Senacka Komisja Ustawodawcza zajmowała się w środę nowelizacją ustawy o ochronie zwierząt. Posiedzenie odbywało się w formule konsultacji społecznych z udziałem organizacji zajmujących się ochroną zwierząt, a także skupiających przedsiębiorców, pracodawców i rolników. Przed Sejmem rolnicy w ramach protestu położyli 356 główek kapusty. - 356 główek kapusty symbolizuje puste łby posłów, którzy bezmyślnie poparli ustawę - powiedział TVN24 lider Agrounii Michał Kołodziejczak.
Sejm w nocy z czwartku na piątek przegłosował nowelę ustawy o ochronie zwierząt, której przepisy podzieliły koalicjantów w Zjednoczonej Prawicy. Spośród 229 obecnych na sali przedstawicieli klubu Prawa i Sprawiedliwości przeciwko ustawie głosowało 38 posłów, w tym wszyscy z Solidarnej Polski; 15 posłów Porozumienia wstrzymało się od głosu, a dwóch było przeciw. Później politycy PiS wielokrotnie podkreślali, że koalicja Zjednoczonej Prawicy (PiS, Solidarnej Polski i Porozumienia) już nie istnieje.
Posiedzenie senackiej komisji ustawodawczej, która zajmowała się w środę projektem, rozpoczęło się o godzinie 11 i trwało ponad dziewięć godzin. Komisja zebrała się w sali obrad plenarnych Senatu. Na środowe obrady w formule konsultacji społecznych zaproszone były ogólnopolskie organizacje zajmujące się ochroną zwierząt, a także skupiające przedsiębiorców, pracodawców i rolników.
356 główek kapusty na manifestacji rolników
Przed Sejmem rolnicy położyli 356 główek kapusty z imionami i nazwiskami posłów, którzy zagłosowali za ustawą o ochronie zwierząt. W pobliżu rzędów kapusty umieścili również tabliczkę z napisem: "Poczet zdrajców polskiej wsi". - 356 główek kapusty symbolizuje puste łby posłów, którzy bezmyślnie poparli ustawę, którą Jarosław Kaczyński rozgrywa swoją grę polityczną - wyjaśniał w rozmowie z TVN24 lider Agrounii Michał Kołodziejczak.
- Pusty łeb kapusty symbolizuje brak konsultacji społecznych, pusty łeb kapusty nie przewiduje konsekwencji, za którymi ci posłowie głosują. To jest pusty łeb, który bierze udział w grze politycznej Jarosława Kaczyńskiego, który walczy dzisiaj ze Zbigniewem Ziobrą i do tego wszystkiego użył swojej partyjnej maszyny, ale także opozycyjnej, [polityków - przyp. red.] którzy poszli jak ciemny lud - mówił.
Jak podkreślił, "dzisiaj to jest problem wszystkich rolników". - Agrounia to szeroki ruch konsumentów i rolników, którzy sprzeciwiają się tym zmianom - zaznaczył.
"Pozbieramy i zawieziemy do ZOO. Słonie ją zjedzą, żyrafy"
- Ta ustawa to jest bomba atomowa, która wysadziła dzisiaj rząd w powietrze, która pokazała, że mamy kraj, który za chwilę nie będzie miał rządu i nie ma opozycji - powiedział Kołodziejczak.
Dodał, że "kapusta będzie przed Sejmem jeszcze kilka godzin". - Mamy zgłoszone zgromadzenie do godziny 20. Ona będzie sobie spokojnie leżała. My ją pozbieramy i zawieziemy do ZOO. Słonie ją zjedzą, żyrafy i inne zwierzęta - mówił.
"Widać ogromne zagubienie opozycji"
- Jedynym człowiekiem, który tak bardzo w Polsce wykorzystał zwierzęta w sposób przedmiotowy, jest Jarosław Kaczyński. Użył zwierząt do swojej walki politycznej, do swojej walki i wpływów. Jest to człowiek, który dzisiaj robi zwierzętom największą krzywdę - skomentował.
- To, że o tym nikt nie mówi, to pokazuje, że my dzisiaj nie mamy opozycji. Borys Budka składa różne dziwne wnioski o wotum ufności, nieufności. Dzisiaj nas to kompletnie nie interesuje - powiedział. - Widać ogromne zagubienie opozycji - dodał Kołodziejczak.
Zapewnił, że Agrounia weźmie udział w konsultacjach społecznych w Senacie.
"Proszę o takie odszkodowania, jakie zostały wypłacone w Czechach, Holandii"
Prezes Związku Polski Przemysł Futrzarski i prezes Instytutu Gospodarki Rolnej Szymon Wójcik powiedział na posiedzeniu komisji, że "próba zamykania ferm odbywa się na podstawie jednostronnej, medialnej narracji". - Rozumiemy, że czas i idee się zmieniają, ale nie jest to powód, by doprowadzać nas do ruiny. Nie chcemy rewolucji, chcemy takich odszkodowań, jakie otrzymali inni hodowcy w Europie - mówił.
CZYTAJ NA KONKRET24: Zakaz hodowli zwierząt futerkowych w Europie: gdzie obowiązuje, gdzie nie >>>
- Sejm mówi, że mamy dwanaście miesięcy, aby zlikwidować rodzinne gospodarstwa, na które pracowaliśmy całe lata. Umówiliśmy się z państwem polskim, zaciągnęliśmy kredyty, płacimy podatki i nagle słyszmy: "koniec". Jak mamy to traktować? W Polsce działa blisko 900 gospodarstw hodowlanych z przeznaczeniem na futra, pomimo pandemii koronawirusa zatrudniamy od 8 do 10 tysięcy osób - kontynuował. Dodał, że sam zatrudnia ponad 600 osób.
- Tak drastyczne i niespotykane w żadnym europejskim kraju rozstrzygnięcie doprowadzi do katastrofy naszych rodzin - ocenił.
CZYTAJ NA KONKRET24: Zakaz hodowli zwierząt futerkowych: ilu ferm by dotyczył? >>>
Hodowca zwierząt futerkowych rozmawiał także z dziennikarzami w Senacie. - My jako rolnicy czujemy się absolutnie zdradzeni przez Prawo i Sprawiedliwość, bowiem powtarzamy raz jeszcze: to dzięki głosom rolników prezydent Andrzej Duda uzyskał reelekcję, a Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory parlamentarne - powiedział Wójcik.
- Jestem przekonany, że wprowadzenie w tym kształcie, czy nawet niewiele lepszym ustawy sprawi, że to będą ostatnie wygrane wybory Prawa i Sprawiedliwości - dodał.
Jego zdaniem, jeśli PiS lub inni posłowie powołują się na inne kraje europejskie, mówiąc, że tam zostały wprowadzone podobne zakazy, powinni "u nas podobne warunki wprowadzić". - Proszę o takie odszkodowania, jakie zostały wypłacone w Czechach, w Holandii, Wielkiej Brytanii, czy też w Norwegii - mówił.
"Inne, gorsze traktowanie osób posiadających zwierzęta od pozostałych obywateli"
W dyskusji w Senacie zabrał także głos Sylwester Anzel - przedstawiciel stowarzyszenia "Realna Pomoc dla Zwierząt" - prowadzący prywatne schronisko dla zwierząt. Odniósł się do przepisu nowelizacji, który w przypadku zagrożenia zdrowia lub życia zwierzęcia, pozwala każdemu na odebranie go właścicielowi po uprzednim powiadomieniu policji lub straży gminnej.
- Postulujemy usunięcie przepisu o możliwości odebrania zwierząt właścicielom przez przedstawicieli organizacji społecznych jako zapisu dyskryminacyjnego, pozwalającego na inne, gorsze traktowanie osób posiadających zwierzęta od pozostałych obywateli, w których prawo własności mogą ingerować wyłącznie organy i służby państwa - powiedział Anzel. Jak podkreślił, schroniska prywatne nie popierają zapisu o kontrolach w wykonaniu "organizacji prozwierzęcych, których członkowie nie posiadają wykształcenia kierunkowego, praktyki i kompetencji, jakimi odznaczają się pracownicy powiatowych inspekcji weterynaryjnych". - Obecnie działające prywatne schroniska posiadają pełną infrastrukturę wykształconych pracowników, są ekspertami w swojej dziedzinie - przekonywał. Właściciel schroniska ocenił, że nowela w obecnym kształcie "nie spowoduje spadku bezdomności zwierząt". - Raczej umożliwi trwanie procederu zarobkowania na bezdomności zwierząt różnym organizacjom społecznym - ocenił. Anzel zwrócił się do senatorów z prośbą o wniosek do marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego o opinię samorządów terytorialnych w sprawie likwidacji prywatnych schronisk dla zwierząt.
"Ubój wołowy i drobiowy na potrzeby religijne jest istotnym elementem napędzającym rozwój polskiego rolnictwa"
Przepis ograniczający ubój rytualny tylko do potrzeb lokalnych związków religijnych, który wprowadza nowela, krytykował natomiast prezes Związku Polskie Mięso Witold Choiński.
Jego zdaniem przepis jest niezgodny z prawem krajowym i unijnym. Ocenił też, że przyniesie on szkody ekonomiczne dla polskiego rolnictwa, przemysłu mięsnego i budżetu państwa.
- Należy podkreślić, że ubój wołowy i drobiowy na potrzeby religijne jest istotnym elementem napędzającym rozwój polskiego rolnictwa i sektora mięsnego, co zapewnia nam konkurencyjną pozycję na rynku Unii Europejskiej i poza nią - argumentował Choiński.
Przekazał, że z analizy polskiego rynku mięsa wynika, że na koniec czerwca 2020 roku pogłowie bydła wyniosło 5 mln 975 tys. sztuk, zaś produkcja żywca wołowego to prawie 1 mln 100 tys. ton.
Według Choińskiego wprowadzenie ograniczenia uboju rytualnego spowoduje spadek cen wołowiny od dwóch do trzech złotych za kilogram. Jego zdaniem przełoży się na ekonomiczne aspekty produkcji rolniczej. - Wartość eksportu wołowiny wynosi obecnie 6,7 miliarda złotych rocznie i odpowiada za prawie pięć procent polskiego eksportu produktów rolno-spożywczych, z czego ubój rytualny stanowi ponad dwa miliardy złotych - mówił. - Wartość eksportu drobiu wyniosła w 2019 roku 12,6 miliarda złotych, z czego około 40 procent to mięso z uboju na potrzeby religijne - zaznaczył.
Zdaniem Choińskiego, ograniczenie uboju rytualnego spowoduje likwidację kilkunastu tysięcy miejsc pracy w zakładach mięsnych, gospodarstwach rolnych, utratę rynków eksportowych na rzecz zakładów m.in. z Francji i Niemiec oraz sięgające miliardów złotych straty dla budżetu państwa.
"Jeżeli są przypadki złego traktowania zwierząt, to należy eliminować te jednostki, a nie całe branże"
Prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych Wiktor Szmulewicz przekonywał, że znaczna większość rolników prowadzi swoje hodowle zgodnie z normami. - Rolnictwo jako samo w sobie zostało stworzone do produkowania żywności. Żywności dla ludzi, konsumentów z miasta i dla siebie również - mówił.
Jak wskazywał, ten dział gospodarki przeżywa kryzys, wynikający jego zdaniem z nagonki na wartość rolniczej produkcji.
Szmulewicz porównał rangę branży produkującej żywność do obronności kraju. Zaznaczył, że w czasie zamknięcia granic spowodowanego pandemią to głównie dzięki polskim producentom żywność trafiała na półki sklepów. - Produkujemy to, co konsument chce. Zaspokajamy te potrzeby zgodnie z normami unijnymi i krajowymi. Do kontroli tego stworzono służby, które najlepiej się na tym znają - podkreślał.
Zezwolenie na kontrole hodowców? "Nie wyobrażam sobie tego"
Prezes Polskiego Związku Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu Andrzej Danielak zaznaczył natomiast, że rolnicy traktują swoje zwierzęta humanitarnie, bo od dobrostanu zwierząt zależy produktywność i jakość produktów. - Jeżeli są przypadki złego traktowania zwierząt, to należy eliminować te jednostki, a nie całe branże - ocenił.
Jego zdaniem, nie należy stygmatyzować ludzi, którzy zamierzają chodzić w zwierzęcych futrach, chcą je kupować. Ocenił, że kolejnym krokiem ustawodawców może być zakaz lub ograniczenie produkcji jaj czy hodowli królika.
- Ten ruch, który określa się ruchem obrony zwierząt, ich humanitarnego traktowania ma bardzo powierzchowną wiedzę na temat produkcji fermowej czy towarowej zwierząt. Za konflikty społeczne obwiniani są rolnicy, ale często za te konflikty odpowiedzialne jest nieprecyzyjne prawo - przekonywał Danielak.
Jak zaznaczył, "zgodnie z prawem można usadawiać fermy w pobliżu siedlisk ludzkich". - My uważamy, że powinno być to prawo tak dostosowane, aby takich możliwości nie było, by nie tworzyć konfliktu - wyjaśniał. Uznał, że subiektywne oceny pracy rolników nie mogą przesłaniać rzeczywistości.
Danielak odniósł się też zapisu noweli zezwalającego na kontrolę hodowców przez przedstawicieli organizacji zajmujących się ochroną zwierząt. - Nie wyobrażam sobie tego - stwierdził.
- Towarowe fermy, gdzie wartość drobiu jest ogromna, to są setki tysięcy złotych w jednym budynku, czasem ponad milion złotych. Wejdzie sobie taki człowiek uprawniony przez ustawę i będzie oceniał i weterynarię, i właściciela, czy ten drób jest właściwie prowadzony. Ten człowiek może wnieść do tej hodowli różne czynniki chorobotwórcze - do fermy o wielkiej wartości - argumentował.
Naczelny rabin Polski o projekcie noweli
Jak relacjonowała obecna w Senacie reporterka TVN24 Karolina Wasilewska, w izbie wyższej przemawiał także naczelny rabin Polski Michael Schudrich.
Później w rozmowie z dziennikarzami zwracał zaś uwagę, że osoba dokonująca uboju na rzecz wyznawców judaizmu ma odpowiednie kompetencje - otrzymuje specjalne szkolenie, a następnie przechodzi staż. Przekonywał, że dokonuje uboju w "bardzo wrażliwy sposób".
Powołując się na naukowców wskazał, że zwierzę, na którym dokonano takiego uboju traci świadomość po 8-10 sekundach. Przekonywał, że zanim zwierzę poczuje ból, straci już świadomość.
"Jeżeli chcemy należeć do cywilizowanej Europy, to ubój rytualny powinien zostać zakazany"
Natomiast Cezary Wyszyński z Fundacji Viva! przekonywał, że 70 procent polskiego społeczeństwa jest za wprowadzeniem zakazu uboju rytualnego. Ocenił, że taka praktyka to znęcanie nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem.
Również Ewa Gebert z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt "Animals" mówiła, że ubój rytualny jest jednym z największych okrucieństw wobec zwierząt. - Jeżeli chcemy należeć do cywilizowanej Europy, to ubój rytualny powinien zostać zakazany - powiedziała.
Z kolei Bogna Wiltowska ze stowarzyszenia "Otwarte klatki" zwracała uwagę, że lisy i norki są drapieżnikami i w warunkach naturalnych żyją na dużych obszarach. Tymczasem - jak mówiła - "w klatce na fermie mogą zaledwie się obrócić, wykonać tylko kilka kroków".
- Ujawnione co roku liczne przypadki znęcania się nad zwierzętami, do którego dochodzi na fermach zwierząt futerkowych nie przynoszą rezultatów, jeśli chodzi o systemową poprawę warunków życia i dobrostanu zwierząt - mówiła. Dodała, że jest mieszkanką wsi i chciałaby, by "polska wieś kojarzyła się z otwartością i nowoczesnością, a nie z cierpieniem zwierząt".
Komisja zaproponuje poprawki 8 października
Szef komisji ustawodawczej Krzysztof Kwiatkowski przekazał podczas posiedzenia, że środowe posiedzenie komisji "nie jest jedynym, na którym Senat będzie pracować nad zaproponowaną zmianą przepisów". Zapowiedział, że posiedzenie komisji będzie kontynuowane 8 października. - Komisja ustawodawcza będzie wtedy głosować poprawki do tego projektu - oświadczył.
- Komisja (ustawodawcza) poprosiła o dane z ministerstwa finansów o podatkach płaconych przez poszczególne branże, dane z ZUS o osobach zatrudnionych w branżach, których dotyczą przepisy; o dane z GUS o ilości podmiotów, o dane ze Związku Banków Polskich o zaangażowaniu kredytowym. Zamówiliśmy także ekspertyzy o skutkach finansowych wprowadzanych reguł - mówił Kwiatkowski. Jak dodał, "senatorowie na posiedzeniu komisji ustawodawczej będą mogli zapoznać się ze wszystkimi ekspertyzami".
W środowym posiedzeniu komisji bierze udział przedstawiciel strony rządowej - sekretarz stanu w KPRM Paweł Szrot oraz wnioskodawcy - m.in. poseł PiS Grzegorz Puda i posłanka KO Katarzyna Piekarska. Na sali obecni są także: prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, przewodnicząca partii Zieloni Małgorzata Tracz oraz poseł PSL Marek Sawicki.
Zdaniem Piekarskiej, "ponieważ Sejm pracował w olbrzymim pośpiechu, niektóre sprawy trzeba będzie doprecyzować". - Cieszę się z tego wysłuchania, żałuję, że nie było takiego wysłuchania w Sejmie przed pierwszym czytaniem w Sejmie - zaznaczyła.
Nowelizacja przeszła przez Sejm
Uchwalona w ubiegły piątek w Sejmie nowela autorstwa Prawa i Sprawiedliwości wprowadza zakaz hodowli zwierząt na futra i wykorzystywania zwierząt w celach rozrywkowych, ogranicza ubój rytualny tylko do potrzeb lokalnych związków religijnych, zwiększa kompetencje organizacji pozarządowych, wprowadza częstsze kontrole schronisk i zabrania trzymania psów na krótkich łańcuchach. Wśród nowych przepisów znalazł się także zapis, że opiekę nad bezdomnymi zwierzętami realizują gminy oraz organizacje społeczne zajmujące się statutowo ochroną zwierząt, działające nie dla zysku.
Nowelizacja ma wejść w życie po upływie 30 dni od dnia ogłoszenia, z pewnymi wyjątkami. Przepisy dotyczące zakazu chowu zwierząt na futra, a także ograniczające ubój rytualny mają wejść w życie po upływie 12 miesięcy. Z kolei przepisy dotyczące między innymi zakazu trzymania zwierząt domowych na stałe na uwięzi mają wejść w życie po 6 miesiącach od ogłoszenia.
Grodzki: jeżeli będzie trzeba, to okres prac nad nowelą zostanie w Senacie wydłużony
Marszałek Senatu Tomasz Grodzki po wtorkowym spotkaniu z prezydentem Andrzejem Dudą zapowiedział, że zostanie zwołane specjalne posiedzenie Senatu poświęcone noweli o ochronie zwierząt, które odbędzie się prawdopodobnie 9 października. Dodał, że senatorowie potrzebują więcej czasu do pracy nad poprawkami do tej ustawy. Pytany o czas, jaki hodowcy powinni mieć na przebranżowienie się, Grodzki odparł, że będzie to dyskutowane między innymi w ramach środowego wysłuchania publicznego w tej sprawie.
Marszałek Senatu powiedział, że nowelizacja z pewnością wymaga poprawek. Zapewnił, że jeżeli będzie trzeba, to okres prac nad nią zostanie w Senacie wydłużony.
Szef komisji ustawodawczej Krzysztof Kwiatkowski (Koło Senatorów Niezależnych) zachęcał do śledzenia obrad w internecie. - Nie będziemy pracować w nocy, będziemy pracować w dzień. Dlatego już dzisiaj państwa zachęcamy do śledzenia obrad komisji - powiedział. Zapewnił także, że "nie zatnie się żadna drukarka". - Każdy głosujący będzie wiedział, nad jakimi poprawkami pracujemy. A przede wszystkim, każdy, którego głos powinien być wysłuchany ze wszystkich stron, będzie miał taką możliwość [wypowiedzenia się - przyp. red.] na posiedzeniu komisji - podkreślił Kwiatkowski.
Jak dodał, senatorowie komisji "chcą znaleźć odpowiedzi na pytanie, dlaczego przyjęto ustawę, w wyniku której wiele schronisk [dla zwierząt - przyp. red.] obecnie działających w Polsce będzie zamkniętych, także tych prowadzonych przez organizacje społeczne" i będą pytać, na jakich zasadach przedsiębiorcy otrzymają odszkodowania ze strony Skarbu Państwa w sytuacji, kiedy dowiedzą się, że za chwilę na przykład nie będą mogli eksportować mięsa z uboju rytualnego do krajów muzułmańskich.
Prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że podejmując decyzję dotyczącą ustawy o ochronie zwierząt, będzie miał na względzie kwestie ich humanitarnego traktowania, ale również byt i jakość życia polskich rolników. - Obiecuję to polskim rolnikom - zadeklarował.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24