Gdyby została na Ukrainie, dziś pewnie już by nie żyła. Ośmioletnia Angelina, u której wykryto białaczkę, trafiła do Polski w stanie agonalnym. Lekarzom z warszawskiego szpitala udało się ją uratować, ale dziewczynkę czeka teraz skomplikowana i droga chemioterapia, na którą rodziców Angeliny po prostu nie stać. Dlatego żyją nadzieją, że znajdą się dobrzy ludzie, którzy pomogą im zebrać pieniądze potrzebne na lek ratujący życie. Materiał programu "Blisko ludzi" TTV.
Jeszcze przed rokiem Angelina była pełnym życia dzieckiem. Wielokrotnie występowała w szkolnym teatrze i chciała zostać profesjonalną tancerką. Niestety, poważna choroba pokrzyżowała jej dziecięce plany - niemal rok temu lekarze zdiagnozowali u niej białaczkę limfoblastyczną. Dziecko zostało zakwalifikowane do grupy bardzo wysokiego ryzyka. Podano leki, zaczęto chemioterapię.
"Jeśli nie wyjedziecie, wasze dziecko umrze"
- Zaczęliśmy chemię na Ukrainie, ale ona była na nią uczulona. Podali zamiennik - inną chemię, bardziej oczyszczoną. Na nią też jest uczulona - opowiada Wita Baraniuk, mama Angeliny. Lek, który był potrzebny dziewczynce, na Ukrainie nie jest dostępny, nie można go też sprowadzić. Lekarze powiedzieli rodzicom wprost: jeśli nie wyjedziecie, wasze dziecko umrze. Musieli więc szukać pomocy w innym kraju. Okazało się, że potrzebny lek jest dostępny w Polsce. Dzięki temu, że mama Angeliny ma polskie korzenie, dziewczynka bez problemu dostała kartę Polaka. Na tej podstawie Angelina wraz z rodzicami mogła wyjechać z ogarniętego wojną kraju. - Każdy, kto w ostatnich miesiącach był na Ukrainie, wie, co tam się dzieje. Tam w szpitalach nie ma nawet łóżek, nie mówiąc o lekach. Wszystko jest wysyłane na wojnę. Gdyby Angelina wróciła do swojego rodzinnego miasta, groziłaby jej śmierć - tłumaczy Rafał Opaliński, prezes Fundacji Dzieci-Dzieciom.pl i dodaje - Reakcja uczuleniowa na podaną na Ukrainie chemię była tak silna, że nie wiedzieliśmy, czy dziecko uda się przewieźć do Polski. Dziewczynka była w stanie agonalnym - tłumaczy.
Szansa na wyleczenie
W Polsce dziewczynka w bardzo ciężkim stanie trafiła na oddział onkologii dziecięcej Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie. Po kilkunastu dniach jej stan poprawił się na tyle, że lekarze zaczęli mówić o szansie na całkowite wyleczenie.
- Jej stan jest dobry, ale podawanie leków cały czas jest kontynuowane - tłumaczy Magdalena Wołowiec z Dziecięcego Szpitala Klinicznego. Ze wstępnych wyliczeń wynika jednak, że rodzina musi zapłacić za leczenie ponad 300 tys. zł. Połowa to koszty hospitalizacji, reszta koszty leków. Baraniukom pomaga Fundacja Dzieci-Dzieciom.pl, ale to wciąż za mało. - Nie jesteśmy w stanie sfinansować ostatniej fazy leczenia, dlatego chciałbym zaapelować do wszystkich o wsparcie i pomoc - prosi Rafał Opaliński. - Wielu z nas zastanawia się, jak pomóc Ukrainie. Pomóżmy Angelinie - dodaje.
- Powrót na Ukrainę oznacza śmierć naszej córki. Nie znajdziemy tam odpowiedniej opieki - podkreśla Wasyl Baraniuk, tata 8-latki.
NFZ zapłacił za pierwszy pobyt małej Angeliny w szpitalu. Po materiale telewizji TTV zapewnił, że poniesie wszystkie koszty hospitalizacji. Dziennikarze próbowali zapytać ministerstwo zdrowia, czy zgodziłoby się refundować leki, ale do tej pory nie dostali odpowiedzi. Jeśli fundusze się nie znajdą, rodzina będzie musiała wrócić na Ukrainę. Osoby, które chciałyby pomóc, są proszone o wpłaty na konto: Konto Fundacji Dzieci-Dzieciom Bank BGŻ nr 03 2030 0045 1110 0000 0253 4370 Wpłaty tytułem: Pomoc dla Angeliny
Autor: eos\mtom / Źródło: TTV
Źródło zdjęcia głównego: TTV