- Jeżeli uprą się i zrobią mimo wszystko te tak zwane wybory, to Polska, która już niestety nie jest państwem praworządnym, przestanie być również państwem demokratycznym - powiedział w "Faktach po Faktach" europoseł Włodzimierz Cimoszewicz, były premier i były minister spraw zagranicznych.
- W tej chwili rzeczą najważniejszą, znacznie ważniejszą od wyborów prezydenckich jest zrobienie wszystkiego, żeby mniej Polaków chorowało, mniej umierało. Zresztą nie tylko Polaków - ludzi na całym świecie, a już na pewno w pierwszej kolejności w naszym europejskim otoczeniu. Nawet jeżeli jakiś kraj poradzi sobie szybciej i lepiej z tą chorobą, a sąsiedzi nie, to przecież problem będzie nadal istnieć - ocenił w "Faktach po Faktach" europoseł Koalicji Obywatelskiej Włodzimierz Cimoszewicz, były premier.
Jego zdaniem wybory prezydenckie, "chociaż generalnie rzecz biorąc ważne", "należy potraktować jako drugorzędne i szukać rozwiązań, wyrażających tę hierarchię". - W zgodzie z prawem jest wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, czyli nazwanie językiem prawnym tego, co jest dzisiaj rzeczywistością. Mamy dzisiaj stan nadzwyczajny - zauważył gość "Faktów po Faktach".
W jego ocenie, "wszystkie rozporządzenia i zarządzenia, wydawane przez rząd, ministrów, dyrekcję Lasów Państwowych, rozmaite inne instytucje, są często znacznie dalej idące i bardziej dolegliwe niż wynikałoby to z wprowadzenia stanu klęski żywiołowej". Cimoszewicz uznał, że opór rządzących przeciwko wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej "trudno nazwać racjonalnym" i że jest związany z sytuacją polityczną.
- Mamy regulacje na poziomie ustawowym, które ograniczają zakres odpowiedzialności państwa za decyzje podejmowane w ramach stanów nadzwyczajnych. Natomiast nie ma regulacji, które by ograniczały odszkodowania, odpowiedzialność bez wprowadzenia stanu nadzwyczajnego. Teoretycznie rzecz biorąc, sytuacja dzisiejsza Skarbu Państwa jest gorsza niż po wprowadzeniu stanu nadzwyczajnego - zaznaczył.
"To jest chaos organizacyjny"
- Gdyby państwo funkcjonowało normalnie, gdyby politycy poczuwali się do odpowiedzialności za praworządność, za demokrację, to oczywiście wybory nie mogłyby się odbyć już nie ze względu na pandemię, ale ze względu na stopień ich nieprzygotowania - powiedział były premier. - To jest chaos organizacyjny. On jest w niewielkim stopniu wytłumaczalny tym, że ludzie nie chcą się narażać, w związku z tym nie zgłaszają się do komisji wyborczych, a ci, którzy się zgłosili - wycofują się - ocenił.
Jak zaznaczył, dobre przygotowanie jest gwarancją prawidłowości wyborów prezydenckich.
"Jestem przekonany, że wyborów nie będzie"
Nawiązując do ustawy o przeprowadzeniu wyborów prezydenckich w warunkach pandemii, jaki przyjął w poniedziałek późnym wieczorem Sejm głosami klubu PiS, Cimoszewicz powiedział, że "to nie będą wybory". - Podstawowe cechy charakterystyczne wyborów, wymienione w konstytucji, nie zostaną spełnione. Nie będzie gwarancji tajności, nie będzie gwarancji powszechności, gwarancji bezpośredniości. Nie wiadomo, kto będzie głosować w rodzinie czy jakiejś grupie ludzi, kto będzie miał dostęp do kart do głosowania - nad nimi nie będzie żadnej kontroli - tłumaczył były premier.
- Jestem przekonany, że wyborów nie będzie. Nie dlatego, że jacyś politycy pójdą po rozum do głowy, ale tylko dlatego, że - niestety - oczekuję pesymistycznego rozwoju wydarzeń, jeżeli chodzi o chorobę. Jeżeli za miesiąc będziemy mieli kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy ludzi chorych i każdego dnia będzie umierało kilkadziesiąt lub sto kilkadziesiąt osób, to wybory po prostu się nie odbędą - zaznaczył europoseł.
Cimoszewicz powiedział, że widzi determinację rządzących do przeprowadzenia wyborów. - Jeżeli uprą się i zrobią mimo wszystko te tak zwane wybory, to Polska, która już niestety nie jest państwem praworządnym, przestanie być również państwem demokratycznym. Będziemy mieć fikcję zamiast wyborów prezydenckich i w związku z tym osoba wybrana w ten sposób nie będzie tak naprawdę prezydentem naszego państwa - skomentował były premier.
"Nie wolno tykać konstytucji"
Gość "Faktów po Faktach" został zapytany o propozycję Jarosława Gowina, aby zmienić konstytucję w ten sposób, aby wydłużyć jednorazowo kadencję prezydenta Andrzeja Dudy o dwa lata, przy jednoczesnym braku możliwości ubiegania się przez niego o reelekcję.
- Uważam, że nie wolno tykać konstytucji. Konstytucja nie jest jakąś ścierką do wykorzystania, bo coś się wylało. Trzeba ją traktować w zupełnie w innych kategoriach. A więc nie manipulować przy konstytucji - ocenił Cimoszewicz.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24