UNICEF zbadał problem wykluczenia komunikacyjnego dzieci i młodzieży w Polsce. Okazuje się, że co szósta młoda osoba jest nim zagrożona, a niemal połowa, wybierając szkołę średnią, kierowała się dogodnymi połączeniami. Co piąta osoba deklaruje, że wybrałaby inna szkołę, gdyby nie problemy transportowe.
Z perspektywy kierowcy auta, mijającego przystanek, pytanie kiedy i który autobus przyjedzie nie wydaje się ważne. Ale dla młodych, dla których przystanek jest bramą do świata, sprawa wygląda inaczej. - Jest to dosyć spory problem. Ten problem był już nam wcześniej sygnalizowany przez młodych ludzi. Nie byliśmy jednak pewni, jaka to była skala – mówi dyrektorka generalna UNICEF Polska Renata Bem.
Wykluczenie transportowe młodych
UNICEF zbadał wykluczenie transportowe dzieci i młodzieży w Polsce. Wnioski? 14 procent tych młodych ludzi jest zagrożonych wykluczeniem, 3 procent badanych nie ma w ogóle dostępu do komunikacji publicznej.
- Ja sobie je definiuję jako niemożność zrealizowania ważnych, istotnych potrzeb życiowych dlatego, że jest się pozbawionym transportu publicznego – podkreśla Olga Gitkiewicz, autorka książki "Nie zdążę". - Przeciwdziałanie wykluczeniu to walka o swobodę i bycie niezależnym od środków transportu innych członków rodziny – wskazuje prof. Tadeusz Komornicki z Polskiej Akademii Nauk.
Ta walka dla młodzieży z terenów wiejskich i z małych miast jest trudna i dotkliwa. - Najbardziej dotkliwe jest dla dzieci i młodzieży dlatego, że to są osoby, które zaczynają podejmować swoje decyzje edukacyjne – wyjaśnia Olga Gitkiewicz. I tak 44 procent uczniów szkół ponadpodstawowych wybierało szkołę, kierując się dogodnym dojazdem. Co istotne - połowa z nich wybrałaby inną szkołę, gdyby nie problemy transportowe.
Prof. Tadeusz Komornicki pytany, jaki wpływ na to, czy się zostanie lekarzem, mechanikiem, czy prawnikiem ma autobus, odpowiada: "Jeżeli chodzi o lekarza i prawnika to już kwestia studiów, ale przecież to jest pochodna tego, do jakiej szkoły średniej trafię i jakość tej szkoły może być determinująca".
Na braku połączeń cierpi nie tylko edukacja, ale i socjalizacja. Ratunkiem są rodzice i ich samochody. - Jakiekolwiek spotkania towarzyskie, kino, basen, cokolwiek innego, tutaj musimy liczyć tylko na własny transport – mówi radna gminy Bojadła Katarzyna Tuderek.
- To zjawisko ma duży wpływ na budowanie relacji z rówieśnikami i relacji społecznych. Doskonale wiemy, że to coś, co w życiu bardzo ułatwia nam start, jak i życie prywatne i zawodowe – wyjaśnia Renata Bem.
Rozwiązanie transportowego problemu
Poprzednia władza zapowiadała rozwiązanie transportowego problemu. Receptą miał być fundusz dopłat do połączeń autobusowych, ale sprawa nie jest taka prosta. - Nie wszystkie samorządy zgłaszają się do funduszu – zwraca uwagę Olga Gitkiewicz. - Niektórzy z nich zwyczajnie uważają, że miarą dobrobytu jest to, że ludzie jeżdżą samochodem – dodaje.
Z kolei najbiedniejsze gminy nie mają pieniędzy, żeby do nowych połączeń dołożyć mimo dopłat rządu. - Jeżeli będą musiały coraz więcej partycypować w finansowaniu, będą miały coraz większy problem – uważa wójt gminy Długosiodło Stanisław Jastrzębski.
Dopłaty to nie jedyny pomysł. - Prowadzimy prace dotyczące programu nowych linii autobusowych, który został zapoczątkowany przez naszych poprzedników, który nie jest wolny od błędów – informuje minister infrastruktury Dariusz Klimczak.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Agnes Kantaruk/Shutterstock