- Moją piosenkę obejrzało już kilkadziesiąt tysięcy ludzi. To jest więcej, niż, jak podejrzewam, obejrzy mój "poważny" spot wyborczy, który będzie chodził w blokach wyborczych. One są śmiertelnie nudne i mało kto je ogląda - mówi Jacek Kozłowski. Kandydat do PE z list PO, wojewoda mazowiecki, opowiadał o historii swojej piosenki wyborczej.
Zapytany, czy jego zdaniem to się przełoży na liczbę głosów, kandydat odpowiada: "Myślę, że tak".
- Staram się mówić o Unii Europejskiej pozytywnie, z uśmiechem, bo uważam, że w Polsce jest dość polityków nadętych, naburmuszonych - powiedział wojewoda.
Efekt popularności
Kandydat w eurowyborach wyjaśnił, skąd się wzięła piosenka wyborcza, do posłuchania i obejrzenia w internecie.
- Ona nie powstała, żeby dodać mi popularności, ale dlatego, że jestem popularny. Została wymyślona przez człowieka, który bez porozumienia ze mną i ku mojemu zaskoczeniu umieścił ją w internecie - zapewnił polityk.
Dodał także, że utwór był przedmiotem dyskusji wśród prawników. - Na początek prawnicy powiedzieli, że kampanię może robić tylko komitet wyborczy, a z autorem należy się natychmiast skontaktować i podać do prokuratury, jeśli tej piosenki nie usunie - wyjaśnił Kozłowski.
Polityk uznał jednak, że w piosence nie ma niczego niewłaściwego i postanowił wykupić prawa do niej "uznając za swoją". - Piosenka mnie chwali. Może nie jest w mojej stylistyce, ale nie zamierzałem nikogo z tego powodu straszyć prokuraturą - powiedział.
Kozłowski poinformował, że spot obejrzało już kilkadziesiąt tysięcy ludzi. - Ta piosenka ma oczywiście dużo "hejtów", ale znacznie więcej wpisów pozytywnych. Ona po prostu ludziom się podoba - skwitował.
Autor: jl//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24