Przełom nastąpił dzięki śledztwu w sprawie innego porwania, gdy jeden z zatrzymanych zdecydował się na współpracę z prokuraturą. Po 26 latach dwóch mężczyzn przyznało się do zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów. Prokuratura twierdzi, że zabójstwo to było długo planowane, jego motywy wciąż są przedmiotem śledztwa.
Dzięki intensywnej pracy prokuratorów ustalono, że napadu rabunkowego na dom małżeństwa Jaroszewiczów w Aninie dokonali: Dariusz S., Marcin B. oraz Robert S.
Według prokuratury zabójcy Jaroszewiczów doskonale wiedzieli, co znajduje się w ich willi, a do napadu szykowali się wiele miesięcy.
"Gang karateków"
Wszyscy trzej znali się z sekcji karate Akademickiego Związku Sportowego (AZS), funkcjonującej przy dawnej Wyższej Szkole Inżynierskiej w Radomiu. Od czerwca 1993 roku do grudnia 1994 roku działali w ramach zorganizowanej grupy przestępczej, nazwanej przez media "gangiem karateków", i powiązanej z mafią pruszkowską. Gang ten w latach 1993-95 dokonał kilkudziesięciu wyjątkowo brutalnych napadów rabunkowych w całej Polsce.
Po rozbiciu grupy pod koniec lat 90. jej członkowie zostali skazani na długoletnie wyroki więzienia.
Tymczasowe areszty
Podejrzany Dariusz S. został doprowadzony do prokuratury z aresztu śledczego, w którym przebywa w związku z innym postępowaniem, a Robert S. z zakładu karnego, gdzie również przebywał w związku z inną sprawą. Trzeci ze sprawców, Marcin B., został zatrzymany na polecenie prokuratora w miniony poniedziałek, 12 marca 2018 roku.
Wszyscy trzej usłyszeli zarzuty dokonania zabójstwa i rozboju. Zarzucane im przestępstwa zagrożone są karą co najmniej 8 lat pozbawienia wolności.
- Dwóch sprawców podało szczegóły, które nie były podawane w mediach ani na poprzedniej sprawie sądowej. To, co podawali, wskazuje, że byli na miejscu zdarzenia i brali w tym udział - wskazał podczas konferencji prasowej prokurator Rafał Babiński z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. - Te osoby to członkowie tego, co państwo nazwaliście później "gangiem karateków" - dodał śledczy.
W stosunku do dwóch podejrzanych prokuratura wystąpiła do sądu o zastosowanie aresztu tymczasowego. Jeden ze sprawców jest już tymczasowo aresztowany w tej sprawie.
Motyw napadu na małżeństwo Jaroszewiczów pozostaje przedmiotem śledztwa. Jak przyznała prokuratura, "na pierwszy plan może się wysuwać motyw rabunkowy", badane są jednak różne wersje.
- Często sprawcy ujawniają jedynie część prawdy - tłumaczył w środę minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
Przełom w śledztwie
Jaroszewiczów zamordowano w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku w ich willi w warszawskim Aninie. Byłemu premierowi bandyci zacisnęli na szyi rzemienną pętlę. Przedtem go maltretowali. Jego żona Alicja Solska-Jaroszewicz zginęła od strzału w głowę z bliskiej odległości, oddanego ze sztucera jej męża.
W kwietniu 1994 roku zatrzymano w tej sprawie cztery osoby - Krzysztofa R. (pseudonim "Faszysta"), Wacława K. (ps. "Niuniek"), Henryka S. (ps. "Sztywny") i Jana K. (ps. "Krzaczek"). Wówczas zatrzymani od początku twierdzili, że są niewinni, a prokuratura bezzasadnie przypisuje im zabójstwo Jaroszewiczów. W 1998 roku ówczesny Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił całą czwórkę z braku dowodów - wnosiła o to nie tylko obrona podsądnych, ale też oskarżyciel.
W 2000 roku wyrok uniewinniający utrzymał Sąd Apelacyjny w Warszawie.
Przełom w sprawie zabójstwa Jaroszewiczów był możliwy dzięki śledztwom prowadzonym w związku z innymi porwaniami, w tym porwania 10-letniego chłopca w Krakowie, do którego doszło w styczniu 2017 roku. Wówczas w tej sprawie zatrzymano dwie osoby - mężczyznę i kobietę.
Na początku stycznia tego roku zatrzymano kolejną, trzecią osobę - wspólnika wcześniej zatrzymanych. To on zdecydował się na współpracę z prokuraturą i pierwszy przyznał się, że brał udział w morderstwie Jaroszewiczów.
Autor: mm//now / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: CBŚP