Mam przeświadczenie, że to się skończy doniesieniami do prokuratury - mówi nowy dyrektor generalny Lasów Państwowych Witold Koss, pytany przez dziennikarkę "Czarno na białym" Olgę Orzechowską o akcję promocyjną zorganizowaną przez jego poprzedników. Kosztowała kilkadziesiąt milionów złotych, a efektów nie widać.
Więcej o tej sprawie już wkrótce w programie "Czarno na białym" TVN24.
Jedną z pierwszych decyzji po objęciu w styczniu stanowiska przez Witolda Kossa było rozpoczęcie audytu prawnego i finansowego we wszystkich nadleśnictwach. Nowe szefostwo Lasów Państwowych (poprzednie było politycznie kontrolowane przez Suwerenną Polskę) przygląda się m.in. organizowanym w ubiegłych latach konkursom, działaniom promocyjnym i sprzedaży nieruchomości.
Prześwietlana jest m.in. kampania billboardowa z 2023 roku, na którą ówczesne szefostwo Lasów planowało wydać nawet 65 milionów złotych.
- Na chwilę obecną tych wydatków nie da się rozliczyć - mówi Koss.
Dwa tysiące billboardów za 65 milionów
Pierwsza wzmianka o kampanii billboardowej pojawiła się w 2022 roku w listopadowym numerze Biuletynu Informacyjnego Lasów Państwowych. Opublikowano w nim informację o zarządzeniu Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych z 11 października 2022 r. Wynika z niej, że ówczesny dyrektor Józef Kubica zatwierdził "ogólnopolski program promujący prowadzoną przez Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe trwale zrównoważoną gospodarkę leśną, ochronę przyrody oraz ochronę dziedzictwa kulturowego poprzez wykonanie i montaż na terenie całego kraju billboardów promocyjnych".
Do bardziej szczegółowych informacji dotarł wówczas dziennikarz "Gazety Wyborczej" Aleksander Gurgul. Jak ustalił na podstawie wewnętrznych dokumentów LP, w nadleśnictwach w całej Polsce miało stanąć 2 tysiące billboardów, a Generalna Dyrekcja była gotowa wydać na ten cel nawet 65 milionów złotych. Pieniądze na kampanię miały pochodzić z funduszu leśnego, w którym partycypują wszystkie (430) nadleśnictwa w Polsce.
Skąd tak duża kwota? - Na ten moment nie jesteśmy w stanie zidentyfikować całego biznesplanu tego przedsięwzięcia i jakichkolwiek śladów kalkulacji. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że kosztorysu po prostu nie ma - mówi Witold Koss.
Zgodnie z zarządzeniem Józefa Kubicy billboardy miały stanąć "w pobliżu parkingów leśnych, obiektów infrastruktury turystycznej, siedzib nadleśnictw i innych obiektów Lasów Państwowych". Ich projekt miał opracować Ośrodek Kultury Leśnej w Gołuchowie, a za wykonanie i montaż miały odpowiadać należące do LP Zakład Budowlano-Drogowy "Bieszczady" i Ośrodek Techniki Leśnej w Jarocinie razem z innymi jednostkami leśnymi. Całość projektu miała więc być realizowana przez jednostki podległe Generalnej Dyrekcji LP.
Miliony z "wolnej ręki"
W kwietniu 2023 r. zamówienie na billboardy, zgodnie z zapowiedzią, otrzymał Zakład "Bieszczady". Ośrodek Kultury Leśnej w Gołuchowie, który miał koordynować kampanię, udzielił mu zamówienia z tzw. wolnej ręki, zgodnie z procedurą in-house. Oznacza to, że zrezygnował z rozpisania przetargu i zlecił wykonanie zadania jednostce podległej Lasom Państwowym. Warunek był jeden: do zadania nie mogli zostać zatrudnieni podwykonawcy spoza sektora publicznego. Ale jak ustaliła dziennikarka TVN24, tak było tylko w teorii.
Mimo początkowych szacunków zakład miał wykonać i zamontować billboardy za niższą kwotę - łącznie 35 milionów złotych.
Wartość zamówienia na produkcję i montaż billboardów dla Lasów Państwowych znacznie przekraczała kwoty zadań realizowanych do tej pory przez "Bieszczady" i było to jedyne zlecenie spółki w 2023 roku. Przedsiębiorstwo wcześniej zajmowało się głównie remontami i pracami budowlanymi.
Podzlecanie to "łamanie prawa zamówień publicznych"
Dyrektorka Ośrodka Kultury Leśnej w Gołuchowie Ewa Jedlikowska potwierdza w rozmowie z "Czarno na białym", że udało jej się zredukować koszt produkcji billboardów do 35 milionów złotych. W maju 2023 r. przekazała na konto ZBD "Bieszczady" 23 miliony złotych na realizację części zadania.
- Rozmawiałem z prezesem tej spółki i on mi powiedział wprost, że oni mają bardzo małe siły i środki do tego, żeby zajmować się tak dużym zadaniem, ale w związku z tym, że jest to spółka, której właścicielem są Lasy Państwowe, to jeżeli oni dostają rozkaz, to po prostu go wykonują - mówi Aleksander Gurgul z "Wyborczej".
Reporterka CnB znalazła dowody na to, że ZBD "Bieszczady" zatrudnił do wykonania billboardów zewnętrznych podwykonawców. Co więcej, część z nich twierdzi, że zakład nie zapłacił im za wykonaną pracę.
Łukasz Daniel, prezes spółki Helios Constructions, w rozmowie z Olgą Orzechowską przekonuje, że współpraca z Lasami Państwowymi doprowadziła jego firmę na skraj upadku. Opowiada, że spółka "Bieszczady" zleciła mu zaprojektowanie, a potem także wykonanie i zmontowanie 1400 sztuk billboardów. Do dzisiaj spółka zapłaciła jedynie za 70 proc. zamówienia, mimo że współpraca miała zakończyć się w listopadzie.
O firmę Helios spytaliśmy obecnego Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych Witolda Kossa. - Nie, nie znam tej firmy - usłyszeliśmy w odpowiedzi. Gdy dopytaliśmy, czy Generalna Dyrekcja wie cokolwiek o podwykonawcach zatrudnionych do produkcji billboardów dla Lasów Państwowych, Koss sprecyzował, że nie mają oficjalnie takiej wiedzy, która mogłaby wynikać np. z dokumentów.
- Wiemy, że to podwykonawstwo się już wydarzyło w związku z tym, że niektórzy z podwykonawców zaczęli się zgłaszać do nas, że mają problemy z rozliczeniem zlecenia - mówi Koss. - Podzlecanie przez firmę "Bieszczady" innym podwykonawcom to jest absolutne łamanie prawa zamówień publicznych - dodaje.
Należąca do Łukasza Daniela firma Helios Constructions nie była jedynym podwykonawcą spółki "Bieszczady". Wyprodukowanie 600 konstrukcji zleciła także firmie ze Skarżyska-Kamiennej. - W toku postępowania ofertowego wysłałem moją ofertę. Ona dotyczyła 600 sztuk - potwierdza w rozmowie z TVN24 prezes firmy i dodaje, że osobiście kontaktował się z nim prezes Zakładu "Bieszczady". - Co dalej się z tym towarem dzieje, przyznam szczerze, nie wiem. Nie widziałem tych billboardów nigdzie. Ta spółka samodzielnie miała montować i stawiać - mówi.
Gdzie są te billboardy?
Zgodnie z dokumentem dotyczącym udzielenia zamówienia spółce "Bieszczady" billboardy promujące Lasy Państwowe miały stanąć w nadleśnictwach do 10 grudnia 2023 roku. Stanęło kilkaset, ale nie wiadomo dokładnie ile. Na początku stycznia Ewa Jedlikowska, ówczesna szefowa Ośrodka Kultury Leśnej w Gołuchowie, rozesłała do nadleśnictw pismo z prośbą o wskazanie liczby i lokalizacji posadowionych stelaży pod billboardy.
Do dzisiaj nie wiadomo też, co miało się znaleźć na billboardach, bo te, które już stoją, są… puste. Pytana o to, Jedlikowska zaprzecza, by Lasy miały przygotowany konkretny projekt graficzny.
Oprócz billboardów ustawionych w części nadleśnictw w co najmniej kilku miejscach w kraju zorganizowano składowiska części do stelaży. Stalowe elementy zalegają m.in. pod Poznaniem, w Bystrzycy Kłodzkiej i na placu należącym do ZBD "Bieszczady" niedaleko granicy ze Słowacją.
Co z milionami?
12 stycznia Ewa Jedlikowska została odwołana ze swojego stanowiska. Witold Koss potwierdza, że ma to związek m.in. z kampanią billboardową. - Tak, między innymi, ale było tam też wiele innych zastrzeżeń do funkcjonowania Ośrodka Kultury Leśnej w Gołuchowie - mówi.
Nowa Dyrekcja Generalna Lasów Państwowych prowadzi audyt, który ma wyjaśnić, co stało się z milionami z Funduszu Leśnego przeznaczonymi na kampanię billboardową. Witold Koss poinformował, że Generalna Dyrekcja LP przekazała OKL w Gołuchowie 35 milionów złotych, ale około 1/3 tej kwoty ośrodek zwrócił na konto dyrekcji. Potwierdza to relacja Ewy Jedlikowskiej, którą pytaliśmy o rozliczenia między jej ośrodkiem a spółką "Bieszczady".
- Ja kilkakrotnie prosiłam o to, żeby (prezes Zakładu "Bieszczady" - red.) przedstawił mi rozliczenie tego projektu, żebym mogła rozliczyć te 23 miliony złotych. Bardzo mi zależało na tym, żeby rozliczyć prezesa i wtedy dopiero dostałam informację, że jest podwykonawca, a on mi nie zgłaszał tego, gdy była podpisywana umowa, ja takiej informacji nie miałam - mówi nam przez telefon była już szefowa OKL.
O kwestie rozliczeń i zatrudniania podwykonawców chcieliśmy spytać prezesa ZBD "Bieszczady". Niestety, mimo wielu prób kontaktu, nie odebrał od nas telefonu.
Co z billboardami?
Generalna Dyrekcja LP cały czas zastanawia się, co zrobić z setkami billboardów, które stoją lub leżą na terenie całego kraju. - Mam takie przeświadczenie, że to się skończy doniesieniami do prokuratury - przyznaje Witold Koss. Pytany, co na chwilę obecną wynika z audytu, stwierdza, że problemem są "braki dokumentacji i niejasności związane z procedurami o podwykonawstwie".
Gdy dopytujemy, co stanie się teraz z wyprodukowanymi i częściowo postawionymi billboardami, odpowiada: - Rozważaliśmy kilka wariantów - albo kontynuowanie programu, albo wydzierżawienie billboardów, albo wręcz ich odsprzedaż. Najbardziej realnie wygląda scenariusz, w którym jednak sprzedajemy te instalacje. Oczywiście to pewnie będzie wiązało się ze stratami.
A te w ciągu kilku tygodni mają zostać oszacowane i przekazane do publicznej wiadomości.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: "Czarno na białym" TVN24