Naprawa wymiaru sprawiedliwości była jednym z głównych postulatów koalicji demokratycznej 15 października - powiedział minister sprawiedliwości Adam Bodnar podczas debaty nad wotum nieufności wobec niego. Podkreślał, że działania te są podejmowane, aby "odzyskać zaufanie obywatela do państwa". - Wolny obywatel nie może się bać, że państwo wkroczy do jego domu, będzie sprawdzać różne rzeczy w jego telefonie, będzie się wtrącać w trudne sprawy moralne - dodał. W głosowaniu Sejm odrzucił wniosek o wyrażenie wotum nieufności dla Bodnara.
Sejm debatował w czwartek nad wnioskiem o wotum nieufności dla ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. Wniosek złożyli w styczniu posłowie PiS, a w uzasadnieniu napisali, że działania ministra "stanowią poważne naruszenia zasad porządku konstytucyjnego oraz prawnego RP". W środę wieczorem negatywnie zaopiniowała ten wniosek sejmowa komisja sprawiedliwości i praw człowieka.
W czwartkowym głosowaniu na sali plenarnej Sejm odrzucił wniosek o wyrażenie wotum nieufności dla ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. Głosowało 425 posłów. Za wnioskiem było 191, przeciw opowiedziało się 234. Nikt się nie wstrzymał od głosu.
Bodnar: Ze względu na skalę nadużyć nie ma dnia do stracenia. Nie zawrócimy z obranej drogi
Przed głosowaniem wystąpił minister Adam Bodnar, który już na początku swojej wypowiedzi podziękował za dzisiejszą debatę, bo - jak ocenił - "to jest dobra okazja, aby przedstawić, z jakimi wyzwaniami trzeba się mierzyć przy dokonywaniu reformy wymiaru sprawiedliwości".
- Naprawa wymiaru sprawiedliwości była jednym z głównych postulatów koalicji demokratycznej 15 października - przypominał.
- Po to to robimy, aby odzyskać zaufanie obywatela do państwa, zwłaszcza zaufanie do sądów i prokuratury. Bo wolny obywatel nie może się bać, że państwo wkroczy do jego domu, będzie sprawdzać różne rzeczy w jego telefonie, będzie się wtrącać w trudne sprawy moralne. Obywatel nie może żyć w państwie, w którym policja i prokurator kojarzy się z grozą, przemocą i niebezpieczeństwem - podkreślał.
- Tymczasem mierzymy się z efektami konsekwentnych działań budowania państwa, które nie spełniały kryteriów państwa demokratycznego oraz erozji państwa prawa. Model ten polegał na podporządkowywaniu bieżącym interesom politycznym funkcjonowania wszystkich instytucji podległych władzy. Przejawiał się poprzez wpływ na funkcjonowanie sądów i prokuratur - kontynuował minister.
Bodnar oświadczył też: - Zdaję sobie sprawę, że ze względu na skalę nadużyć nie ma dnia do stracenia i że konieczne są różne kompleksowe działania dotyczące wymiaru sprawiedliwości.
- I chciałbym podkreślić, że my nie zawrócimy z obranej drogi, bo wiemy, jak ważne to jest dla Polaków, dla odzyskania wiarygodności Polski także w kontekście biznesowym - dodał.
"Polskie państwo atakowało swoich własnych sędziów za pieniądze publiczne"
Minister przypominał też zmiany, jakie wprowadzono lub planowano wdrożyć w wymiarze sprawiedliwości w czasie rządów PiS. Wymienił w tym kontekście m.in. "reformę Sądu Najwyższego z 2017 roku, która polegała na tym, że wszyscy sędziowie Sądu Najwyższego tracą stanowiska, a później minister Ziobro wybiera, którzy zostają".
- I tylko dzięki obywatelom protestującym na ulicach i dzięki wetu prezydenta ta ustawa nie została zrealizowana. Ale co później się stało? Postanowiono zmniejszyć wiek emerytalny sędziów Sądu Najwyższego i w ten sposób 20 sędziów pożegnano. I znowu, gdyby nie Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, to pewnie oni nie mogliby nigdy wrócić do orzekania - kontynuował.
Mówił też, że "w ciągu sześciu miesięcy od wejścia w życie ustawy w 2017 roku minister Ziobro pożegnał 159 prezesów i wiceprezesów sądów". - Siedmiu sędziów zostało zawieszonych przez Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, w tym tak znani sędziowie jak sędzia (Piotr) Gąciarek, sędzia (Igor) Tuleya czy sędzia (Paweł) Juszczyszyn - wyliczał. Bodnar podkreślał, że "sędziowie byli szykanowani przez rzeczników dyscyplinarnych". - Niektórzy sędziowie mieli postępowania dyscyplinarne za treść orzeczeń - zauważył. - Wreszcie Polska Fundacja Narodowa za pieniądze 17 największych państwowych firm zrealizowała kampanię billbordową, która miała ośmieszać polskich sędziów. Polskie państwo atakowało swoich własnych sędziów za pieniądze publiczne - dodał.
Minister: symbolem dawnej prokuratury stał się garaż prokuratora Ziarkiewicza
Odniósł się też o sytuacji w prokuraturze, mówiąc, że na początku w 2016 roku 114 prokuratorów zostało zdegradowanych, a "niektórzy prokuratorzy byli karnie delegowani" do pracy w innych miejscowościach.
- Symbolem dawnej prokuratury stał się garaż pana prokuratora (Jerzego) Ziarkiewicza, w którym zgromadzono akta postępowań, z których sprawy po prostu miały się nie toczyć. Gdyby nie zatroskany kierowca, który nie miał jak wprowadzić samochodu do garażu, to może byśmy się w ogóle nie dowiedzieli, że tam jakiekolwiek akta postępowań są zgromadzone - mówił.
- Co więcej, każdego dnia media donoszą o różnych newralgicznych sprawach, co do których trudno było liczyć na aktywność prokuratury - dodał.
Według niego "częścią sprawowania aparatu władzy stały się media publiczne, które nie dość, że korzystały z różnych materiałów gromadzonych właśnie przez prokuraturę", ale też "urządzały kampanię nienawiści w stosunku do poszczególnych grup społecznych bądź w stosunku do grup zawodowych".
- Podważone zostały relacje państwa polskiego z Unią Europejską i zamiast budować te relacje, zamiast kształtować jakąś względną lojalność w stosunkach, to poprzedni rząd wolał walczyć cały czas z Komisją Europejską, Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej, a jedynym sojusznikiem stały się Węgry. Węgry, których pozycja, powiedziałbym, jest dość wątpliwa, jeśli chodzi o to, co obecnie robią w Unii Europejskiej - mówił dalej szef MS.
Bodnar o kolejnych działaniach
- Musimy doprowadzić do naprawnienia naszego porządku prawnego w zgodzie z orzecznictwem TSUE i ETPCz - wskazywał szef MS.
Bodnar przekonywał, że "działania, które będą realizowanie w najbliższych tygodniach i miesiącach, to będą działania, które będą służyły naprawie wymiaru sprawiedliwości". - W Sejmie jest już ustawa o Krajowej Radzie Sądownictwa, za chwilę trafi Prawo o ustroju sądów powszechnych, Trybunale Konstytucyjnym, Sądzie Najwyższym, trafi także ustawa o statusie pracowników sądów i prokuratur i wreszcie ustawa o rozdzieleniu urzędów ministra sprawiedliwości oraz prokuratora generalnego - zapowiedział.
- Czeka nas najważniejsza debata, dotycząca statusu sędziów powołanych po 2018 - podkreślił minister. Zadeklarował, że zdaje sobie sprawę ze związanych z tym trudności. - Trzeba doprowadzić do sytuacji, w której każdy sędzia ma legitymowany, konstytucyjny status, a jednocześnie trzeba to zrobić w taki sposób, aby system prawny dalej działał, dalej funkcjonował. Liczę na dialog z państwem - mówił, zwracając się do posłów. Wyraził również nadzieję na współpracę w tej kwestii z prezydentem Andrzejem Dudą.
Szef MS wskazał również, że konieczne jest uregulowanie kwestii biegłych w sądach, a także statusu pracowników sądów. - Trzeba zadbać o ich status i określenie ich ścieżki zawodowej, drogi kariery - powiedział, wskazując, że chodzi o dziesiątki tysięcy osób, które nie są sędziami referendarzami czy asesorami.
Wystąpienia klubów i kół
Wcześniej politycy przedstawiali stanowiska klubów i kół. Zbigniew Konwiński (KO) oświadczył, że "klub Koalicji Obywatelskiej stoi murem za sprawiedliwością i ładem, które przywraca na nowo minister Bodnar". - Powodzenia panie ministrze - zwrócił się do szefa MS.
Michał Woś przedstawiał stanowisko klubu PiS. Według niego minister Bodnar "zapisze się w historii czarnymi literami". - Bo nikt w tak krótkim czasie nie był w stanie zdemolować polskiej praworządności - dodał.
Tomasz Zimoch (Polska 2050) zapewnił, że jego klub PSL-Trzecia Droga będzie "przeciw fatalnemu wnioskowi" o wyrażenie wotum nieufności.
Krzysztof Paszyk (PSL) wskazywał, że "Prawo i Sprawiedliwość pokazało w ostatnich latach, że właściwie nie ma granicy, której nie są w stanie przekroczyć". - I niestety brniecie dalej – ocenił. Stierdził, że "minister Bodnar sprząta, naprawia wymiar sprawiedliwości po waszych ośmiu fatalnych latach".
- Zrujnowaliście każdą instytucję wymiaru sprawiedliwości, w efekcie czego dzisiaj każda Polka, każdy Polak nie ma pewności, nie ma gwarancji, że jego rozstrzygniecie przed sądem będzie miało walor trwały. Polska płaci gigantyczne odszkodowania jako państwo za to, co zrobiliście z wymiarem sprawiedliwości – kontynuował. Oznajmił, że także jego klub będzie przeciwko wyrażeniu wotum nieufności.
W imieniu Lewicy głos zabrała przewodnicząca klubu Anna Maria Żukowska. Jak mówiła, wszystko to, co robił PiS za swoich rządów, było "zaprzeczeniem prawa i zaprzeczeniem sprawiedliwości".
- To, co zrobiliście, wymaga gruntownej naprawy - podkreśliła. Przyznała, że polski wymiar sprawiedliwości nigdy nie był w najlepszym stanie, ale, jak mówiła, PiS nie naprawiło patologii w tym obszarze. Wskazała, że Zbigniew Ziobro, pełniący funkcję ministra sprawiedliwości przez łącznie 11 lat (w latach 2005-2007 i 2015-2023 - red.), miał największy wpływ na wymiar sprawiedliwości, ale nie wykorzystał okazji, zajmując się głównie upolitycznieniem sądów czy prokuratury.
Żukowska stwierdziła, że minister Bodnar "ma świętą cierpliwość, żeby się tym teraz zajmować". - Ma dużo do zrobienia. Stara się to zrobić jak najszybciej i zgodnie z prawem, a nie tak jak wy - na rympał - zwróciła się do polityków PiS. Zadeklarowała, że Lewica "będzie stała po stronie" Bodnara i zagłosuje przeciw wnioskowi.
Sławomir Mentzen (Konfederacja) poinformował zaś, że jego klub poprze wotum nieufności. Jak ocenił, o Bodnarze można powiedzieć jedną dobrą rzecz: że on jeden rzeczywiście ciężko pracuje. - Niestety ta praca polega na łamaniu prawa, niszczeniu instytucji, demolowaniu systemu prawnego, deptaniu praworządności, o która tak zabiegaliście - dodał.
Kaleta: konstytucja, ustawy przestały obowiązywać
Przed oświadczeniami klubów i kół głos w debacie - jako pierwszy - zabrał Sebastian Kaleta z klubu PiS, jeden z autorów wniosku, który przedstawił jego uzasadnienie. Według niego pracę Bodnara można określić jako "kronikę kryminalną". - Porządek prawny w Polsce, czyli konstytucja, ustawy przestały obowiązywać. Dzisiaj obowiązują okólniki, komunikaty, opinie, ale przede wszystkim wola polityczna - mówił.
Dodał, że "innym poważnym zarzutem wobec pana ministra Bodnara jest jego służalczość" wobec instytucji międzynarodowych. - Rozściela czerwony dywan przed urzędnikami, którzy przez lata atakowali polską suwerenność - mówił poseł PiS.
Występujący po nim Marcin Warchoł (klub PiS), uzasadniając wniosek, zarzucał zaś, że Bodnar "działa w interesie unijnych namiestników". - Jest zbrojnym ramieniem Brukseli - dodał.
Przewodnicząca komisji sprawiedliwości i praw człowieka Kamila Gasiuk-Pihowicz (KO) przedstawiała sprawozdanie ze środowej komisji. Oznajmiła, że "dyskusja była szczegółowa, bardzo wyczerpująca". - W toku dyskusji wyłoniły się dwa obozy: jeden, stojący na stanowisku, że należy przywrócić ład konstytucyjny w Polsce i drugi, broniący stanu rzeczy wprowadzonego w czasie długich 10 lat rządów Zbigniewa Ziobry (w resorcie - przyp. red.) - powiedziała.
Kamila Gasiuk-Pihowicz podkreśliła, że sformułowane w uzasadnieniu wniosku zarzuty w istotnej części dotyczą działań Adama Bodnara jako prokuratora generalnego, a nie ministra sprawiedliwości. - W tej części czyniło je nieuzasadnionymi - stwierdziła. - Wskazuje to jednak jednoznacznie na to, co stanowi główną oś zainteresowania posłów PiS i Solidarnej Polski i że są to działania Adama Bodnara ukierunkowane na odpolitycznienie prokuratury, tak by mogła działać (…) w nieskrępowany sposób - oceniła.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24