OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia, mówił na środowej konferencji prasowej między innymi o przeprowadzaniu testów na koronawirusa. Stwierdził, że w Polsce jest ponad milion kupionych testów na obecność koronawirusa i nie ma problemów, żeby z nich korzystać.
Na pytanie, dlaczego potencjał laboratoriów wykonywania 25 tysięcy testów na dobę nie jest wykorzystywany i czy nie lepiej, by także lekarz pierwszego kontaktu mógł pobierać wymazy, Andrusiewicz odpowiedział, że resort nie chce, by pacjenci podejrzewający u siebie zakażenie kierowali się do POZ. Przypomniał, że jeśli ktoś podejrzewa, że może mieć wirusa, może skorzystać z teleporady.
Czytaj więcej w raporcie tvn24.pl: Koronawirus - najważniejsze informacje >>>
O testach "decydują wskazania"
- Jeżeli lekarz widzi wskazanie do przeprowadzenia testu, może taką osobę skierować do szpitala, gdzie zostanie od razu zlecony test, bądź wskazać stację sanitarną epidemiologiczną i tam też zostanie przeprowadzony test - powiedział.
- Co do samego procesu testowania, na pewno chcielibyśmy, żeby było więcej - podkreślił. Dodał, że minister zdrowia Łukasz Szumowski "wysłał pismo do dyrektorów szpitali zachęcające do testowania personelu medycznego w każdym przypadku, kiedy wystąpią objawy, w każdym przypadku, kiedy personel będzie miał chociażby podejrzenie o kontakt z zakażoną osobą".
- Krajowy konsultant do spraw chorób zakaźnych kierował i kieruje pisma w sprawie wskazań do prowadzenia testów. To jest to, co może robić, ale nikt nikogo nie jest w stanie namawiać na bieżąco do prowadzenia testów, jeżeli dajemy wskazania ogólne, jeżeli przypominamy o tych wskazaniach, jeżeli mówimy, że mamy ponad milion zakupionych testów, jeżeli mówimy, że laboratoria mogą zrobić 25 tysięcy testów na dobę, to cóż możemy więcej zrobić? Po prostu decydują wskazania i liczymy, że te wskazania rzeczywiście są wypełniane na bieżąco, czyli osoby ze wskazaniami są kierowane - stwierdził Andrusiewicz.
Zasady w żłobkach i przedszkolach
Mówił też o zasadach, na jakich od 6 maja będą mogły być otwierane żłobki i przedszkola. Zapewnił, że przed otwarciem zostaną przygotowane wytyczne, które powinny obowiązywać w takich placówkach. - Zostaną tam skierowane tak, żeby ograniczyć możliwości zakażania w przedszkolach czy żłobkach i żeby ta transmisja z przedszkola i żłobka nie przeniosła się na domy rodzinne - powiedział. Dodał, że w sprawie tego, czy dzieci będą musiały nosić w przedszkolu maseczki, należy poczekać na wytyczne Głównego Inspektora Sanitarnego.
Rzecznik mówił również o oddawaniu krwi. - Na bieżąco zachęcamy do oddawania krwi, bo rzeczywiście w dobie koronawirusa tej krwi oddajemy mniej, ale trudno się dziwić, każdy z nas ma pewne obawy. Krwi obecnie nie brakuje, ale w związku z tym, żeby jej nie zabrakło na czas epidemii, to obowiązuje jeszcze zalecenie Narodowego Funduszu Zdrowia co do ograniczenia zabiegów z wykorzystaniem dużej ilości krwi - powiedział.
- Co do osocza natomiast, to pamiętajmy, że osoby, które mogą oddać osocze, to jest mniej więcej 5 do 7 procent osób, które wyzdrowiały. Nie możemy więc żyć w przekonaniu, że wszyscy, którzy wyzdrowieją, mogą oddać osocze. Druga rzecz, pamiętajmy, że terapia osoczem jest nadal terapią nadal eksperymentalną, w trakcie badań klinicznych, więc na jej efekty musimy poczekać - dodał.
Kopalnie i DPS-y ogniskami choroby
Odnosząc się do porannych danych na temat nowych zakażeń, Andrusiewicz wskazał, że na ich liczbę rzutuje kilka ognisk choroby.
- Mamy na Śląsku trzy kopalnie, w których są zakażenia. Są to też domy pomocy społecznej na Pomorzu i w województwie kujawsko-pomorskim, także prywatny dom seniora w Wałbrzychu – poinformował. - Gdybyśmy odjęli te ogniska, to liczba transmisji nie byłaby wysoka. Na dziś wskaźnik zakażenia jest w okolicach 1,11, czyli jedna osoba jest dzisiaj w stanie zarażać niewiele ponad jedną osobę. Chcielibyśmy zejść do wskaźnika poniżej 1 – zaznaczył.
Autorka/Autor: mart/kg
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24