Wybranie dla polskiego wojska francuskich śmigłowców transportowych już wywołuje głosy krytyki, a na pewno pojawi się ich więcej. Każda z trzech maszyn startujących w przetargu ma swoje wady i zalety, oraz gorących zwolenników i przeciwników. Co może wybrany EC725 Caracal, a co przegrane S-70i Blackawhk i AW149?
Wszystkie trzy maszyny należą do kategorii średnich śmigłowców transportowych. W polskim wojsku mają zastąpić poradzieckie Mi-8/17 oraz Mi-14 (głęboko zmodyfikowany Mi-8 wyspecjalizowany do walki z okrętami podwodnymi), spośród których najstarsze trzeba już za kilka lat zacząć wycofywać ze służby. Docelowo nowych śmigłowców ma być 70, co oznacza istotne zwiększenie liczby średnich śmigłowców na uzbrojeniu polskich sił zbrojnych, bowiem obecnie porównywalnych maszyn jest nieco ponad 40.
Zakupienie nowych maszyn ma kosztować polski budżet około 10-12 miliardów złotych. Dokładna kwota ma być znana dopiero po formalnym zakończeniu przetargu, a na razie jest to informacja niejawna. Cena pojedynczego śmigłowca może wynosić niemal sto milionów złotych, choć to wartość przybliżona, bo ta prawdziwa zależy od tego, komu maszyny są sprzedawane i na jakich warunkach.
Opcja francuska
Według wtorkowego oświadczenia MON, do ostatniego etapu wyboru nowych maszyn przeszła konstrukcja francuska, czyli EC725 Caracal (stosowana powszechnie pierwotna nazwa maszyny, kiedy produkowała ją firma Eurocopter) lub inaczej H225M (nowa formalna nazwa przyjęta w momencie gdy koncern Eurocopter stał się Airbus Helicopters). To największa z trzech oferowanych Polsce maszyn. Maksymalnie obładowana paliwem i żołnierzami w momencie startu waży 11 ton. Dzięki dużym rozmiarom może też zabrać na pokład najwięcej ludzi - maksymalnie 28 żołnierzy lub 12 noszy z rannymi. EC725 ma też największy zasięg wynoszący około 850 kilometrów oraz najpotężniejsze silniki.
Duże rozmiary i daleki zasięg to efekt wymogów, na podstawie których powstała maszyna oferowana przez Airbus Helicopters. Głównym i pierwszym klientem było francuskie wojsko, które potrzebowało maszyny wyspecjalizowanej w transportowaniu komandosów na akcje daleko w głębi terytorium wroga i do "ratownictwa bojowego", czyli np. poszukiwania zestrzelonych pilotów za linią frontu. Odpowiedzią na to zapotrzebowania był właśnie EC725, którego konstrukcję oparto o już niemłodą maszynę AS532 Cougar, która służyły za podstawowy śmigłowiec transportowy francuskiego wojska od końca lat 70. do dzisiaj.
Z zewnątrz obie maszyny są do siebie podobne, ale to złudne, bowiem oferowany Polsce EC725 jest gruntownie zmodernizowany i praktycznie wszystko jest w nim nowe, a maszyna reprezentuje poziom techniczny z początku tego wieku. Do służby we francuskim wojsku weszła w 2005 roku i, jak podkreśla Airbus, od tego czasu sprawdziła się w misjach w Afganistanie i w Afryce.
Duże rozmiary i możliwości nie są jednak wyłącznie zaletami. Oznaczają bowiem, że maszyna musi być droższa w zakupie, a potem w eksploatacji. To niebagatelna kwestia, bowiem nowe śmigłowce mają służyć Polsce co najmniej trzy dekady, a najpewniej będzie to nawet dłużej. Przeciwnicy konstrukcji francuskiej podkreślają, że jej rozmiar jest przesadny i polskiemu wojsku bardziej przydałaby się konstrukcja nieco mniejsza. Zwolennicy francuskiego rozwiązania twierdzą natomiast, że tylko EC725 może w pełni zastąpić Mi-8/17, które też należą do największych śmigłowców z kategorii średnich.
Sprawdzeni Amerykanie
Nieco mniejsza jest maszyna oferowana przez Amerykanów, czyli S-70i Blackhawk, która jest obecnie najpopularniejszym średnim śmigłowcem transportowym w państwach Zachodu i nie tylko. Przeznaczony dla Polski produkt koncernu Sikorsky to niemal to samo, co sprzedawany wojsku USA H-60 Blackhawk. S-70 to pierwotne oznaczenie maszyny, której Pentagon nadał swoje, obecnie znacznie popularniejsze. Dodatkowe "i" od "international" oznacza maszynę w nowej wersji oferowanej klientom na całym świecie, która ma być modułowa i zapewniać możliwość dostosowania do różnych potrzeb.
Blackhawk jest "średniakiem" pod względem rozmiarów. Maksymalnie załadowany w momencie startu waży niemal dziesięć ton, a do wnętrza może wejść maksymalnie 19 żołnierzy, w zależności od konfiguracji. Standardowo jest to jednak 12 ludzi albo sześć noszy. W porównaniu do EC275 maszyna amerykańska ma mniejszy zasięg, wynoszący niecałe 500 kilometrów. Jest za to bardziej zwrotna.
S-70i korzeniami tkwi w latach 70., podobnie jak maszyna francuska. Na pozór niewiele różni się od pierwszych H-60 dostarczanych wojsku USA w środku zimnej wojny. Jednak tak samo jak w przypadku EC725, amerykańska konstrukcja jest gruntownie zmodernizowana. Taki sam jest ogólny kształt i układ, ale elektronika czy układ napędowy są nowoczesne. Inne są nawet materiały, z których zbudowano kadłub.
Zwolennicy Blackhawka podkreślają, że to maszyna najlepiej sprawdzona ze wszystkich konkurentów. Od lat 70. XX wieku różnych modeli S-70 wyprodukowano już około czterech tysięcy i jest to jeden z najliczniejszych śmigłowców w historii. Maszyny te brały udział w niemal wszystkich wojnach prowadzonych przez USA od lat 80. i zostały poddane wszelkim możliwym próbom w warunkach bojowych. Blachkawk ma być też bardziej ekonomiczny niż "przesadzony" EC725 i dzięki swoim rozmiarom ma lepiej spełniać podstawowe zadanie nowego polskiego śmigłowca, czyli po prostu transport drużyny piechoty.
Najnowsza oferta
Trzeci oferowany Polsce śmigłowiec, czyli AgustaWestland 149, jest w tym gronie najmniejszy, oraz jest ofertą najbardziej ryzykowną, choć z bardzo dużym potencjałem. Maszyna brytyjsko-włoskiego konsorcjum jest zdecydowanie najnowocześniejsza. Właściwie jest tak nowa, że jeszcze jej nikt nie kupił. Po raz pierwszy wzbiła się w powietrze w 2009 roku, a niezbędne wojskowe certyfikaty bezpieczeństwa zdobyła dopiero w ubiegłym roku.
Niesie to z sobą ryzyko, że na jaw mogą wyjść jeszcze liczne problemy "wieku dziecięcego", które praktycznie zawsze przytrafiają się w nowoczesnym uzbrojeniu. Polska, jako pierwszy nabywca AW149, musiałby sobie z nimi radzić. Z drugiej strony brytyjsko-włoska maszyna jest bezsprzecznie najnowocześniejsza z całej trójki i co za tym idzie najbardziej przyszłościowa.
Poza tym w porównaniu z konkurentami AW149 jest najmniejszy, choć różnica w porównaniu do S-70i nie jest duża. W pełni załadowany w momencie startu waży około 8,5 tony. Maksymalnie do środka można zmieścić 18 żołnierzy, ale standardowo jest ich 12 lub sześć noszy.
Korzyści dla Polaków
W przetargu duże znaczenie ma też to, na ile na zakupie skorzysta Polski przemysł. Zwolennicy S-70i podkreślają, że maszyna jest już montowana w zakładach PZL Mielec, dokąd koncern Sikorsky wszedł w 2007 roku w ramach offsetu po zakupie myśliwców F-16. Firma daje zatrudnienie niemal dwóm tysiącom Polaków i to jeden z największych nowoczesnych zakładów na Podkarpaciu.
AgustaWestland jest natomiast właścicielem zakładów w Świdniku, położonych tuż pod Lublinem. Europejski koncern kupił większość udziałów w fabryce w 2010 roku, w znaczniej mierze jako przygotowanie do przetargu na śmigłowce dla polskiego wojska. W Świdniku miałaby zostać ulokowana główna linia produkcyjna AW149, na czym na pewno znacząco zyskałby Lublin.
Zwycięzcy Francuzi mają w tym zakresie najsłabsze karty. Airbus Helicopters nie ma jeszcze swojego zakładu w Polsce, podpisali jednak stosowne umowy z Wojskowymi Zakładami Lotniczymi w Łodzi. Ma tam zostać ulokowana linia produkcyjna zarówno samych śmigłowców, jak i silników do nich. Na razie jest to jednak jeszcze pieśń przyszłości.
Autor: Maciej Kucharczyk/mtom / Źródło: tvn24.pl