Ws. pakietu klimatyczno-energetycznego trwa przerzucanie się argumentami pomiędzy Jarosławem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem. Kaczyński, który apeluje o zniesienie pakietu, twierdzi, że to rząd Tuska jest odpowiedzialny za jego przyjęcie. Premier przekonuje z kolei, że na pakiet zgodził się w 2007 r. prezydent Lech Kaczyński.- Uczestniczyłem w tym procesie od 2007 roku. Wtedy prezentowałem stanowisko, że w marcu w trakcie rady Rady Europy Polska powinna walczyć o ceny indykatywne, a nie obligatoryjne, czyli żeby ceny dla UE były wskazówką, a nie zobowiązaniem prawnym - mówił minister w "Jeden na jeden". Jak przypomniał, wówczas decyzje zapadały jednomyślnie, czyli każde państwo miało możliwość weta. Polska weta nie zastosowała. - Zostały podjęte jednomyślne decyzje i Polska się zgodziła, żeby ceny były obligatoryjne - to był błąd - ocenił Korolec. Jak dodał, negocjacje prowadził wówczas Lech Kaczyński.Z kolei w 2008 roku, według Korolca, głosowanie nad pakietem odbywało się w systemie większościowym, więc obiekcje pojedynczego państwa nie mogły zastopować procesu. - Ale w 2008 zagwarantowaliśmy specjalne regulacje dla polskiej energetyki. Dlatego 70 proc. uprawnień do emisji CO2 w 2013 r. rozdajemy za darmo. I to był sukces - podkreślił.
Śmieci ministra Korolca
Korolec pytany był również o śmieciową rewolucję i o to, czy sam segreguje śmieci. Jak napisał w środę "Super Express", który sprawdził kosz ministra, w pojemniku stojącym przed domem Korolca wszystkie odpady są zmieszane - papier z plastikiem, szkłem i żarówkami. - Segreguję śmieci od dawna, od wielu miesięcy, pojemnik mam w domu i wystawiam go na zewnątrz w piątek. Nie wyrzucam każdej butelki przed dom - bronił się w TVN24 Korolec. Przyznał, że w jego śmieciach mogły znaleźć się np. pieluchy czy domowe odpady. A czy wyrzucił żarówki? - Nie pamiętam, żebym wyrzucał takie rzeczy ostatnio - odparł.
Korolec tłumaczy się ze śmieci
Autor: jk/ ola / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24