- Zawiodła na całej linii i oczekuję jej dymisji - tak Jarosław Kaczyński skomentował poranne wystąpienie Ewy Kopacz. Prezes PiS po raz kolejny stwierdził, że ludzie odpowiedzialni za katastrofę powinni odejść z polityki "w dożywotniej hańbie". Prezydium Sejmu zdecydowało po południu, że po wystapieniu ministra Jarosława Gowina ws. śledztwa smoleńskiego opozycja będzie mogła jednak zadawać pytania.
W środowy poranek Ewa Kopacz zdecydowała, że punkt obrad w postaci wystąpienia szefa resortu sprawiedliwości będzie bardzo krótki i po wygłoszeniu oświadczenia w zw. z postępami w śledztwie dot. katastrofy smoleńskiej Sejm przejdzie do kolejnych tematów.
To rozzłościło polityków opozycji, a w szczególności Prawa i Sprawiedliwości. Po konferencji marszałek Sejmu, na której m.in. broniła swojej roli w trakcie identyfikacji ciał w Moskwie, w kwestii samej postawy Kopacz oraz "cenzury" w Sejmie wypowiedzieli się czołowi politycy PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele.
Odejść "w dożywotniej hańbie"
Według Kaczyńskiego ostatnie wydarzenia związane z ekshumacją ciała Anny Walentynowicz i zapowiadanymi kolejnymi ekshumacjami pokazują, że "przez miesiące, a może nawet lata" próbowano "robić ludzi w niezbyt mądrych".
- Nikt, kto bierze pod uwagę fakty, nie może bronić dzisiaj tezy, że państwo zdało wtedy egzamin. Była kompromitacja, był skandal, a ludzie za to odpowiedzialni powinni odejść w ogóle z polityki w dożywotniej hańbie - stwierdził dobitnie.
Odnosząc się do środowego wystąpienia Ewy Kopacz, uznał, że była minister zdrowia mimo swoich zapewnień o dopełnieniu wszystkich zadań, nad jakimi miała sprawować kontrolę, "zawiodła na całej linii" i powinna zostać zdymisjonowana.
Dodał też, że zapowiedziany brak możliwości zadawania pytań w sprawie śledztwa Jarosławowi Gowinowi na posiedzeniu Sejmu jest "zdumiewający" i podkreślił, że "gdyby mógł je zadać, zapytałby o to, gdzie są dokumenty pokazujące, na jakiej podstawie zdecydowano o zakazie otwierania trumien, który miała wydać strona rosyjska".
Równocześnie Kaczyński uznał, że Gowin jest odpowiednią osobą do przedstawienia informacji o toczącym się śledztwie smoleńskim.
- Jest dziś ministrem sprawiedliwości, trudno pytać o to teraz byłego ministra. Ma być też prokurator generalny, a on nim też wtedy był, więc sądzę, że jakimś zasobem wiedzy dysponują - podsumował.
Zdumienie czy przyzwyczajenie?
Mariusz Błaszczak mówił z kolei, że rząd najchętniej w ogóle by nie informował o tym, jak wyglądało śledztwo w ostatnich dwóch latach, gdyby nie to, że "skandal i oburzenie jest tak duże, że pani marszałek Kopacz musiała wystąpienie dopuścić do porządku obrad".
Błaszczak powiedział też, że "nie będzie oceniał intencji" marszałek Kopacz, która mówiła rano o tym, że w Moskwie chciała pomóc rodzinom ofiar jak najbardziej.
- Ale pani Kopacz jako minister zdrowia była najważniejszym przedstawicielem władz polskich w Rosji i ponosi odpowiedzialność za tragedię rodzin, która teraz się stała. I jeszcze jedno - oszukiwała nas wszystkich mówiąc, że tej staranności dochowała. Wprowadzono ją w błąd? To dlaczego komuś się to udało? Dlaczego do tego dopuściła? - zarzucał jej poseł PiS.
Na koniec dodał, że Ewa Kopacz powinna za to ponieść "przynajmniej odpowiedzialność polityczną".
- Działania marszałek Kopacz wtedy kompromitują ją teraz. Władza przekonywała, że przynajmniej pogrzeby zostały przygotowane jak najgodniej, a nawet tego nie zrobiono - zakończył.
Wcześniej podjęła też decyzję o tym, że po zaplanowanym na czwartek wystąpieniu ministra sprawiedliwości w Sejmie w zw. ze śledztwem smoleńskim, posłowie nie będą mogli mu zadawać pytań.
Zmiana decyzji. Gowin "wypełni obowiązek"
Kilka godzin później prezydium Sejmu zebrało się jednak na rozmowę i uznało, że dopuści do pojawienia się pytań z sali.
Jarosław Gowin, zapytany o swoje nadchodzące wystąpienie powiedział: - Wniosek o przedstawienie przeze mnie tej kwestii złożyło Prawo i Sprawiedliwość, prezydium się do tego wniosku przychyliło, więc ja jutro wykonam obowiązek nałożony na mnie przez prezydium.
Więcej szczegółów nie chciał zdradzać, dodając jedynie, że "nie miał wpływu" tak na decyzję o tym, że przedstawi informacje o śledztwie jak i na fakt, że marszałek Ewa Kopacz pierwotnie zdecydowała, że nie usłyszy pytań od posłów.
Autor: adso/fac/k/tr / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24