Warszawskie wydanie "Dziennika", strona 15, dział "Świat". Pierwsze litery kolejnych wersów artykułu "Rice krytykuje Moskwę za szantaż gazowy" układają się w niezbyt elegancki, ale jednoznaczny komunikat: "wała Tomaszowi Lisowi". Przypadek? Tak twierdzi szef działu zagranicznego gazety.
Jak wynika z naszych informacji, od co najmniej kilku dni redakcja "Dziennika" była rozgrzana do czerwoności, a powodem bynajmniej nie były wybory. Bomba wybuchła 22 października, kiedy to branżowy serwis internetowy miesięcznika "Press" poinformował o możliwej zmianie na stanowisku szefa gazety. Roberta Krasowskiego miał zastąpić Tomasz Lis, który odszedł z Polsatu i, jak sam przyznawał, szuka pracy.
Według informacji "Presserwisu", centrala Axela Springera w Hamburgu miała być już po wstępnych rozmowach z Tomaszem Lisem. Kierownictwo koncernu zna go z wcześniejszych spotkań, gdy Lis był jeszcze w zarządzie Telewizji Polsat, a Springer prowadził rozmowy z szefami stacji o kupnie części udziałów w niej.
Jak ustaliliśmy Axel Springer miał zaproponować Lisowi stanowisko wydawcy "Dziennika". W redakcji, krążyły jednak plotki, że były członek zarządu Polsatu przejmie też kierownictwo "Dziennika". Naczelny gazety Robert Krasowski przez cały wtorek prowadził gorące negocjacje z szefostwem polskiego kierownictwa Axla. Zagroził odejściem z gazety. Z nim "Dziennik" chcieli opuścić wicenaczelni. Większość zespołu nie chciała zmiany na stanowisku naczelnego. Pojawiały się jednak głosy, że przyjście byłego dziennikarza TVP, TVN i Polsatu pozytywnie wpłynie na wizerunek "Dziennika". We wtorek na korytarzach gazety mówiło się tylko o możliwej zmianie.
Krasowski zwycięzca Wieczorem okazało się, że Krasowski obronił fotel redaktora naczelnego. Ostateczną decyzję w tej sprawie podjął szef centrali Springera Mathias Döpfner. Jak ustalił tvn24.pl Lis nie tylko nie będzie pracował w "Dzienniku", ale także w strukturach Axel Springer.
Większość dziennikarzy "Dziennika" odetchnęła z ulgą, bo wielu z nich już szukało nowej pracy. Czy komunikat zamieszczony na 15 stronie wyraża radość dziennikarzy z tego, że Lis jednak nie będzie jednak ich nowym szefem? Uwagę zwraca ciekawa składnia tekstu "Rice krytykuje Moskwę za szantaż gazowy". W połowie artykułu pierwsze litery następujących po sobie wersów składają się we frazę: "WałatOmaszowiLiSowi".
Literowy przypadek - To przypadek, o którym dowiaduje się od pani - mówi tvn24.pl Andrzej Talaga, szef działu zagranicznego "Dziennika". - Ja nie zamieściłem w gazecie żadnego komunikatu dla Tomasza Lisa - dodaje. Pytany czy to któryś z jego dziennikarzy odpowiada za ten "przypadek" odpowiedział: - Nie wiem. Nie ma mnie już w redakcji. Zapytam moich dziennikarzy jutro - stwierdził Talaga.
Z Tomaszem Lisem nie udało nam się skontaktować.
"Szansa tysiąc razy mniejsza niż wygrana w Totka" Spytaliśmy eksperta, matematyka profesora Tadeusza Figiela z Polskiej Akademii Nauk, jak wygląda prawdopodobieństwo przypadkowego ułożenia się 19 liter w sensowne zdanie, w tekście liczącym około 1500 znaków. Po serii skomplikowanych obliczeń profesor stwierdził: - W dużym uproszczeniu taka szansa jest tysiąc razy mniejsza niż wygranie w Totolotka. A prawdopodobieństwo wygranej w Totka wynosi 1 do 13 milionów. Czasami się jednak wygrywa
Komentujecie na forum, że w waszych "Dziennikach" nie widać znalezionego przez nas tekstu. To możliwe, bo "Dziennik" ma dwa wydania. Pierwsze jest wypuszczane w świat wczesnym wieczorem, drugie przed północą. Trochę się różnią, więc co innego czytają ludzie np. w Białymstoku, co innego w Warszawie. To praktyka, którą stosują wszystkie ogólnopolskie gazety.
Źródło: tvn24.pl, CNN
Źródło zdjęcia głównego: EAST NEWS