Policjanci ze szczecińskiego Centralnego Biura Śledczego zatrzymali w ubiegłym tygodniu Krzysztofa Sz. To znany prywatny detektyw, który prowadził m.in. interesy z byłym premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem. Nazwisko Sz. pojawia się również w jednym z tajnych wątków śledztwa dotyczącego afery podsłuchowej w restauracji Sowa i Przyjaciele.
Jako pierwszy o zatrzymaniu Krzysztofa Sz. poinformowali dziennikarze z portalu o2.pl. Według naszych informacji detektyw został zatrzymany przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego Policji w ubiegłym tygodniu, w Warszawie.
Zarzuty i areszt
Detektyw został przewieziony do Szczecina, gdzie prokurator sformułował wobec niego zarzut dotyczący tzw. płatnej protekcji, który jest zagrożony karą od 6 miesięcy nawet do 8 lat więzienia.
Kto, powołując się na wpływy w instytucji państwowej, samorządowej, organizacji międzynarodowej albo krajowej lub w zagranicznej jednostce organizacyjnej dysponującej środkami publicznymi albo wywołując przekonanie innej osoby lub utwierdzając ją w przekonaniu o istnieniu takich wpływów, podejmuje się pośrednictwa w załatwieniu sprawy w zamian za korzyść majątkową lub osobistą albo jej obietnicę, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Sąd zdecydował na wniosek prokuratury, że najbliższe dwa miesiące Krzysztof Sz. spędzi w areszcie - tak by prokurator i policjanci mogli bez obaw o mataczenie dalej prowadzić śledztwo.
- Mogę jedynie powiedzieć, że złożyliśmy zażalenie na decyzję sądu - mówi w rozmowie z tvn24.pl mecenas Janusz Kaczmarek, były minister spraw wewnętrznych oraz były prokurator krajowy, który jest obrońcą Krzysztofa Sz.
Interesy z ludźmi Pruszkowa?
Według naszych źródeł zatrzymanie i zarzuty wobec Krzysztofa Sz. dotyczą sytuacji sprzed ponad pięciu lat.
Miał on wtedy w kontaktach ze swoim klientem powoływać się na wpływy w dwóch formacjach: Centralnym Biurze Śledczym oraz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a precyzyjniej: obiecywać rozwiązanie problemów klienta poprzez swoje relacje z wysokimi rangą funkcjonariuszami obydwu służb.
- Tym klientem jest osoba powiązana z mafią pruszkowską, znajomy Andrzeja Z. "Słowika", który miał inwestować ich pieniądze pochodzące z najróżniejszych przestępstw - mówi nasze źródło, zastrzegając swoją anonimowość.
Szczecińscy policjanci z CBŚ prowadzą wiele śledztw, w których ujawniają kulisy działania mafii pruszkowskiej. Nie tylko sprzed wielu lat, ale również działań, które liderzy gangu podejmowali, odsiadując swoje wieloletnie wyroki lub gdy na krótko odzyskiwali wolność. Jednym z takich efektów działań szczecińskich policjantów było odkrycie, że zbudowali oni system przemytu narkotyków i dopalaczy za mury więzienia na warszawskiej Białołęce.
Detektyw i były premier
Sam Krzysztof Sz. założył i rozwijał sieć biur detektywistycznych działających na terenie całego kraju. Cieszył się opinią skutecznego i dyskretnego detektywa, z ogromną siecią znajomości w policji oraz służbach specjalnych.
- Nawet wśród znajomych i współpracowników unikał rozmów na temat swojej zawodowej przeszłości - słyszymy od jednego z rozmówców.
Inny mówi: - To taki typ człowieka, który wszystkich znał. A jak się złożyło, że kogoś nie znał, to i tak wszystko o nim wiedział.
Prowadził również spółkę zarejestrowaną w Wielkiej Brytanii. Jak sprawdziliśmy w dostępnych publicznie brytyjskich rejestrach, jego wspólnikiem był Kazimierz Marcinkiewicz, były premier w pierwszym rządzie Prawa i Sprawiedliwości w latach 2005-2006.
To prawda, że działaliśmy razem w biznesie. Nic o przestępczej działalności Krzysztofa Sz. nigdy nie wiedziałem. Mogę tylko skomentować, że dziś stawia się masowo zarzuty z artykułu dotyczącego płatnej protekcji, a później często upadają one w sądach
Tajny wątek afery podsłuchowej
Krzysztof Sz. był już w przeszłości zatrzymywany w związku z jednym z najbardziej tajemniczych wątków dotyczących afery podsłuchowej w warszawskich restauracjach dla elit, która przyczyniła się do przegrania wyborów przez PO i PSL.
- Prowadzimy śledztwo dotyczące zdarzeń powiązanych z tzw. aferą podsłuchową. Zatrzymaliśmy Krzysztofa Sz. i Katarzynę W. (pracownicę detektywa - red.) Obie osoby usłyszały już zarzuty, których treści dla dobra śledztwa nie mogę podać. Zatrzymani zostali zwolnieni do domów, jedynym środkiem pozostaje dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju - informował w październiku 2016 roku ówczesny rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Łukasz Łapczyński.
Z naszych informacji wynika, że na polecenie oskarżycieli funkcjonariusze przeszukali wtedy około 30 biur, mieszkań związanych z Krzysztofem Sz. i jego działalnością. Według nieoficjalnych informacji poszukiwali oni wtedy kompletu nagrań z warszawskich restauracji.
Przypomnijmy, że opinia publiczna nigdy nie poznała wszystkich nagrań, których dokonywali kelnerzy na zlecenie biznesmena Marka F. Wśród znanych tylko w urywkach takich nagrań są m.in. dwie rozmowy, w których w restauracji Sowa i Przyjaciele brał udział dzisiejszy premier Mateusz Morawiecki.
Nieznane nagrania
To, że biznesmen Marek F. nie był jedynym dysponentem nagrań udowodniła operacja Centralnego Biura Antykorupcyjnego przeprowadzona jeszcze w 2014 roku już po publikacji pierwszych nagrań na łamach tygodnika „Wprost”.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24