Trump blefował, Trump mówi: mały siadaj i podpisuj, a jak nie, to out, bo taki był przekaz. No i mały w to nie wszedł - mówił w "Kawie na ławę" w TVN24 poseł Konfederacji Przemysław Wipler. Politycy komentowali spotkanie prezydenta USA Donalda Trumpa z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Zdaniem wiceministra spraw zagranicznych Andrzeja Szejny rozmowa "nic nie wniosła". Doradca prezydenta Andrzeja Dudy Stanisław Żaryn zwrócił uwagę, że powinniśmy dbać o relacje z amerykańską administracją.
Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump spotkał się z ukraińskim przywódcą Wołodymyrem Zełenskim w piątek w Białym Domu. Ich rozmowa w Gabinecie Owalnym zakończyła się kłótnią. Zełenski wyjechał wcześniej niż planowano, nie odbyła się zaplanowana wcześniej wspólna konferencja prezydentów USA i Ukrainy, nie podpisali oni także umowy w sprawie dostępu do ukraińskich złóż.
Szejna: uczestniczyłem w o wiele bardziej burzliwych negocjacjach
Wiceminister spraw zagranicznych Adrzej Szejna (Lewica) zapewnił w "Kawie na ławę" w TVN24, że "polska dyplomacja podchodzi ze spokojem do każdej sytuacji, chociaż sytuacja jest oczywiście poważna". - Osobiście uczestniczyłem w życiu w o wiele bardziej burzliwych negocjacjach, tylko to nie miały być negocjacje oczywiście w Gabinecie Owalnym, tylko ogłoszenie już konkretnego projektu - powiedział.
- Może odbywało się to z większą ilością gestów i uśmiechów, ale słowa i twardość stanowisk była jeszcze bardziej zaawansowana. Na końcu udało się dojść do porozumienia - opisywał swoje doświadczenia w negocjacjach.
Jego zdaniem taka rozmowa powinna odbyć się w kuluarach, a nie w obecności mediów. - Ona nic nie wniosła dla żadnej ze stron - stwierdził. - Natomiast też chcę podkreślić dla nas, nie wiem, czy to wypada to powiedzieć, ale jednak Polska padła tam jako argument ze strony prezydenta Trumpa jako przykład sojusznika lojalnego, sojusznika strategicznego i sojusznika, który wypełnia swoje zobowiązania. Więc patrzmy też na pewne elementy pozytywne tej wymiany zdań. W aspekcie dyplomatycznym historia zna wiele tego typu spotkań. Natomiast oczywiście, tak jak powiedział premier i od razu w swoim wpisie minister Sikorski, stoimy z Ukrainą, ale jednocześnie nasze relacje ze Stanami Zjednoczonymi są niezwykle stabilne, niezwykle mocne i niezwykle przyjazne - mówił Szejna.
Zwrócił też uwagę, że sytuacja ta "jednoczy i solidaryzuje całą Europę, która wie, przed jakimi problemami staje - dotyczącymi bezpieczeństwa militarnego".
Wipler: polityczne reality show, które nie powinno mieć miejsca
Zdaniem posła Konfederacji Przemysława Wiplera "takie polityczne reality show, podczas którego politycy zachowują się niepoważnie w bardzo poważnej sprawie, nie powinno mieć miejsca". - Ono pokazuje mi, że obie strony nie chciały podpisać żadnego porozumienia. Spotkały się, ponieważ było bardzo duże oczekiwanie. Każda ze stron grała na swój rynek wewnętrzny, do swojego wyborcy, do swojej opinii publicznej - ocenił.
- Trump mówił "Ameryka pierwsza, dbamy o wasz interes", bo nie jest w stanie wytłumaczyć spawaczowi z Ohio, który jest jego wyborcą, dlaczego ma wydawać pieniądze na wojnę, która jest dla niego równie odległa jak wojna w Burkina Faso czy w jakimkolwiek punkcie w Azji czy w Afryce - mówił Wipler. Dodał, że Zełenski z kolei chciał pokazać swoim żołnierzom i ich rodzinom, że "nie będzie żadnego upokarzającego porozumienia".
- To jest moment, w którym cała Europa powinna strategicznie, a zwłaszcza kraje prawie że frontowe, takie jak Polska, przemyśleć, jak przebudować tę architekturę w oparciu o porozumienia z innymi krajami, które tak jak my są realnie zagrożone i realnie odczuwają skutki tego, co teraz się wydarzyło. Finlandia, Szwecja, Turcja, takie kraje, które mają realną armię, mają realny potencjał i są w poczuciu realnego zagrożenia tego, że Amerykanie pokazali, że są aroganccy, chaotyczni, bo to pokazali, i że tam nie ma jakiegoś myślenia strategicznego - stwierdził polityk.
- Trump blefował, Trump mówi: mały siadaj i podpisuj, a jak nie, no to out, bo taki był przekaz. No i mały w to nie wszedł. To poczucie, że on nie wszedł w tego rodzaju porozumienie i pokazał to całemu światu, to było ostentacyjnie po obu stronach - podsumował Wipler.
Gasiuk-Pihowicz: takiej sytuacji nigdy nie powinniśmy zobaczyć
Europosłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz (Koalicja Obywatelska) oceniła, że "widzieliśmy w Gabinecie Owalnym sytuację, której nigdy nie powinniśmy zobaczyć". - Sytuację, w której była próba upokorzenia słabszego, swego rodzaju prowokacja - dodała. Jej zdaniem należy zastanawiać się nad konsekwencjami tego, co się wydarzyło.
- Jedno jest pewne, my jako Polska powinniśmy wspierać Ukrainę. Chociażby dlatego, że Ukraińcy walczą nie tylko za swoją niepodległość, ale przede wszystkim po to, aby utrzymać Rosję jak najdalej granic Polski, jak najdalej granic Unii Europejskiej i chronią po prostu nasz dorobek demokratyczny i gospodarczy - zaznaczyła.
Mówiąc o spotkaniu, stwierdziła, że "możliwe, że mieliśmy tutaj do czynienia z pewną prowokacją i realizowaniem scenariusza, który zakładał próbę doprowadzenia do tego, że zostanie zawarty pokój, a właściwie kapitulacja". - Trzeba powiedzieć wprost, jeżeli proponowano umowę dotyczącą surowców bez żadnych zabezpieczeń dla Ukrainy, to jest to sytuacja bardzo niebezpieczna, bo oczywiście każdą wojnę i tu trzeba się zgodzić z Trumpem, można zakończyć w ciągu jednego dnia, tylko to nie będzie sprawiedliwy pokój, tylko kapitulacja i danie czasu tak naprawdę Putinowi do tego, żeby się przezbroił i był gotowy do zaatakowania kolejnego europejskiego kraju - stwierdziła.
- To jest oczywiste dla nas teraz wszystkich, że polskie bezpieczeństwo musi być zbudowane na dwóch filarach, z jednej strony na sojuszu militarnym, jakim jest NATO, ale z drugiej strony także na silnej obecności Polski w Unii Europejskiej, a tą mamy zagwarantowaną dzięki polskiej dyplomacji i premierowi Donaldowi Tuskowi dzisiaj w Europie - oceniła Gasiuk-Pihowicz.
Bogucki: tak się nie prowadzi negocjacji
Poseł PiS Zbigniew Bogucki stwierdził, że "z polskiego punktu widzenia są dwie rzeczy fundamentalne". - Jedna rzecz, że w naszym interesie jest to, żeby Ukraina dogadała się i porozumiała ze Stanami Zjednoczonymi. Niestety postawa prezydenta Zełenskiego wskazuje na to, że będzie to bardzo trudne. A druga kwestia, w naszym absolutnie żywotnym interesie jest to, żeby Stany Zjednoczone były obecne w Europie, żeby one były obecne militarnie, bo na nich opiera się bezpieczeństwo Sojuszu Północnoatlantyckiego i siła Sojuszu Północnoatlantyckiego - mówił.
Również zwrócił uwagę na to, że "padły tam bardzo ważne słowa na temat miejsca i wagi Polski z punktu widzenia nowej administracji w Stanach Zjednoczonych".
Jego zdaniem Zełenski "wchodząc do Gabinetu Owalnego wiedział, że nie chce podpisać tego porozumienia". - Jeżeli spojrzeć nawet na mowę ciała, to wzruszanie ramionami, przewracanie oczami, siedzenie w taki sposób. Dla Amerykanów Gabinet Owalny to jest centrum dowodzenia światem. Siedzieli tam również oficerowie U.S. Army, dla których prezydent Stanów Zjednoczonych jest naczelnym dowódcą. I przyjeżdża ktoś, kto chce negocjować, kto chce prosić o pomoc, po to, żeby dalej walczyć z putinowską Rosją, z tym agresorem. I nagle stawia się w pozycji tego, kto będzie dyktował warunki. To musiało się tak skończyć - dodał.
Leo: Zełenski tego nie przetrzymał
Posłanka Polski 2050-Trzeciej Drogi Aleksandra Leo oceniła, że "to spotkanie było jakiegoś rodzaju prowokacją". Zwróciła uwagę, że narracja z kilku ostatnich dni, kiedy "prezydent Ukrainy był nazwany dyktatorem, był nazwany w zasadzie, że nie jest prezydentem, bo nie odbyły się wybory" narastała i eksplodowała emocjonalnie w trakcie spotkania w Gabinecie Owalnym.
- Czy prezydent Ukrainy to wytrzymał? Nie, nie przetrzymał, mógł być lepiej przygotowany, jeżeli chodzi o dźwignięcie tego, ponieważ wiedział, jak wyglądają ostatnie dni, wiedział, w jakim świetle jest stawiany przez prezydenta Trumpa, ale widział też, jak udźwignął to na przykład prezydent Macron - stwierdziła Leo.
- To wyglądało tak, był dobry policjant, zły policjant, potem było dwóch złych policjantów, była przewaga siłowa, był sekretarz stanu, był sekretarz obrony. Prezydent był atakowany, to było ewidentne. Był pokazywany jako taka osoba, która swoje osobiste niechęci do Putina stawia ponad zdrowie i życie swoich rodaków, Ukraińców. W takim świetle był pokazywany - oceniła posłanka.
Mówiąc o słowach Trumpa o Polsce jako lojalnym sojuszniku stwierdziła, że jest "pełna obaw". - Czy takie słowa w ustach osoby, która tak często zmienia opinię - w jednym tygodniu potrafi powiedzieć o kimś, że jest dyktatorem, a potem powiedzieć, że tego nie powiedział - zwróciła uwagę. - Osoba, która z taką łatwością mówi nieprawdziwe informacje, jak chociażby te, że Stany wydały 350 miliardów dolarów, cała wojna kosztowała do tej pory 320, czy możemy mieć zaufanie do takiej osoby? Znając historię i pamiętając chociażby Jałtę, ja nie jestem przekonana - przyznała.
Żaryn: nie jest w naszym interesie szukanie tutaj strony
Doradca prezydenta Andrzeja Dudy Stanisław Żaryn ocenił, że "nie jest w naszym interesie takie wchodzenie w pewien ping-pong, który tutaj widać i w debacie publicznej dosyć mocno się odznacza".
- Jak obejrzy się całe pięćdziesiąt parę minut spotkania, to oczywiście można sobie znaleźć i te fragmenty, które dowodzą, że prezydent Zełenski nie był dobrze przygotowany i nie odrobił lekcji związanej z tym, jak nowa administracja prowadzi politykę zagraniczną i możemy znaleźć te momenty, które ewidentnie były formą prowokacyjnego zachowania strony amerykańskiej. Natomiast nie jest w naszym interesie szukanie tutaj czy strony, czy wzajemnych oskarżeń - stwierdził.
Jego zdaniem "powinniśmy przede wszystkim dbać o nasze interesy". - Prezydent Andrzej Duda jednoznacznie wskazywał wielokrotnie, że Polska powinna mieć bardzo dobre relacje z każdą amerykańską administracją, a Ukraina i Stany Zjednoczone są bardzo istotnymi partnerami i muszą wrócić do rozmów - powiedział. Dodał, że "z każdą amerykańską administracją taki kraj jak Ukraina musi próbować mieć dobre stosunki".
- Prezydent Zełenski pojechał do Stanów Zjednoczonych, żeby podpisać porozumienie, które było sygnałem, że Ameryka wcale nie ma ochoty odpuścić Ukrainy, tylko ma ochotę wręcz próbować związać swoje interesy z ukraińskim terytorium. Nie wiemy na razie, być może rząd ma jakieś informacje zakulisowe, czy to porozumienie było rzeczywiście wynegocjowane, czy było dogadane, czy nie - mówił Żaryn. - To porozumienie buduje pewną ramę, za którą muszą iść realne, praktyczne rozwiązania, które będą związane z gwarancjami bezpieczeństwa, bo to jest oczywiste, że Amerykanie będą swoich interesów na Ukrainie bronić, jeżeli one zaistnieją - dodał.
Zwrócił przy tym uwagę, że "to, co w tym porozumieniu było istotne" i "miało charakter być może nawet przełomowy" to "związanie interesów i relacji amerykańsko-ukraińskich z rywalizacją strategiczną między Stanami Zjednoczonymi a Chinami".
- Mówił o tym jeden z ekspertów Polskiego Instytutu Górnictwa Geologicznego, który wskazywał, że dostęp do złóż, które pozwalają na rywalizację strategiczną z Chinami, był zagwarantowany w tym porozumieniu. A zatem czas wrócić do rozmów i oczywiście relacje międzyludzkie w polityce są bardzo ważne, ale mam wrażenie, że nie najważniejsze. A my jako Polska powinniśmy chwytać takie sygnały i takie momenty jak kolejny sygnał, że jesteśmy specjalnie traktowani przez amerykańską administrację i ten wątek powinniśmy ciągnąć z amerykańską administracją - stwierdził.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24