- IPN pracuje dla bezpieki, bo nie zrobił nic w sprawie wyjaśnienia próby zamachu na moje życie czy śmierci moich kolegów - te bardzo mocne słowa padły z ust Lecha Wałęsy w "Magazynie 24 Godziny". Zdaniem byłego prezydenta, Instytutowi nie chodzi o wyjaśnienie prawdy, ale o zarabianie pieniędzy.
Lech Wałęsa odniósł się do książki przygotowywanej przez historyków IPN-u.
- W IPN są ludzie, którzy znają się na rzeczy, ale są i tacy, którzy wychodzą z komunistycznych domów i wierzą, że kochają papiery ubeckie - mówi Wałęsa. Jego zdaniem, jeśli ktoś opiera się tylko na dokumentach ubeckich, a nie pyta się tego, kogo one dotyczą, to stosuje metody ubeckie. - Grzeczność wymaga, by spotkać się, porozmawiać, a nie z zaskoczenia robić kawały - zaznacza były prezydent.
Jak dodaje, jest za wolnością słowa, ale jeśli są rzeczy niepewne, wypada, by o nich porozmawiać. - Kiedy świadek o takiej wiedzy jest gotów do rozmowy, to ludu mój, ludu! Co się tu wyprawia, tak nie można! - emocjonował się prezydent.
Zdaniem byłego prezydenta, wiele spraw, którymi IPN powinien się zająć, pozostaje niewyjaśnionych. - Nie rozwikłano sprawy zamachu na mnie, morderstwa moich kolegów. Nic w tym kierunku nie zrobiono! - uważa Lech Wałęsa.
"Wiem, kto był Bolkiem, ale nie mogę tego ujawnić"
- Wiem, kto jest Bolkiem, mam na to niepodważalne dowody, ale nie mogę ich ujawnić - powiedział Lech Wałęsa. Jak przyznaje, tak bardzo go obrażono, że poczeka na publikację. - Niech ci, którzy obrażali dograją taniec do końca - stwierdził. Zaznaczył, że chce być przy prezentacji dzieła i, nie wiedząc co jest w środku, zadać jego autorom kilka pytań: Czy są pewni, że doszli do prawdy? Dlaczego nie pytali mnie w razie niejasności? - Potem chcę jeszcze jednej konferencji, która całkowicie odkryje Bolka - zapowiedział.
Na komentarz, że według pewnych dokumentów bezpieki Bolek był postacią wymyśloną, Wałęsa odpowiada: - W bezpiece wielu ludzi nie wiedziało wcale, co się dzieje. To często prowadzi do takich wniosków - dodaje. Podkreśla, że nigdy nie dał się złamać.
"Podpisałem. Że wydają mi buty i sznurówki"
- Nie mam się do czego przyznać - powiedział Lech Wałęsa. - Historycy powinni być grzeczniejsi, mogli się do mnie zwrócić, a nie pisać jakieś plotkarskie książki - dodaje. Jego zdaniem, paru ludzi "chciałoby go dorwać". - Ja im pokażę dowody, jak bzdurne rzeczy wymyślają - mówi.
Co i kiedy Lech Wałęsa podpisał? W jednym z fragmentów swojej książki "Droga nadziei" napisał: "Nie wyszedłem z tego zupełnie czysty. Postawili mi warunek: podpis. I wtedy podpisałem".
Nie wyszedłem z tego zupełnie czysty. Postawili mi warunek: podpis. I wtedy podpisałem Nie wyszedłem z tego zupełnie czysty. Postawili mi warunek: podpis. I wtedy podpisałem
- Wszyscy podpisywali to samo, co ja - skomentował to we wtorek w "Magazynie 24 Godziny" Wałęsa. - Że oddają sznurówki, pasek i buty, ale nikt nie proponował mi współpracy - zaznacza. Jak tłumaczy, to była standardowa procedura. - Wówczas, w roku 1970 nie wiedziałem, że niczego się nie podpisuje - tłumaczy. Podkreśla jednak, że nikt nie szantażował go później tymi podpisami. - Ja w swojej szczerości o nich powiedziałem i zrobiono z tego agenturalne podpisy - dodaje.
Lista Macierewicza i wycofana depesza PAP
4 czerwca 1992 r. w Sejmie pojawiła się tzw. lista Macierewicza, zawierająca nazwiska polityków podejrzewanych o współpracę z SB. Tego samego dnia poseł Świtoń ujawnił, że było też na niej nazwisko Wałęsy. Tego dnia około 12 za pośrednictwem PAP pojawiło się pierwsze oświadczenie Wałęsy, w którym pisał m.in.: "Po przegranym strajku w Stoczni w grudniu 1970 roku przysiągłem Bogu i sobie, że będę walczyć, aż do zwycięstwa nad komunizmem. Byłem przywódcą strajku, próbowałem różnych sposobów walki. Aresztowano mnie wiele razy." Prezydent miał przyznać, że "za pierwszym razem, w grudniu 1970" podpisał "trzy albo cztery dokumenty". Szybko jednak depesza została wycofana.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24