Rosjanie nieustannie atakują zakłady Azowstal, ostatni bastion ukraińskiej obrony w obleganym Mariupolu nad Morzem Azowskim. - Nikt na dzisiaj nie jest w stanie nawet mniej więcej powiedzieć, ile może być ofiar - mówił w "Faktach po Faktach" Andrzej Iwaszko, prezes Polsko-Ukraińskiego Stowarzyszenia w Mariupolu. Odniósł się także do planowanej przez Rosjan defilady z okazji Dnia Zwycięstwa, która ma odbyć się także w zniszczonym przez nich mieście. O sytuacji w Odessie mówiła z kolei Daria Korsak, studentka, która niedawno opuściła to miasto.
Ukraiński wywiad poinformował w środę, że rosyjscy okupanci w Mariupolu szykują paradę wojskową na 9 maja, gdy w Rosji obchodzony jest Dzień Zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami. - Jak wiemy, [rzecznik Kremla Dmitrij - przyp. red.] Pieskow zaprzeczył organizacji takiej parady, ale skoro on zaprzeczył, to na pewno to zorganizują - ocenił w sobotnich "Faktach po Faktach" Andrzej Iwaszko, prezes Polsko-Ukraińskiego Stowarzyszenia w Mariupolu.
Zwrócił uwagę, że w tak zwanych obozach filtracyjnych Rosjanie przetrzymują około dwóch tysięcy mężczyzn, których mogą wykorzystać do przemarszu jeńców w Mariupolu. - Zebrali ich właśnie dlatego, żeby zrobić ładny obrazek - powiedział. - Dla nich [Rosjan-red.] najważniejsze to pokazać, jak oni wyłapali, ilu wzięli do niewoli tych rzekomych nazistów, o których mówią - powiedział gość "Faktów po Faktach".
Iwaszko: nikt nie jest w stanie powiedzieć, ile jest ofiar
Doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko przekazał w sobotę, że pod gruzami każdego zniszczonego przez wojsko rosyjskie budynku w Mariupolu znajduje się po 80-100 ciał. Powołał się na relację mężczyzny, który pod naciskiem żołnierzy rosyjskich, a także aby wyżywić swoją rodzinę, zgodził się usuwać gruzy. "Człowiek wytrzymał tylko kilka dni. Mówi, że ludzie, którzy tak pracowali, wymiotowali i wpadali w stupor (osłupienie). Regularnie zdarzyły się napady histerii. Wszystko dlatego, że ilość ciał ludzkich i ich kawałków pod gruzami odbiera rozum" - relacjonował.
Pytany o te doniesienia oraz o to, ile osób mogło zginąć z rąk Rosjan w Mariupolu, Iwaszko zaznaczył, że "nikt na dzisiaj nie jest w stanie nawet mniej więcej powiedzieć, ile może być ofiar". - Mówi się teraz o 23 tysiącach ofiar śmiertelnych - powiedział, zastrzegając jednocześnie, że wciąż prowadzone są pracę przy odgruzowywaniu miasta i "w takich budynkach może być jeszcze ogromna liczba mieszkańców".
- To jest naruszenie wszystkich możliwych konwencji przez żołnierzy rosyjskich, chociaż trudno mi ich nazwać żołnierzami - kontynuował Iwaszko. - Sytuacja w Mariupolu jest straszna. Szacuje się, że tylko w ekwiwalencie trotylowym na Mariupol zrzucono dwa razy więcej tego trotylu niż na Hiroszimę - powiedział.
"Przez te parę dni będzie bardzo niebezpiecznie"
Drugim gościem "Faktów po Faktach" była Daria Korsak, ukraińska studentka Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Korsak wyjaśniała, że wyjechała z Odessy do obwodu tarnopolskiego w zachodniej Ukrainie. - Jestem teraz oficjalnie uchodźcą, chociaż do końca wojny nie chciałam uciekać z Odessy, ale jak wiadomo, już dzisiaj były ataki rakietowe na Odessę - mówiła.
- Wszystko, co oni mogą zrobić teraz w Odessie i w regionie, to tylko rakiety. U nas jest bardzo mocna obrona przeciwlotnicza, ale jak leci dużo rakiet, to nasza obrona nie może zniszczyć każdej - podkreśliła.
Korsak dodała, że miała również obawy o to, co Rosjanie mogą robić przed zbliżającymi się obchodami Dnia Zwycięstwa. - Oni będą robić wszystko, żeby zniszczyć - tak jak mówią - nacjonalistów w Ukrainie i dlatego przez te parę dni będzie bardzo niebezpiecznie - oceniła.
Pytana o to, czy obawia się, że Odessa może zostać zniszczona w takim stopniu jak Mariupol, Korsak opowiedziała przecząco. - Dużo osób mówi, że Odessa może zostać drugim Mariupolem, ale różnica jest taka, że Mariupol jest przy granicy z Rosją, a my nie - wskazała.
Dopytywana, jak wygląda obecnie sytuacja w Ukrainie, rozmówczyni TVN24 zwróciła uwagę na problemy z paliwem. - Brakowało nam benzyny, żeby dojechać do Polski. Jestem w zachodniej Ukrainie, bo mieliśmy siły, żeby dojechać tylko do zachodniej Ukrainy. Dalej wyruszamy do Polski. Dla nas cel numer jeden to dojechać do granicy i mam nadzieję, że tam będzie pomoc - powiedziała.
Źródło: TVN24