Lech Wałęsa zapowiada, że już nigdy więcej nie wypowie się o przeszłości marszałka Senatu Bogdana Borusewicza. "Nie będę już udzielał wywiadów na te tematy" - ogłosił w oświadczeniu opublikowanym na swoim profilu na Facebooku.
"Byłem i jestem wzburzony oraz wstrząśnięty atakami grup m.in. homoseksualnych, ich sympatyków, czy przyjaciół (...) dotyczących mojej politycznej przeszłości i działalności historycznej" - czytamy w oświadczeniu byłego prezydenta. Jak pisze, te "grupy podawały kłamliwe, nieprawdziwe fakty" na jego temat. "Po rozmowie wczorajszej w dniu 21.05.br. z Panią red. Justyną, rozważeniu jej mądrych i trafnych sugestii oraz po wyjaśnieniu przeze mnie wszystkich wątpliwości", Wałęsa zdecydował się zakończyć dywagacje na temat jego kontaktów, sporów czy przyjaźni z marszałkiem Senatu Bogdanem Borusewiczem. "W tym stanie rzeczy nie będę już udzielał wywiadów na te tematy" - zakończył.
Jego zdaniem wszystkie dotychczasowe niejasności w tej sprawie dostatecznie wyjaśnił.
Spór o rolę Borusewicza
Andrzej Kołodziej, sygnatariusz porozumień sierpniowych mówił na łamach "Wprost", że to nie Lech Wałęsa, a Bogdan Borusewicz był przywódcą strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r. Taką samą opinię wyraziła Henryka Krzywonos. W reakcji na to Wałęsa stwierdził, że Borusewicz mógł być "prowokatorem, agentem".
Według Wałęsy, "Krzywonos i ci inni" atakują go, ponieważ zorientowali się, że "prawdopodobnie reżyser Wajda (nakręcił film o Wałęsie - red.) powie prawdę, a w tej prawdzie oni będą malutcy". - Więc robią wszystko, żeby zniszczyć Wajdę i jego film - argumentował w "Faktach po Faktach". Wytknął Borusewiczowi, że milczał, gdy mówiono nieprawdę. - Jego zachowanie nie było fair, nie było przyjacielskie - powiedział.
Autor: rf/k/jaś / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/Facebook