Agnieszka Romaszewska-Guzy, dyrektorka Telewizji Biełsat powiedziała w TVN24, że jej zdaniem, włączenie się Białorusi w wojnę oznaczałoby liczne problemy dla Alaksandra Łukaszenki. Przypomniała, że społeczeństwo białoruskie jest bardzo sterroryzowane i za najmniejsze okazanie niezadowolenia można trafić do więzienia. Ale w Białorusinach zaszła też wielka zmiana.
Istnieje duże ryzyko ataku z Białorusi na Wołyń – poinformował w niedzielę portal Ukrainska Prawda, powołując się na sztab generalny Sił Zbrojnych Ukrainy oraz własne źródła w wywiadzie i wojsku. Na opinię sztabu powołało się w niedzielę biuro (kancelaria) prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, które poinformowało o wysokim ryzyku ataku na Wołyń - podała agencja Reutera. Według ukraińskiego wywiadu w ciągu najbliższego dnia, dwóch Białoruś przystąpi do wojny po stronie Rosji.
O tym czy faktycznie wojska białoruskie mogą się przyłączyć do rosyjskiej inwazji na Ukrainę mówiła w niedzielę w TVN24 Agnieszka Romaszewska–Guzy, dyrektorka Telewizji Biełsat.
Putin naciska, ale wojna sprawi wiele kłopotów Łukaszence
- Cały czas istnieje niebezpieczeństwo, że Łukaszenka ostatecznie zdecyduje się wprowadzić białoruską armię na Ukrainę. Cały czas uczestniczy w tej wojnie, udostępniając terytorium Białorusi. Natomiast do tej pory, pomimo różnych informacji, białoruska armia nie została wprowadzona. Oczywiście istnieje niebezpieczeństwo, że to się w końcu stanie, bo nacisk Putina jest ogromny. Okazało się, że w ogromnej rosyjskiej armii brakuje ludzi. Skoro ściąga się już ich z Tadżykistanu czy z Karabachu to pokazuje się, że ludzi nie ma zbyt wiele - mówiła Romaszewska-Guzy.
Szefowa Telewizji Biełsat powiedziała, że jej zdaniem, włączenie Białorusi w wojnę oznaczałoby liczne problemy dla Alaksandra Łukaszenki. Przypomniała, że społeczeństwo białoruskie jest bardzo sterroryzowane i za najmniejsze okazanie niezadowolenia można trafić do więzienia. Ale w Białorusinach zaszła też wielka zmiana.
- Ten kraj jest niespełna dwa lata po ważnej rewolucji społecznej. To był taki pierwszy zryw od czasu upadku Związku Radzieckiego. Białorusini zdali sobie sprawę, że są Białorusinami, a nie tylko sowietami albo odmiennym rodzajem Rosjan. To wszystko działo się w sierpniu i wrześniu 2020 roku, więc nie tak dawno. Nawet jeśli założyć część osób, które są w armii i nie popierały tych protestów, to to wszystko jednak kształtuje atmosferę w kraju. I nie jest to taka atmosfera jak w Rosji. Może się okazać, że nagły ruch, taki jak powszechna mobilizacja, zaowocuje poważnymi problemami - mówiła na antenie.
"Tutaj morale jest zerowe"
Jak ocenia Romaszewska-Guzy, armia białoruska nie jest w stanie jakoś szczególnie wzmocnić rosyjskich żołnierzy. Dlaczego? Powodów jest kilka. - Po pierwsze ważnym elementem wojska jest jego morale, co widzimy po wojsku ukraińskim i jego porównaniu z wojskiem rosyjskim. Tutaj to morale jest zerowe, bo Białorusini z natury są pokojowi, a mieliby walczyć w jakiejś rosyjskiej wojnie przeciwko Ukraińcom, którzy są ich bezpośrednimi sąsiadami. To jest koszmar z punktu widzenia motywacji. Pod drugie to jest słabo wyszkolona armia, w tym sensie, że to nie jest armia, która brała udział w działaniach bojowych. To jest też armia nieostrzelana w przeciwieństwie do ukraińskiej, która stała się bardziej doświadczona - tłumaczyła.
Dyrektorka Telewizji Biełsat odniosła się również do akcji blokowania tirów na polsko-białoruskiej granicy. - W tej chwili każde osłabienie zaopatrzenia Rosji jest przydatne, a w tym przypadku Białoruś występuje, jakby to nie było smutne, jako rodzaj przybudówki do Rosji. Ale to już kwestia kontraktów, więc czy taka opcja jest realna, trudno powiedzieć. To są firmy zachodnioeuropejskie, które biorą w tym udział, więc nie jestem przekonana, czy tak z dnia na dzień można tych tirów nie wpuścić. Natomiast spowolnienie transportu jest skuteczne. Dlatego może się uda jego poważne ograniczenie, zwłaszcza transportu dla wojska - dodała.
Atak Rosji na Ukrainę - oglądaj w TVN24 GO
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Alexei Nikolsky/kremlin.ru/TASS/PAP