To w moich uszach brzmiało absolutnie skandalicznie, żeby człowiek kierujący poważną instytucją finansową mógł oferować prezent rzędu, jak sam mówił, 50, 70 albo 100 tysięcy złotych - powiedział w "Faktach po Faktach" były premier i szef polskiej dyplomacji Włodzimierz Cimoszewicz. Odniósł się do nagrania z afery taśmowej, z której wynika, że Mateusz Morawiecki jako prezes banku BZ WBK miał oferować kilkadziesiąt tysięcy złotych "cichego" wsparcia dla Aleksandra Grada, byłego ministra skarbu z rządu PO-PSL.
Cimoszewicz ocenił, że nagranie rozmowy Morawieckiego jest "politycznie kompromitujące" zarówno wtedy, "jak mówi o ludziach jako głupkach", jak i wówczas, gdy "poruszał sprawę prezentu dla pana Grada".
Z ujawnionego przez portal Onet nagrania z akt sprawy afery taśmowej wynika, że Mateusz Morawiecki jako prezes banku BZ WBK miał oferować kilkadziesiąt tysięcy złotych "cichego" wsparcia dla Aleksandra Grada, byłego ministra skarbu z rządu PO-PSL. Morawiecki, który kierował wtedy bankiem BZ WBK, rozmawiał w restauracji Sowa i Przyjaciele ze swoim przyjacielem Zbigniewem Jagiełłą (prezesem PKO BP), związanym z Donaldem Tuskiem Krzysztofem Kilianem (szefem PGE) i jego zastępczynią Bogusławą Matuszewską.
- Zapytajcie go tak po cichu. Ja bym spróbował tak bardziej jednorazowo. Pięć dych czy siedem, czy stówkę mu damy na jakieś badania czy na coś - mówi na nagraniu ówczesny prezes BZ WBK.
"To niezwykle kompromitujące"
- To w moich uszach brzmiało absolutnie skandalicznie, żeby człowiek kierujący poważną instytucją finansową żyjącą z pieniędzy dawanych czy wpłacanych przez klientów mógł oferować prezent rzędu, jak sam mówił, 50, 70 albo 100 tysięcy złotych. To jest w moim przekonaniu niezwykle kompromitujące - ocenił.
- Dodał, że "w wielu demokratycznych krajach to byłby wystarczający powód, do tego, żeby polityk zniknął ze sceny".
Pytany, czy taśmy są powodem, żeby odsunąć Mateusza Morawieckiego od władzy, powiedział: - Zobaczymy. Zauważył, że prezes PiS Jarosław Kaczyński robił w przeszłości sporo niespodzianek. - Kiedyś wyciągnął pana Dudę jak królika z kapelusza. Potem awansował pana Morawieckiego, panią Szydło zrobił premierem, mimo że nie miała żadnych kwalifikacji - wymieniał.
- Może taką decyzję podjąć w każdej chwili, jeśli uzna, że jego partia na tym traci - powiedział Cimoszewicz.
Taśma ujawniona w poniedziałek przez Onet jest z kolei zapisem rozmowy z wiosny 2013 roku. Pojawia się na niej szereg wątków. Morawiecki komentował m.in. reklamę banku z Chuckiem Norrisem. Powiedział wówczas: "Ludzie są tacy głupi, że to działa. Niesamowite".
Morawiecki miał interweniować też w sprawie pracy dla syna Ryszarda Czarneckiego, europosła z Prawa i Sprawiedliwości.
"Gdybym był na miejscu Schetyny, to bym domagał się wyjaśnień od prokuratury"
Włodzimierz Cimoszewicz odniósł się także do zapowiedzi lidera PO Grzegorza Schetyny, że Koalicja Obywatelska złoży w przyszłym tygodniu wniosek o odwołanie premiera Mateusza Morawieckiego z funkcji Prezesa Rady Ministrów. Rzeczniczka PiS Beata Mazurek skomentowała, że ta zapowiedź jest "absurdalna".
Były premier ocenił w "Faktach po Faktach", że wbrew twierdzeniom rzeczniczki PiS to nie jest wniosek absurdalny. - Okazuje się, że w sondażu opinii publicznej zamówionym przez "Rzeczpospolitą" 49 procent respondentów odpowiedziało, że Mateusz Morawiecki powinien być zdymisjonowany, po tym co ujawniły taśmy niezakwestionowane co do prawdziwości. A tylko 27 procent go broni. Te 27 procent to jest mniej niż odsetek popierających PiS i deklarujących głosowanie na tę partię - zauważył.
Przyznał jednak, że ze względu na arytmetykę sejmową wniosek nie ma szans. Powiedział, że nie jest pewien, czy jest dobrze przygotowany. Zastanawiał się czy nie jest nagłą, raptowną reakcją na to, co się w tej ujawnionej taśmie dzieje.
- Ja osobiście mam wrażenie, że zarówno w ujawnionych, jak i nieujawnionych taśmach, ale których istnienie jest wysoce prawdopodobne, znajdują się informacje, które mogą być podstawą do zarzutów natury prawno-karnej, kryminalnej. I to by była już kompletna katastrofa. To by dyskwalifikowało pana Morawieckiego - powiedział Cimoszewicz.
- Gdybym był na miejscu Schetyny, to bym domagał się wyjaśnień od prokuratury, jak potraktowano zeznania podejrzanych, później oskarżonych kelnerów nagrywających rozmowy mówiących o tym, że nagrali także rozmowę pana Morawieckiego z nieznaną osobą o kupowaniu nieruchomości na podstawione osoby. Czy prokuratura - już ta PiS-owska - tym się zajmowała, czy nie? Tego typu zeznanie - w moim odczuciu - brzmi wiarygodnie. Ono było złożone przed wyborami w 2015 roku - wskazał.
Portal Onet napisał o zeznaniach z afery taśmowej na temat premiera Mateusza Morawieckiego. Kelnerzy nagrywający polityków i biznesmenów, których cytuje portal, zeznali, że Morawiecki, będący w latach 2007-2015 prezesem BZ WBK, miał rozmawiać o zakupie nieruchomości na tak zwane słupy, czyli podstawione osoby.
"Nie powinien był zachować się w ten sposób"
Cimoszewicz odniósł się również do podjętych w piątek przez Zgromadzenie Przedstawicieli Sędziów Apelacji Krakowskiej dziewięciu uchwał. W jednej z nich sędziowie "wyrażają dezaprobatę wobec działania Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy, polegającego na wręczeniu w dniu 10 października 2018 r. nominacji osobom wybranym do Sądu Najwyższego w następstwie procedury wzbudzającej bardzo poważne wątpliwości konstytucyjne, pomimo zabezpieczenia zastosowanego przez Naczelny Sąd Administracyjny i wobec trwającego przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej postępowania, dotyczącego ustawy o Sądzie Najwyższym".
"Działanie Prezydenta RP, podejmowane wbrew Konstytucji RP, destabilizuje sytuację prawną i obniża zaufanie do sądów oraz wydawanych przez nie orzeczeń. Ponadto czyni realnym problem odpowiedzialności Prezydenta przed Trybunałem Stanu" - oświadczyli w uchwale sędziowie.
Cimoszewicz zauważył, że sędziowie wskazali tak w uchwale przyjętej w tajnym głosowaniu większością około 95 procent głosów.
Były premier ocenił, że prezydent Duda "nie powinien był zachować się w ten sposób ani z punktu widzenia prawa ani dobrych obyczajów, ani demonstracji dobrej czy złej woli wobec tak ważnej instytucji europejskiej jaką jest Trybunał Sprawiedliwości".
- Jeżeli prezydent właściwie rozumie swoje powinności, obowiązki, swoje stanowisko, to powinien dbać o powagę kraju, powinien dbać o dobry wizerunek państwa. Powinien demonstrować swoją lojalność wobec konstytucji, wobec zasad prawnych, dobrych obyczajów politycznych i tak dalej. Tego wszystkiego nie ma - ocenił.
Powiedział, że nie jest zaskoczony, że tak wiele osób, środowisk zasługujących na szacunek, organizacji prawniczych, sędziów, ale także ludzi, którzy znają Dudę, czy z nim współpracowali w czasach akademickich "niezwykle krytycznie go dzisiaj ocenia".
Autor: js//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24