- Kluczowe jest ustalenie, kto tę osobę prowadził, kto z tą osobą współpracował, czy jest to część większej siatki. Nie wydaje mi się, żeby to był taki samotny wilk - mówił w "Tak jest" na antenie TVN24 o sprawie Tomasza Szmydta były szef CBA i CBŚ Paweł Wojtunik.
Agencja informacyjna BiełTA opublikowała w poniedziałek relację z konferencji prasowej, na której Tomasz Szmydt, sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego - zamieszany w aferę hejterską, która miała na celu szkalowanie sędziów przeciwnych reformom sądownictwa wprowadzanym przez Zjednoczoną Prawicę - poinformował, że zwraca się do białoruskich władz o azyl.
Czytaj więcej: Co wiemy o sędzim, który poprosił o azyl na Białorusi
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wszczęła czynności kontrolne w celu zweryfikowania zakresu informacji niejawnych do których, w związku ze sprawowaną funkcją i prowadzonymi sprawami, miał dostęp Szmydt jako sędzia WSA w Warszawie. Prokuratura Krajowa prowadzi zaś czynności sprawdzające "w kierunku" szpiegostwa.
Wojtunik: nie wydaje mi się, żeby to był samotny wilk
Do sprawy w programie "Tak jest" na antenie TVN24 odniósł się były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego i Centralnego Biura Śledczego Paweł Wojtunik. - Kluczowe jest ustalenie, kto tę osobę prowadził, kto z tą osobą współpracował, czy jest to część większej siatki. Nie wydaje mi się, żeby to był taki samotny wilk. Kto jeszcze z otoczenia tej osoby może być niebezpieczny dla interesów państwa - mówił.
- Zadałbym pytanie, jak to jest możliwe, że ten człowiek, który niewątpliwie od kilku lat współpracował z państwem wrogim Polsce, czy państwami wrogimi Polsce, przeszedł tak błyskotliwą karierę. Jak to jest możliwe, że znalazł się w otoczeniu wiceministra sprawiedliwości? Jak to jest możliwe, że uczestniczył w reformach czy deformach wymiaru sprawiedliwości? Jak to jest możliwe, że awansował do sądu administracyjnego? - pytał były szef CBA.
- Wydaje mi się, że służby polskie zajmowały się bardziej polskimi obywatelami, polskimi sędziami, polskimi urzędnikami, polskimi politykami wrogimi wobec jednej partii niż zagrożeniami zewnętrznymi. I to zawsze angażuje ludzi i powoduje, że nie ma się czasu na realne zagrożenia i walkę z realnymi wrogami, a nie tymi wewnętrznymi, wyimaginowanymi - dodał.
Co wiedział Szmydt? Wojtunik: to jest kopalnia wiedzy
Wojtunik został zapytany o to, co Szmydt mógł wiedzieć i jakie informacje mógł dostarczyć obcym służbom. - Pierwsza wiedza, moim zdaniem chyba najbardziej użyteczna dla wywiadów, to nie ta konkretna wiedza z teczek, z którymi się zapoznawał, ale to wiedza dotycząca sytuacji w ministerstwie czy w instytucjach, w których pracował - odpowiedział.
- Pogłosek, plotek. Wiedza na temat polityków, wśród których się obracał. Nie tylko wiedza plotkarska, ale wiemy, że ta osoba była również uczestnikiem działań koordynowanych, sterowanych, działań hejterskich. W związku z tym dysponuje na pewno wiedzą na temat wielu, wielu kompromatów (materiałów kompromitujących - red.) - kontynuował.
Tomasz Szmydt orzekał m.in. w sprawach dotyczących wydania danej osobie poświadczenia bezpieczeństwa w zakresie dostępu do informacji niejawnych. - Certyfikaty bezpieczeństwa wydaje się osobom, które mają w przyszłości pracować z danymi, których ujawnienie może narazić na szkodę interes i bezpieczeństwo państwa. Ta osoba (Szmydt - red.) dostęp do takich materiałów miała - stwierdził Wojtunik.
Jak przekazał, osoba ubiegająca się o takie poświadczenie musi wypełnić specjalną ankietę. - To jest taka całościowa spowiedź z życia. Od danych bardzo osobistych, danych dotyczących życia osobistego, rodzinnego, aktualna lista członków rodziny z ich adresami, miejscami zatrudnienia, stan majątkowy, numery kont, wyciągi z kont. Wreszcie wszelkie dane na temat życia intymnego, używek. Jest to kopalnia wiedzy - mówił.
Wojtunik: te osoby mogą być teraz celami działań służb
Wojtunik stwierdził, że osoby, o których informacje od Szmydta pozyskały wrogie służby "mogą być celami werbunku, mogą być celami działań dyfamacyjnych, kompromitacyjnych". - Są to dane pochodzące z teczek, z reguły ściśle tajnych, również dotyczących tajemnic nie tylko Polski, ale naszych sojuszników - dodał.
- Myślę, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i SKW (Służba Kontrwywiadu Wojskowego - red.) już wiedzą, jakich osób dotyczyły te postępowania i że ten remanent już jest zrobiony. I na pewno muszą te osoby zostać otoczone taką swoistą opieką operacyjną. Pewnie służby będą szacować, które z tych informacji są wykorzystywane - stwierdził.
- Jest jeszcze druga kategoria osób. Potencjalnych wspólników tej osoby (Szmydta - red.), czy promotorów tej osoby, czy osób przez niego promowanych. (...) Abstrahując od tego, kogo to dotyczy, jakiego ministra, jakiej partii, to te osoby powinny rozumieć to, że będą przez organy państwa traktowane nieufnie, że będą weryfikowane ich kontakty, ponieważ były związane z osobą, która dokonała, w celach rosyjskiej i białoruskiej propagandy, jawnej, bezczelnej zdrady państwa - mówił Wojtunik.
- Wszyscy, których w telefonie miał ten pan, albo wszyscy, którzy mieli jego telefon w swoim telefonie, wchodzą od dzisiaj w krąg osób potencjalnie podejrzewanych o związek z jego działalnością, wspieranie jego działalności. I rolą teraz służb jest to, i mam pełne zaufanie, że to stanie zrobione, wyjaśnienie wszelkich aspektów tej sprawy - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24