Do pięciu lat więzienia grozi dwóm mężczyznom oskarżonym o uszkodzenie mienia, którzy zdaniem prokuratury wybili kamieniem dwie szyby w oknie mieszkania Michała Tuska, syna byłego premiera. Wartość szkody wyniosła 1390 złotych. O akcie oskarżenia w tej sprawie skierowanym do sądu poinformowała w czwartek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk.
3 września ubiegłego roku około godziny 18 dwaj mężczyźni ubrani w koszulki z nacjonalistycznymi motywami wybili szybę w oknie mieszkania w Gdańsku-Wrzeszczu. Lokal należy do Michała Tuska, syna byłego premiera, a obecnie przewodniczącego Rady Europejskiej.
W mieszkaniu, które Tusk zajmuje z żoną i dziećmi, nie było wówczas nikogo.
Wiedzieli, kto mieszka w budynku, w którym wybili szyby
- Osobą, która rzuciła kamieniem był 42-letni Tomasz K., przy czym działał w porozumieniu z 38-letnim Adamem Z. Oskarżeni nie przyznają się do popełnienia zarzuconego przestępstwa. Tomasz K. w toku złożonych wyjaśnień przyznał, że wybił szyby, ale nie zrobił tego celowo. Odrzucił kamień, który miał w ręku. Nie chciał nikomu zrobić krzywdy. Adam Z. odmówił złożenia wyjaśnień - wyjaśniała Wawryniuk.
42-latek sam stawił się w prokuraturze pod koniec stycznia 2018 roku, po tym, jak w mediach opublikowano zdjęcia z monitoringu pokazujące zajście.
W ocenie prokuratora oskarżeni swoim zachowaniem narazili właściciela mieszkania na "bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu". Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej zaznaczyła także, że w ocenie prokuratora oskarżeni wiedzieli, że mieszkanie, w którym wybito szyby, należy do syna byłego premiera Donalda Tuska.
Prokuratura zastosowała wtedy wobec 42-latka wolnościowe środki zapobiegawcze, w tym poręczenie majątkowe w wysokości 1,5 tysięcy złotych, dozór policyjny, a także zakaz opuszczania kraju. Mężczyźnie wydano również zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi w tym zdarzeniu oraz zbliżania się do nich na odległość mniejszą niż 25 metrów.
Giertych: w ciągu 20 lat nie spotkałem takiego umorzenia
Upubliczniając zdjęcia i film, policja nie poinformowała, kto mieszka w lokalu, w którym wybito szybę. Fakt, że mieszkanie zajmuje syn byłego premiera Donalda Tuska wraz ze swoją rodziną potwierdził w rozmowach z dziennikarzami Roman Giertych, pełnomocnik Michała Tuska.
W swoich wypowiedziach na łamach mediów, a także na swojej stronie w portalu społecznościowym Giertych krytykował działania śledczych w tej sprawie. Napisał między innymi: "Nie wpadliście przez kilka miesięcy na to, że jak ma się zdjęcie sprawcy i nie można ustalić jego nazwiska, to warto je upublicznić".
Zdaniem Giertycha "według twierdzeń Policji sprawa wydawała się banalnie prosta, gdyż monitoring nagrał grupę mężczyzn, z nacjonalistycznymi hasłami na ubraniach, jak skandują jakieś hasła, wznosząc w górę pięści, a następnie rzucają kamieniem, rozbijając szybę. Widać było ich twarze (…) Kamień był tak duży, że jego uderzenie, nawet w głowę dorosłej osoby, mogło zabić".
Informował także, że 4 stycznia wysłał do sądu zażalenie na decyzję prokuratury z końca 2017 roku o umorzeniu postępowania z żądaniem upublicznienia wizerunku mężczyzn.
"W mojej dwudziestoletniej praktyce w adwokaturze nie spotkałem takiego umorzenia, jak w sprawie kamieni rzuconych przez szybę w miejsce, gdzie przebywały na co dzień wnuki Donalda Tuska" - pisał wówczas adwokat.
"Umorzenie postępowania nie zakończyło czynności wykrywczych"
Odpowiadając w styczniu na zarzuty pełnomocnika syna byłego premiera, Wawryniuk tłumaczyła, że postępowanie zostało zakończone decyzją o umorzeniu, bo zabezpieczone nagranie z monitoringu i inne czynności prowadzone w tej sprawie nie pozwoliły na ustalenie tożsamości sprawców.
Zaznaczyła wtedy, że "umorzenie postępowania nie zakończyło czynności wykrywczych policji".
Autor: akw//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fakty/TVN24