Doradca Andrzeja Dudy Jerzy Milewski poprosił o spotkanie mojego ojca. Odbyło się ono na stacji benzynowej. Pytał, czy jest szansa na zmianę decyzji w sprawie poparcia dla wyborów kopertowych - mówił w czasie przesłuchania Michał Wypij. Były polityk Porozumienia zeznający około trzech godzin przed komisją badającą kulisy niedoszłych wyborów prezydenckich opowiadał o presji, jaką na niego wywierano. Relacjonował też, że w czasie jednego ze spotkań Mariusz Kamiński wpadł w furię, zaczął mówić, że "powinniśmy zostać zniszczeni". W piątek przesłuchany będzie również były sekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych Artur Soboń.
Przesłuchania przed sejmową komisją śledczą do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów prezydenckich w 2020 r. w formie głosowania korespondencyjnego, czyli tzw. wyborów kopertowych, rozpoczęły się w piątek przed południem.
Przed komisją stanął były poseł i były polityk Porozumienia Michał Wypij. Wiosną 2020 roku polityk, podobnie jak ówczesny szef Porozumienia Jarosław Gowin, był w grupie posłów, która sprzeciwiała się przeprowadzeniu wyborów w formie korespondencyjnej.
- Form ewentualnego nacisku, próby wpłynięcia na to, żebyśmy zmienili zdanie, było kilka. Miały różny wymiar, czasami były bardzo dramatyczne, czasem pół-koleżeński, że ktoś sugerował, że lepiej dla nas, byśmy zmienili decyzję, odwrócili wzrok i udawali, że nie ma problemu, czyli pandemii - mówił Wypij.
Wypij o spotkaniu, na którym byli Kaczyński, Kamiński i Sasin
Polityk przyznał, że "faktycznie dochodziło do różnych spotkań". Zrelacjonował jedno z nich, które odbyło się w wilii premiera Morawieckiego przy ulicy Parkowej. - O spotkaniu dowiedziałem się 30 minut przed nim od Jarosława Gowina, który poprosił mnie, abym wziął w nim udział - powiedział polityk.
- Ze strony Prawa i Sprawiedliwości brali udział w tym spotkaniu Jarosław Kaczyński, Mariusz Kamiński, Jacek Sasin, Tomasz Zdzikot jako prezes Poczty Polskiej. Wydaje mi się, że był ktoś jeszcze, nie jestem w stanie sobie teraz tej osoby przypomnieć - powiedział. Według Wypija, nie było tam premiera Mateusza Morawieckiego. Jak dodał, ze strony Porozumienia była tam też Jadwiga Emilewicz i Marcin Ociepa. Mówiąc o uwagach członków Porozumienia, które dotyczyły kwestii prawno-technicznych, poinformował, że podczas spotkania były podnoszone "kwestie braku chętnych do zasiadania w obwodowych komisjach wyborczych, kwestia związana z przekazaniem spisu wyborców przez samorządowców".
- Największe wrażenie w tej dyskusji, która miała zdecydowanie napięty charakter, ale trzymała się w ramach kulturalnej, twardej rozmowy osób, które, jak wierzyłem wtedy, myślą tylko i wyłącznie o interesie Polski, było zachowanie pana Mariusza Kamińskiego, ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, koordynatora służb specjalnych. Przyznam się szczerze, nie wiem dlaczego, w pewnym momencie wpadł w furię, tak lekko wstając, aż wyskoczył, zaczął mówić, że nasze zachowanie i działania nadają się do więzienia, powinniśmy zostać zniszczeni, że nasza działalność jest działalnością antypaństwową i za nią odpowiemy - mówił Wypij.
- Przyznam się szczerze, zszokowało mnie to, bo nie tego się spodziewałem po polityku tak doświadczonym, człowieku poważnym, zwłaszcza, że podnosiliśmy kwestie tylko i wyłącznie natury techniczno-prawnej. Nie było żadnych kwestii natury politycznej - dodał.
Były polityk Porozumienia podkreślał, że "rozmawialiśmy tylko i wyłącznie o standardzie możliwości przeprowadzenia tych wyborów, także w kontekście troski o życie i zdrowie Polaków".
- I to jest to wydarzenie, które zostało we mnie najmocniej. I wtedy także wiedziałem, że naszą odpowiedzialnością jest to, żeby się nie cofnąć, że nie można zrobić kroków w tył i odpuścić, że jesteśmy po tej dobrej stronie, my mamy rację i musimy zrobić wszystko, żeby do tych nieszczęsnych wyborów, tej katastrofy dla Polski nie doszło - dodał Wypij.
Wypij stwierdził, że na wszelkie wątpliwości Porozumienia dotyczące technicznych kwestii padały zapewnienia od osób odpowiedzialnych za poszczególne aspekty przeprowadzenia wyborów kopertowych, że "da się to zrobić". - Na pytanie o to, jak wymusić od samorządowców, by wydali spis wyborców bez podstawy prawnej, usłyszeliśmy: "wprowadzimy komisarzy i komisarze wydadzą nam spis wyborców" – mówił. Dodał, że nie pamięta, kto to dokładnie powiedział.
Wypij: doradca prezydenta skontaktował się z moim ojcem
Wypij ocenił, że "była świadomość po stronie części polityków aparatu władzy, że nie są w stanie wpłynąć na zmianę mojej decyzji chyba w żaden inny sposób, jak tylko szukając może jakiś niekonwencjonalnych metod". - I faktycznie, korzystając z doświadczenia, czy pewnych znajomości, na przykład mojego taty, który przed laty funkcjonował w przestrzeni publicznej, próbowali wykorzystać swoje stare kontakty do tego, żeby wpłynąć na decyzję syna - mówił.
- Największe wrażenie w tamtym czasie, tak mi się przynajmniej wydaje z perspektywy dzisiejszego dnia, zrobiła na mnie informacja o tym, że jeden z doradców czy współpracowników pana prezydenta Andrzeja Dudy z Gdańska, były radny PiS, specjalnie poprosił o spotkanie mojego ojca i udał się do miejsca, gdzie moi rodzice w tamtym czasie przebywali - powiedział Wypij.
Jak relacjonował, "spotkanie odbyło się na prośbę tej osoby na stacji benzynowej w Pasymiu koło Szczytna". - Miało przebieg kulturalny, acz zdecydowany według tego, co mi opowiedział ojciec. No i przede wszystkim ten pan był zainteresowany tym, czy jest jakaś szansa na zmianę decyzji i jak ta cała sytuacja może się ewentualnie zakończyć - mówił.
- Byłem zaskoczony tym, że ktoś z otoczenia pana prezydenta Andrzeja Dudy może zaangażować się do tego stopnia - dodał.
Wypij dopytywany przez przewodniczącego komisji Dariusza Jońskiego o imię i nazwisko osoby z otoczenia prezydenta, która spotkała się z jego ojcem, przekazał, że był to Jerzy Milewski.
Joński zwrócił uwagę, że firma Jerzego Milewskiego w okresie pandemii zarobiła ogromne pieniądze na testach na COVID-19. Jerzy Milewski był wówczas członkiem Narodowej Rady Rozwoju przy przy Prezydencie RP.
- Wiem także od taty, że z racji jego doświadczenia zawodowego i kontaktów, kontaktowali się z nim funkcjonariusze różnych służb. Wiem, że była to także rozmowa, w której jeden z funkcjonariuszy próbował wpłynąć na ojca, żeby umożliwił spotkanie ze mną. Tata zablokował taką możliwość - mówił.
- Jak rozumiem, celem tego spotkania, z tego, co wywnioskowałem po słowach ojca, było to, by wpłynąć na zmianę mojej decyzji - dodał.
Wypij przytoczył też to, co przeczytał w jednym z artykułów. - Jeżeli nie zmienię zdania to jedna z osób bliskich z mojej rodziny straci pracę i nie będzie mogła kontynuować swojej kariery w administracji publicznej, mimo, że zaczęła pracować długo przed moim zaangażowaniem w politykę - mówił. W tym artykule "osoba z otoczenia Pałacu Prezydenckiego mówiła, że są przekonani, że ostatecznie zagłosuję jak trzeba". - W ich rozumieniu, zakładam za tym, żeby poprzeć nielegalne wybory - wyjaśnił polityk.
Wypij: posłowie Porozumienia dostawali zaproszenia na Nowogrodzką na "rozmowy o Polsce"
Podkreślił, że nie ma wątpliwości, że do "form nacisku i manipulacji opinii publicznej włączyła się wówczas TVP". - Nasz głos był pomijany (w telewizji publicznej - red.). Nie mieliśmy szansy tłumaczyć, że stawką wyborów jest życie i zdrowie obywateli. Wydaje mi się, że w drugiej połowie kwietnia, by pokazać, że można przeprowadzić wybory, odwrócono narrację i w mediach publicznych zaczęto pokazywać, ile osób wyzdrowiało (z COVID - red.). Dla mnie to był jasny sygnał, że opinia publiczna była zmanipulowana (...). Myślę, że o to chodziło, by zbudować wrażenie, że zagrożenia wirusem nie ma lub odchodzi - ocenił polityk.
Zapytany, kto próbował na niego wpłynąć, by zmienił zdanie ws. wyborów kopertowych, odparł, że "w zasadzie chyba wszyscy ówcześni parlamentarzyści Porozumienia dostawali w pewnym momencie zaproszenia na spotkania na Nowogrodzkiej (w siedzibie PiS - red.)".
- Te spotkania się nazywały "rozmowy o Polsce", ale moim zdaniem miała to być rozmowa, za ile. Takimi rozmowami nie byłem zainteresowany. O takich telefonach poinformował mnie poseł (Porozumienia - red.) Stanisław Bukowiec, który ostrzegł mnie, że z tego numeru dzwonią i zapraszają na spotkania na Nowogrodzką. Też byli posłowie, którzy do mnie dzwonili, by rozmawiać o Polsce. Odmawiałem - zeznał Wypij. Dodał, że telefonu od tamtego numeru nie odebrał. Dopytywany, kto dokładnie się z nim kontaktował ws. "rozmów o Polsce", poinformował, że dzwonił do niego europoseł Patryk Jaki (wówczas Solidarna Polska).
"Mieliśmy informację, że możemy być objęci techniką operacyjną polegającą na podłożeniu podsłuchów"
Wypij został zapytany o wywiad, którego udzielił Onetowi, w którym powiedział, że względem niego i jego kolegów sprzeciwiających się organizacji wyborów korespondencyjnych miano stosować techniki operacyjne. Dopytywany był, o jakie techniki chodziło i przez kogo były one stosowane.
- Mieliśmy taką informację kuluarową, która do nas dobiegała z różnych źródeł, że faktycznie możemy być objęci techniką operacyjną polegającą na podłożeniu nam podsłuchów pod telefony, czy rejestracji naszych spotkań - oświadczył polityk.
Jak mówił, "zawsze były to informacje, które z jakiś anonimowych źródeł miały do nas docierać, powołując się jedynie na wspólnych znajomych, które miały ją uwiarygodnić". - To znaczy, żebyśmy poważnie potraktowali ostrzeżenie, że możemy faktycznie być objęci rozpoznaniem tego typu - podkreślił Wypij.
Były poseł Porozumienia był też pytany o stanowisko ówczesnego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego w sprawie przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych. - Kuluarowo wiemy od naszych parlamentarzystów będących lekarzami, że podzielał ich opinie i wątpliwości, także wątpliwości wszystkich profesorów, którzy publicznie zabierali zdanie na temat obiektywnych wątpliwości możliwości przeprowadzenia w sposób bezpieczny tych wyborów. Pamiętam, że publicznie pan minister Szumowski zostawiał sobie pewną furtkę do podjęcia decyzji - zaznaczył Wypij.
- Jeżeli dobrze pamiętam, to poinformował opinię publiczną, że po świętach będzie rekomendował pewne rozwiązania. Wydawało mi się to błędem, bo trzeba było przeciąć tę sprawę na samym początku i żałuję, że pan minister Szumowski wtedy nie podjął jednoznacznej decyzji i nie próbował razem z nami zatrzymać tych nielegalnych wyborów. Zwłaszcza on - jako minister zdrowia - osoba odpowiedzialna za życie i zdrowie Polaków - powiedział polityk.
Wypij: Adam Bielan był autorem pomysłu. Zaraził nim kierownictwo PiS
Pytany, kto według jego wiedzy był pomysłodawcą zorganizowania wyborów korespondencyjnych, odparł, że Adam Bielan. - Był autorem pomysłu, tym pomysłem zaraził kierownictwo PiS, nie informując jak mniemam o danych instytutu Kocha (instytut zdrowia publicznego w Niemczech - red.) które mówiły, że wzrost zakażeń po drugiej turze wyborów w części landów był wyraźny - mówił Wypij.
- Nie informował też o doświadczeniach bawarskich w wyborach do Bundestagu w roku 1957 i wyborach w Bawarii w 1958, że mają całą procedurę przygotowaną na tyle, że mogli pozwolić sobie w poczuciu ogólnego konsensusu wszystkich stron politycznych na to, żeby w drugiej turze uzupełniającej spróbować modelu wyborów całkowicie korespondencyjnych - poinformował.
- Wydaje mi się, że w sposób zmanipulowany wprowadził, mogę domniemywać, kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości w błąd, a potem to już było parcie na ścianę i zderzenie z rzeczywistością. W moim odczuciu sytuacja, w której doszłoby do tych wyborów, byłaby katastrofą - ocenił Michał Wypij.
Przed zakończeniem przesłuchania przewodniczący Dariusz Joński przekazał, że prezydium komisji podejmie decyzję w sprawie zaproszenia świadka na kolejne przesłuchanie w celu zadania następnych pytań. Poinformował, że może dojść do niego 5 lutego, kiedy przed komisją stanie też były szef KPRM Michał Dworczyk.
Jarosław Gowin przed komisją
W piątek przed komisją ma stanąć również były sekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych Artur Soboń. Z kolei w ubiegłym tygodniu przesłuchano byłego wicepremiera w rządzie PiS Jarosława Gowina.
Gowin przed komisją śledczą zeznał, że kiedy sprzeciwił się pomysłowi rządu w sprawie przeprowadzenia głosowania, dostawał sygnały, że ówcześnie rządzący zbierają na niego "haki" - materiały mające go skompromitować, a Zbigniew Ziobro powiedział mu o "naciskach", by skierować przeciwko niemu prokuraturę.
Jak zapowiedział przewodniczący Dariusz Joński, przed komisją staną też były minister zdrowia Łukasz Szumowski, były szef MAP Jacek Sasin oraz były szef KRPM Michał Dworczyk. W planach jest też przesłuchanie byłego premiera Mateusza Morawieckiego oraz prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Komisja ds. wyborów kopertowych
Zadaniem komisji śledczej jest "zbadanie i ocena legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2020 r. w formie głosowania korespondencyjnego przez organy administracji rządowej, w szczególności działań podjętych przez członków Rady Ministrów, w tym Prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego oraz Wiceprezesa Rady Ministrów, Ministra Aktywów Państwowych Jacka Sasina, i podległych im funkcjonariuszy publicznych".
W uchwale powołującej komisję ds. wyborów kopertowych wskazano m.in. na konieczność zbadania procesów legislacyjnych podjętych przez rządzących w związku z tzw. wyborami kopertowymi, podejmowane i wydawane przez nich decyzje administracyjne, a także ustalenie, czy działania rządzących doprowadziły do "niekorzystnego rozporządzenia środkami publicznymi lub innymi, lub niekorzystnego gospodarowania mieniem Skarbu Państwa lub mieniem innych osób prawnych".
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24