Bez wspólnej opozycyjnej listy nie będzie odsunięcia PiS-u od władzy - ocenił w "Faktach po Faktach" filozof prawa, konstytucjonalista i politolog profesor Wojciech Sadurski. Na uwagę, że w tej kwestii nie ma porozumienia między partiami opozycyjnymi, odparł, że "jak tych czterech facetów nie potrafi się dogadać, to albo powinni odejść do jakiejś innej pracy, albo powinni być przymuszeni przez swoje elektoraty, żeby jednak tę wspólną listę uzgodnić".
Profesor Wojciech Sadurski, filozof prawa, konstytucjonalista, politolog oraz wykładowca na Uniwersytecie w Sydney i Uniwersytecie Warszawskim, mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 o wynikach przytoczonego przez "Gazetę Wyborczą" sondażu, według których jedna lista opozycji jest dla niej jedyną opcją, by - jak napisano - "rządzić po jesiennych wyborach".
Sadurski ocenił, że badanie "jest tylko kolejnym dowodem na coś, co właściwie wszyscy wiedzą - że jedna lista opozycji jest warunkiem odsunięcia PiS-u od władzy". - Nie jest gwarantem, ale jest warunkiem. Bez niej nie będzie odsunięcia PiS-u od władzy - przekonywał.
Sadurski: jak czterech facetów nie potrafi się dogadać, powinni odejść do innej pracy albo być przymuszeni przez elektoraty
Na uwagę, że prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz i lider Polski 2050 Szymon Hołownia nie chcą przyłączyć się do wspólnej listy, Sadurski odpowiedział, że dzieje się tak "z jakichś innych powodów niż wiedza, taka, nazwijmy to, naukowa". - Znam również rozmaite badania porównawcze międzynarodowe, które pokazują, że dalece najważniejszym czynnikiem powrotu demokratycznej opozycji do władzy w krajach słabej demokracji jest wspólna lista opozycyjna. Tak że tu mamy do czynienia nie z jakąś niewiedzą, ale (z tym - red.) że czterech facetów nie potrafi się dogadać - mówił Sadurski.
- Jak tych czterech facetów nie potrafi się dogadać, to albo powinni odejść do jakiejś innej pracy, albo powinni być przymuszeni przez swoje elektoraty, żeby jednak tę wspólną listę zawarli - kontynuował.
Sadurski: obecny skład TK, który jest kompletnie niekonstytucyjny, musi być wyzerowany
Sadurski odniósł się też do sytuacji w Trybunale Konstytucyjnym, w którym trwa konflikt między jego członkami. Sześciu z nich uważa, że kadencja prezes Julii Przyłębskiej skończyła się i domaga się wyboru kandydatów na jej następcę. To - jak podała "Gazeta Wyborcza" - uniemożliwiło po raz kolejny zajęcie się we wtorek sprawą wyższości prawa europejskiego nad krajowym, wniesioną przez prokuratora generalnego, ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. Gazeta napisała, że do rozstrzygnięcia sprawy potrzeba pełnego składu pod przewodnictwem prezesa, a takiego składu nie udało się zebrać.
W lutym w TVN24 prezydent Andrzej Duda mówił, że "niech się Trybunał 'odkłóci', skoro jest wewnętrznie skłócony, i weźmie się do roboty, zajmie się tym, co do niego należy". Do tych właśnie słów odniósł się w "Faktach po Faktach" Sadurski. - Uważam, że tego trupa już się nie da ożywić, nie da się wskrzesić. Obecny skład, który jest kompletnie niekonstytucyjny, musi być wyzerowany i musi być powołany od początku nowy Trybunał - wskazywał konstytucjonalista.
- Uważam, że jest wielką hipokryzją ze strony prezydenta Dudy, który wiedząc to wszystko i który przedtem przyczynił się bardzo, bardzo walnie do rozwalenia zarówno Trybunału, jak i w ogóle praworządności w Polsce, teraz mówi: "niech się odkłóci" - dodał.
"Prezydent Duda po raz pierwszy w taki sposób zerwał się ze smyczy"
Ekspert komentował też fragment opinii prezydenta do TK, dotyczącej właśnie sprawy wyższości prawa unijnego nad krajowym, która spadła z wtorkowej wokandy. Fragment pisma zacytowała prowadząca program Anita Werner: "W opinii prezydenta RP uwzględnić należy uwarunkowania prawnomiędzynarodowe. Za niepożądane należy uznać konsekwencje prawnomiędzynarodowe skutkujące podejrzeniem, że Rzeczypospolita Polska nie respektuje wiążącego ją prawa międzynarodowego".
Na pytanie, czy tak sformułowany fragment opinii prezydenta potwierdza nadrzędność prawa unijnego nad krajowym, Sadurski stwierdził, iż "tak można by wnioskować". Zaznaczył jednak, że "to nie jest podejrzenie o niestosowanie przez organy polskie, obecne, PiS-owskie, prawa międzynarodowego wiążącego Polskę, ale pewność".
- Polska łamie prawo europejskie od kilku lat. Problem polega na tym, że prezydent Duda po raz pierwszy w taki sposób zerwał się ze smyczy. On przedtem cały czas bardzo mocno wspierał wszystkie działania na przykład rządu, który składał wniosek o uznanie pewnych artykułów traktatu europejskiego za niezgodne z konstytucją - powiedział.
Jego zdaniem "to, że teraz prezydent tak bardzo zmienił zadanie, wynika chyba z tego, że zmieniły się motywacje prezydenta, który jak wiadomo szuka pracy gdzieś za granicą, a nie zmieniła się sytuacja prawna". - Z punktu widzenia prawnego mamy do czynienia z tak samo bezprawnym czy niezgodnym z prawem europejskim wnioskiem prokuratora generalnego jak wcześniej. To mi przypomina, jeśli można, taki stary, marny dowcip krążący wśród adwokatów o oskarżonym o zabójstwo obojga rodziców, który przed sądem prosi o łagodny wymiar kary, bo jest sierotą - mówił dalej.
- Tak samo postępuje w tej chwili prezydent Duda. Najpierw nabroił, nabroił, nabroił, a teraz światu mówi: "ale ja jednak chciałbym jakoś łagodniej do tego podejść". Nikt się na to nie nabierze - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24