Platforma Obywatelska zwiększyłaby swoje szanse na wygraną w 2015 roku dzięki połączeniu wyborów parlamentarnych i prezydenckich - uważa mec. Roman Giertych, gość "Faktów po Faktach". Jego propozycję skrytykowali Krzysztof Janik (SLD) i Robert Kwiatkowski (Twój Ruch) twierdząc, że byłby to prezent dla Jarosława Kaczyńskiego.
Giertych argumentował, że takie rozwiązanie pomogłoby przesunąć ciężar kampanii z obozu rządowego na prezydencki. Wyjaśnił, że chodzi o wykorzystanie ogromnego poparcia, jakie zyskał w trakcie swojej kadencji Bronisław Komorowski. - To by oznaczało znaczące zwiększenie szans Platformy Obywatelskiej na uzyskanie pozytywnego wyniku w wyborach parlamentarnych. Myślę, że tej pokusie mało kto będzie mógł się oprzeć - stwierdził.
Wyjaśnił, że Komorowski i tak wygra wybory prezydenckie i jedyne, co może mu się nie udać, to zwycięstwo w pierwszej turze. I dodał: - Pan prezydent na pewno jest patriotą i zdaje sobie sprawę, co by dla Polski oznaczały (...) rządy Prawa i Sprawiedliwości.
Giertych przekonywał także, że pieniądze zaoszczędzone dzięki wspólnym wyborom (ok. 150 mln zł) mogłyby zostać przekazane do resortu obrony.
"Do tego tanga trzeba dwojga"
Z wyborczą strategią Giertycha nie zgodził się Krzysztof Janik. - Jarosław Kaczyński powinien marzyć o takiej ewentualności, bo wtedy może i kandydować na prezydenta, i prowadzić kampanię parlamentarną - stwierdził polityk. Robert Kwiatkowski przekonywał z kolei, że szef PiS byłby wtedy "szefem obozu, który idzie po władzę".
Poseł Twojego Ruchu powiedział, że przy takich "insynuacjach" trzeba najpierw zapytać Komorowskiego o zgodę. - Platforma by może i chciała, ale do tego tanga trzeba dwojga. Sądzę, że prezydent Komorowski i jego współpracownicy znacznie mniej chętni byliby do połączenia tych dwóch kampanii. Komorowskiemu to się zwyczajnie nie opłaca - przekonywał Kwiatkowski.
Wspólne wybory - plan działania
Roman Giertych mówił także o możliwościach "nagięcia" kalendarza wyborczego tak, by wybory dało się przeprowadzić w jednym terminie.
- To jest do zrobienia nawet bez pomocy opozycji - przekonywał Giertych. Opowiadał o dwóch wariantach. Pierwszy to rozwiązanie parlamentu. - Jeśli jest to uzgodnione z prezydentem, to można to zrobić nawet bardzo szybko, w ciągu miesiąca - powiedział mecenas.
Drugi wariant to "trzy kroki, czyli dymisja rządu, powołanie nowego rządu, brak wotum zaufania, dwa tygodnie dla Sejmu, następne dwa tygodnie i można to zrobić spokojnie".
Trzy zgody
Z wizją Giertycha nie zgodził się Janik. - Operacja precyzyjnego przeprowadzenia wyborów tak, by te terminy trafić, musiałaby być poprzedzona sztuką teatralną, której hipokryzję i fałszywość odczyta każdy obywatel - podkreślił. - Ale wtedy śmieje się cała Polska.
- A tak się śmieje na razie z mecenasa Giertycha. Innymi słowy, do tego jego planu trzeba zgody premiera Tuska, prezydenta Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego. Trochę za dużo, może wróćmy na ziemię - podkreślił Kwiatkowski.
Pomysł połączonych wyborów skomentował na Twitterze Paweł Kowal z Polski Razem:
Pomysł wyborów parlamentarnych i prezydenckich w jednym terminie wyszedł z obróbki gabinetowej. Wchodzi w fazę prezentacji próbnej.— Paweł Kowal (@pawelkowalpl) August 16, 2014
Autor: pk//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Senat Rzeczypospolitej Polskiej