Przed Wrocławiem był Białystok. Śmierć i zamieszki po policyjnej interwencji

Po smierci 34-latka doszło do protestów w Białymstoku
Po smierci 34-latka doszło do protestów w Białymstoku
Źródło: tvn24

25-latek zmarł we Wrocławiu, krótko po policyjnej interwencji. Znajomi i rodzina oskarżają o jego śmierć funkcjonariuszy. Doszło do zamieszek. Jeszcze w kwietniu podobne sceny miały miejsce w Białymstoku po śmierci 34-letniego mężczyzny. Tam również służby musiały się mierzyć z tłumem przekonanym o winie policjantów. Prokuratura wciąż jeszcze bada tę sprawę.

Jego śmierć zbulwersowała mieszkańców Białegostoku. Na tyle, że na ulicach doszło do zamieszek z udziałem 200 osób. Mieszkańcy protestowali pod komendą policji, bo jak twierdzą, to właśnie przez funkcjonariuszy nie żyje 34-letni mężczyzna.

Wszystko zaczęło się na początku kwietnia. Na pogotowie zadzwoniła partnerka chorego na schizofrenię mężczyzny i poinformowała, że nie chce on brać leków. Ratownicy przybyli na miejscu i wezwali policję - bo 34-latek był agresywny.

Funkcjonariusze założyli mu kajdanki. Jak twierdzi mł. asp. Bartosz Kajewski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, mężczyzna usiłował kopać, uderzyć policjantów, a nawet gryźć. - W związku z powyższym policjanci zastosowali wobec niego siłę fizyczną. W chwili, kiedy udało im się ułożyć go na podłodze, założyli mu kajdanki. Mężczyzna nie zmienił swojego zachowania, dalej był agresywny - tłumaczył policjant.

Interwencja przeniosła się na balkon. Jej świadkami byli stojący pod blokiem znajomi 34-latka. Krzyczeli: "przestań go dusić!". Ktoś wyciągnął telefon i nagrał zajście. Na filmie widać m.in. leżącego na ziemi mężczyznę i grupę stojących nad nim funkcjonariuszy.

W pewnym momencie 34-latek przestał oddychać. Policjanci zdjęli mu kajdanki, a obecni w mieszkaniu ratownicy rozpoczęli reanimację. Skuteczną. Mężczyzna trafił do szpitala, ale zmarł po dwóch dniach.

Zamieszki z policją w Białymstoku

Zamieszki z policją w Białymstoku

Więcej pytań, niż odpowiedzi

Śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez policjantów i nieumyślnego spowodowania śmierci toczy się w prokuraturze w Olsztynie (sprawa trafiła tam, żeby zachować obiektywizm śledczych).

Niestety, prokuratorskie działania wciąż wstrzymywane są przez fakt, że nieznana jest przyczyna zgonu 34-latka. - Nasze działania uzależnione są od wniosków zawartych w protokole posekcyjnym, który mamy otrzymać na początku czerwca - mówi tvn24.pl Dariusz Urliński z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.

Wstępne wyniki sekcji zwłok pozwoliły jedynie na stwierdzenie, że mężczyzna nie miał urazów wewnętrznych głowy, krwiaków oraz złamań ani śladów duszenia na szyi.

Zmarły 34-latek miał złamane żebro i mostek, ale to obrażenia charakterystyczne u osób, które były reanimowane. W okolicach nadgarstków i dłoni - w miejscach, gdzie były kajdanki - występowały otarcia.

"Zatłukli go!"

Śledczy na razie przesłuchali członków najbliższej rodziny zmarłego - w tym konkubiny, która wezwała do niego karetkę. Jak się dowiadujemy, kobieta w swoich wyjaśnieniach obciąża funkcjonariuszy policji o zgon partnera. W podobnym tonie zresztą wypowiadali się przed kamerą TVN24 sąsiedzi zmarłego:

- Kopali go w domu, potem na balkonie. Zatłukli go tam, to nie jest żaden nieszczęśliwy wypadek - mówiła nam Jolanta Hajduczyk, która - jak twierdzi - znała zmarłego od dziecka.

W najbliższym czasie przesłuchani mają być autorzy filmu, na którym widać policyjną interwencję na balkonie 34-latka. Ratownicy medyczni i policjanci z komendy miejskiej wezwani do feralnej interwencji mają być przesłuchiwani po tym, jak śledczy zapoznają się ze szczegółowymi wynikami sekcji.

"Bez nieprawidłowości"

Postępowanie w tej sprawie wszczęła - właściwa miejscowo - Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe i to ona wykonywała pierwsze czynności, m.in. zleciła sekcję zwłok zmarłego. Według pierwszych ustaleń z tej sekcji, zmarły nie miał takich zewnętrznych obrażeń, które mogły skutkować jego śmiercią.

Stąd konieczność przeprowadzenia specjalistycznych badań histopatologicznych i toksykologicznych; ich wynik będzie znany najprawdopodobniej za kilka tygodni.

Czeka na nie Prokuratura Okręgowa w Olsztynie, bo to ona prowadzi teraz śledztwo. Białostoccy prokuratorzy wyłączyli się z niego, by nie było zarzutu braku bezstronności, gdyż na co dzień współpracują z miejscową policją.

Postępowanie wyjaśniające prowadzi Komenda Miejska Policji w Białymstoku; wciąż ono trwa.

Równolegle swoją kontrolę dotyczącą przebiegu interwencji wobec 34-letniego mężczyzny prowadziło MSWiA i Komenda Główna Policji. Jak napisano w komunikacie opublikowanym na stronie internetowej resortu, wykazały one "jednoznacznie", że interwencja była zasadna, a w jej przebiegu nie dopatrzono się nieprawidłowości.

"Zespół kontrolerów nie stwierdził uchybień i nieprawidłowości w trakcie trwania policyjnej interwencji. Ustalenia kontroli przeprowadzonej przez Komendę Główną Policji są zbieżne z ustaleniami zespołu kontrolerów MSWiA" - napisano w komunikacie.

Autor: bż/kv / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: