany na polecenie prokuratora w miniony poniedziałek, 12 marca 2018 roku.
Wszyscy trzej usłyszeli zarzuty dokonania zabójstwa i rozboju. Zarzucane im przestępstwa zagrożone są karą co najmniej 8 lat pozbawienia wolności.
- Dwóch sprawców podało szczegóły, które nie były podawane w mediach ani na poprzedniej sprawie sądowej. To, co podawali, wskazuje, że byli na miejscu zdarzenia i brali w tym udział - wskazał podczas konferencji prasowej prokurator Rafał Babiński z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. - Te osoby to członkowie tego, co państwo nazwaliście później "gangiem karateków" - dodał śledczy.
W stosunku do dwóch podejrzanych prokuratura wystąpiła do sądu o zastosowanie aresztu tymczasowego. Jeden ze sprawców jest już tymczasowo aresztowany w tej sprawie.
Motyw napadu na małżeństwo Jaroszewiczów pozostaje przedmiotem śledztwa. Jak przyznała prokuratura, "na pierwszy plan może się wysuwać motyw rabunkowy", badane są jednak różne wersje.
- Często sprawcy ujawniają jedynie część prawdy - tłumaczył w środę minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
"Często sprawcy ujawniają jedynie część prawdy"
Przełom w śledztwie
Jaroszewiczów zamordowano w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku w ich willi w warszawskim Aninie. Byłemu premierowi bandyci zacisnęli na szyi rzemienną pętlę. Przedtem go maltretowali. Jego żona Alicja Solska-Jaroszewicz zginęła od strzału w głowę z bliskiej odległości, oddanego ze sztucera jej męża.
W kwietniu 1994 roku zatrzymano w tej sprawie cztery osoby - Krzysztofa R. (pseudonim "Faszysta"), Wacława K. (ps. "Niuniek"), Henryka S. (ps. "Sztywny") i Jana K. (ps. "Krzaczek"). Wówczas zatrzymani od początku twierdzili, że są niewinni, a prokuratura bezzasadnie przypisuje im zabójstwo Jaroszewiczów. W 1998 roku ówczesny Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił całą czwórkę z braku dowodów - wnosiła o to nie tylko obrona podsądnych, ale też oskarżyciel.
W 2000 roku wyrok uniewinniający utrzymał Sąd Apelacyjny w Warszawie.
"Nie byłoby przełomu, gdyby nie inne śledztwo"
Przełom w sprawie zabójstwa Jaroszewiczów był możliwy dzięki śledztwom prowadzonym w związku z innymi porwaniami, w tym porwania 10-letniego chłopca w Krakowie, do którego doszło w styczniu 2017 roku. Wówczas w tej sprawie zatrzymano dwie osoby - mężczyznę i kobietę.
Na początku stycznia tego roku zatrzymano kolejną, trzecią osobę - wspólnika wcześniej zatrzymanych. To on zdecydował się na współpracę z prokuraturą i pierwszy przyznał się, że brał udział w morderstwie Jaroszewiczów.
Zatrzymanie podejrzanych o zabójstwo Jaroszewiczów
Autor: mm//now / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: CBŚP