Wrocławscy prokuratorzy i policjanci w październiku zdetonują bombę w autobusie. Chcą sprawdzić, do jakich zniszczeń doszłoby, gdyby w maju Paweł R. odpalił skonstruowany przez siebie ładunek w pojeździe miejskiej komunikacji linii 145.
- Planujemy przeprowadzić ten eksperyment w październiku - potwierdza Robert Tomankiewicz, naczelnik zamiejscowego wydziału Prokuratury Krajowej we Wrocławiu. - Chcemy sprawdzić, do jakich zniszczeń doszłoby, gdyby podejrzany zrealizował swój zamiar detonacji ładunku w miejskim autobusie - tłumaczy prokurator.
Taki sam autobus
Prokuratorzy, funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji i biegli wysadzą w powietrze autobus marki MAN NG323 Lion's City G (18-metrowy). Do takiego bowiem wsiadł 19 maja Paweł R.
- W ramach eksperymentu wysadzimy taki sam autobus, w którym podejrzany planował zdetonować ładunek - mówi Tomankiewicz.
Paweł R. postawił ładunek w miejscu, w którym znajduje się klimatyzacja. Jak się nieoficjalnie dowiedział portal tvn24.pl, w ramach eksperymentu śledczy chcą sprawdzić, czy w takim przypadku ogień i fala uderzeniowa rozprzestrzeniłyby się tylko poziomo, czy także w pionie - kanałami klimatyzacji.
Gdzie śledczy wysadzą autobus? - Miejsce jeszcze ustalamy - mówi naczelnik.
Mógłby nie powtórzyć błędu
Paweł R. przebywa na obserwacji psychiatrycznej. Według prokuratorów to właśnie ten 22-letni student chemii 19 maja zadzwonił do operatora Centrum Powiadamiania Ratunkowego i postawił ultimatum: jeśli nie dostanę złota, to we Wrocławiu będą wybuchały bomby. Telefon miał miejsce na kilka godzin przez eksplozją w centrum Wrocławia. Doszło do niej na przystanku, gdzie kierowca wyniósł ładunek pozostawiony w autobusie.
Lekko ranna została wówczas kobieta stojąca na przystanku. Paweł R. popełnił błąd w ostatecznym montażu ładunku i dzięki temu wybuch był słabszy niż mógłby być. Jednak 22-latek kupił już kolejny szybkowar, który podobnie jak ten pierwszy chciał wypełnić materiałami wybuchowymi. Jak podkreślają śledczy: następnym razem mógłby nie powtórzyć błędu.
Złoto i żądza sławy
Według ogłoszonych Pawłowi R. zarzutów, głównym jego motywem miało być zdobycie 120 kg złota. - Dzwoniący groził detonacją 4 bomb i za rozbrojenie każdej z nich zażądał po 30 kilogramów złota - relacjonuje Tomankiewicz. Paweł R. miał grozić słowami: kilogramy złota albo bomba. Miał też podać adres, pod który służby miał dostarczyć złoto. Mówił też, by uważnie go słuchano, bo nie ma zamiaru powtarzać dwa razy.
Jednak według policjantów, z którymi rozmawiali dziennikarze tvn24, żądza bogactwa mogła nie być jednym motywem działania zamachowca.
- Nie mamy pełnych wyników obserwacji biegłych, ale z przesłuchań wynika, że on chciał być kimś ważnym. Nie przez długą pracę, ale natychmiast - opowiada jeden z oficerów, którzy pracowali przy rozwikłaniu sprawy.
Nasi rozmówcy ujawniają, że wcześniej Paweł R. okazywał nastawienie antyimigranckie, przejmował się serią ataków terrorystycznych i na swoich profilach w portalach społecznościowych ostrzegał przed islamskim terrorem.
Autor: Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl) Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl)//rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Policja Dolnośląska/tvn24