Reporter TVN24 Jerzy Korczyński rozmawiał ze świadkami piątkowego wypadku premier Beaty Szydło w Oświęcimiu. Jedną z tych osób był krewny kierowcy fiata, który zderzył się z rządowym samochodem. - On zobaczył w lusterku same "koguty", ale nie słyszał sygnału dźwiękowego - relacjonował naszemu reporterowi. Tymczasem, zgodnie z przepisami, rządowa kolumna powinna posługiwać się zarówno sygnałami świetlnymi, jak i dźwiękowymi jednocześnie.
- Według relacji świadków kierowcy, zobaczył on w lusterku wstecznym same koguty, ale nie słyszał sygnału dźwiękowego, więc zwolnił, zjechał lekko na prawo, żeby przepuścić samochód na sygnałach. W oddali nie widział innych samochodów, więc zaczął wykonywać manewr skrętu w lewo. Wtedy pojawiły się dwa inne auta kolumny rządowej i jeden z nich lekko otarł jego samochód, po czym uderzył w drzewo - przytaczał słowa krewnego kierowcy reporter TVN24.
Wynika z tego, że pojazdy nie jechały w zwartej kolumnie, odstęp miał wynosić nawet kilkadziesiąt metrów. Jest to kwestia, którą należy wyjaśnić - mówił reporter TVN24.
Prawie wszyscy świadkowie mówią, że nie słyszeli sygnałów dźwiękowych tej kolumny. Brak sygnału dźwiękowego, jak relacjonował Korczyński, wyklucza traktowania kolumny jako pojazdów uprzywilejowanych.
Kolejną wątpliwością jest kwestia podwójnej linii ciągłej, która nie pozwalałaby kolumnie na wyprzedzanie.
Autor: mw/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Andrzej Grygiel/PAP