Z Bulwarów Wiślanych w Warszawie wyruszył w niedzielę późnym popołudniem Marsz żałobny dla Odry. Organizowany był przez kilkadziesiąt organizacji. Uczestnicy przeszli w milczącym pochodzie, by wyrazić zaniepokojenie katastrofą ekologiczną na Odrze, a także stanem i brakiem ochrony polskich rzek.
Biorący udział w "Marszu żałobnym dla Odry" zebrali się około godziny 18 na warszawskich Bulwarach Wiślanych. Po przywitaniu i sformułowaniu szyku rozpoczęli pochód do Mostu Gdańskiego.
Wydarzenie organizowało ponad 30 organizacji, między innymi Miasto Jest Nasze, WWF Polska czy Stowarzyszenie 515 kilometr Odry. Impulsem jest katastrofa ekologiczna, do której doszło na Odrze, ale także zaniepokojenie stanem i brakiem ochrony wód w Polsce.
Milczący marsz
"Jesteśmy przerażone i przerażeni, wściekłe i wściekli, pogrążone i pogrążeni w smutku. Razem z kilkudziesięcioma organizacjami obywatelskimi i przyrodniczymi, ze wsparciem ludzi, którzy nie potrafią obojętnie patrzeć na dziejącą się katastrofę, chcemy krzyczeć, milcząc. Wbrew zgiełkowi, wbrew przekrzykiwaniu się we wskazywaniu winnych, wbrew ugrywaniu własnych interesów na tragedii. Chcemy przeżyć żałobę. Razem" - informowali organizatorzy.
Inicjatorzy akcji przekazali też, że w tracie marszu "będzie grać orkiestra żałobna oraz performance prowadzić będzie grupa taneczna Wachlarze Bojowe".
Zwrócono się także o nie wznoszenie okrzyków i nie przynoszenie transparentów. "Jedynymi emblematami będą tabliczki z nazwami rzek - w tym Odry na czarnym tle" - napisano.
Daniel Petryczkiewicz, organizator marszu, mówił w rozmowie z TVN24 o motywach akcji. - My nie chcemy przejść do porządku dziennego z tym, co się stało, bo mówimy o setkach tysięcy stworzeń, które zginęły w Odrze, zginęły z winy człowieka - powiedział. - Czujemy, że potrzebujemy kolektywnie, wspólnie wyrazić smutek - dodał.
"Rzeki nie mogą być szambem"
- Rząd, jak i samorządy od wielu lat nie robią nic w sprawie poprawy stanu wód w Polsce. Rzeki nie mogą być szambem, za które nikt nie chce ponosić odpowiedzialności - powiedział w rozmowie z TVN24 jeden z uczestników marszu.
- Rzeki są nasze. Nie należą ani do polityków, ani do instytucji czy wędkarzy. Należą do nas wszystkich i właśnie dowiedzieliśmy się, że nie mamy na kogo liczyć w przypadku jakiejś klęski. Dlatego chcemy współdecydować o tym, jaka będzie przyszłość tych rzek - dodał inny z uczestników.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24