W niedzielę, jak podaje Straż Graniczna, łączna liczba osób uciekających przed wojną w Ukrainie przekroczy 200 tysięcy. Nasi reporterzy są na przejściach granicznych w Medyce i Dorohusku. Opowiadają, że nadal po stronie ukraińskiej uchodźcy muszą czekać nawet 72 godziny na możliwość przekroczenia granicy. Także i tam dociera pomoc z Polski - żywność, koce, artykuły higieniczne.
Mateusz Grzymkowski, reporter TVN24 znajdujący się na przejściu w Dorohusku, opowiada, że jeszcze w sobotę punkt pomocy humanitarnej wyglądał bardzo skromnie i prowizorycznie. Teraz - jak mówi - sytuacja bardzo mocno się zmieniła. Punkt, w którym uciekający przed wojną mogą się ogrzać i posilić, działa pod szyldem Polskiej Akcji Humanitarnej. Jego pracę na miejscu koordynuje pani Alina - Rosjanka od kilku lat mieszkająca w Polsce.
- Są też harcerze, którzy pytają uchodźców o kierunek, w którym chcą się udać, i potem łączą ich w pary z ochotnikami z Polski, którzy tłumnie pojawili się w pobliżu przejść, żeby za darmo podwozić potrzebujących w wybranym kierunku - relacjonuje Mateusz Grzymkowski.
Chociaż organizacja po polskiej stronie jest coraz lepsza, to po stronie zaatakowanej przez Rosję Ukrainy sytuacja jest bardzo trudna.
- Na przejście przez polską granicę trzeba czekać około 72 godzin, trzy doby - podkreśla reporter.
Pomoc z drugiej strony granicy
Wojewoda podkarpacka Ewa Leniart zapewniła w niedzielę, że rząd polski "niezmiennie stara się pomóc Ukrainie, która jest w stanie wojny". - Te starania dotyczą także tej sytuacji i osób, które są po drugiej stronie granicy - dodała. Leniart zaznaczyła, że strona ukraińska zgodziła się, aby Polska przekazała pomoc dla tych osób, które stoją w ogromnych kolejkach po drugiej stronie granicy. Ta pomoc jest - jak wskazała wojewoda - dostarczana na zasadach ustalonych przez administrację graniczną i państwową Ukrainy. Podkreśliła, że do tych osób, które stoją po ukraińskiej stronie przejścia w Medyce, dostarczane są kanapki, produkty żywnościowe pierwszej potrzeby, woda mineralna i koce. - Dostarczamy też inne rzeczy, które strona ukraińska zgodziła się, że możemy przekazać osobom stojącym po drugiej stronie granicy - przekazała Ewa Leniart.
Zaznaczyła, że pomoc nie może być przekazywana chaotycznie i w sposób nieustalony ze stroną ukraińską. Leniart podziękowała stronie ukraińskiej za to, że zgodziła się na przekazanie pomocy i za jej rozdysponowanie. Dodała, że trwają rozmowy ze stroną ukraińską, aby podobne transporty z pomocą dla osób, które czekają po drugiej stronie granicy, były dostarczane na pozostałych przejściach granicznych. - Chcemy uruchomić podobną pomoc na pozostałych przejściach, co więcej, chcemy, aby ta pomoc miała charakter systematyczny – powiedziała. Pytana o ilość tej pomocy, Leniart odpowiedziała, że jest ona adekwatna do potrzeb, jakie zgłosi strona ukraińska.
Godziny w kolejce
Sytuację na przejściu w Medyce od samego rana śledzi inny nasz reporter, Jerzy Korczyński.
- Na szczęście nie obserwujemy już takich obrazów, jak jeszcze w sobotę, kiedy matki z dziećmi stały godzinami przy przejściu. Teraz wiele osób jest zabieranych autobusami do Przemyśla, gdzie obejmowane są opieką i gdzie organizowane są kwestie administracyjne związane z dalszym pobytem uchodźców w kraju - przekazuje dziennikarz.
Na miejscu - jak relacjonuje - jest mnóstwo osób, które chcą nieść pomoc: przywożą prowiant, oferują ładowanie telefonów komórkowych, przynoszą koce. Dziennikarz zauważa, że kwestie związane z przybywaniem uchodźców są coraz lepiej zorganizowane, w pobliżu granicy pojawiło się na przykład dużo więcej przenośnych toalet. To szczególnie ważne, bo warunki sanitarne po drugiej strony granicy są bardzo trudne.
Osoby czekające na przekroczenie polskiej granicy - kobiety, dzieci i starsze osoby - muszą stać w długiej kolejce. - Jeżeli ją opuszczą, żeby załatwić potrzeby fizjologiczne, to ich miejsce może być już zajęte. Dlatego dochodzi tam do bardzo trudnych sytuacji - wyjaśnia nasz reporter.
Ruch w obie strony
Na przejściu w Medyce wzmożony ruch odbywa się w obie strony. Z Polski - jak przekazuje Jerzy Korczyński - wyjeżdżają przede wszystkim mężczyźni, którzy chcą walczyć o niepodległość.
- Do pojazdów, które jadą na wschód, podbiegają wolontariusze. To głównie Ukraińcy mieszkający w Polsce, ale też Polacy czy Czesi, którzy przekazują jadącym prowiant z prośbą o przekazanie go dla czekających w kolejce do Polski - przekazuje nasz dziennikarz.
Dodaje, że około dziesięciu procent przybywających do Polski nie wie, co ma ze sobą zrobić dalej.
- To ludzie, na których nikt nie czeka, którzy nie wiedzą, gdzie mają się podziać. To właśnie dla nich przygotowane są punkty recepcyjne. Stamtąd ruszają w kierunku punktów przygotowanych przez samorządy - mówi Korczyński.
156 tysięcy już w Polsce
"Od rozpoczęcia działań zbrojnych w Ukrainie (24.02) funkcjonariusze SG odprawili łącznie na wszystkich przejściach granicznych z Ukrainą 187,8 tys. osób. W tym na kierunku do Polski ponad 156 tys. Wczoraj odprawiono rekordową liczbę osób - 88,4 tys., w tym na kierunku do Polski 77,3 tys." – napisała na Twitterze Straż Graniczna.
Uchodźcy w Polsce
Po tym, jak Rosja w czwartek, 24 lutego, nad ranem zaatakowała Ukrainę z trzech kierunków, w Polsce decyzją MSWiA służby zaczęły realizować plan pomocy dla uchodźców. Uruchomiono m.in. specjalne punkty recepcyjne przy granicy polsko-ukraińskiej. Osoby przekraczające tę granicę zwolniono z obowiązku kwarantanny i posiadania negatywnego wyniku testu na COVID-19.
Większość Ukraińców, którzy przyjeżdżają do Polski, kieruje się do swoich rodzin lub znajomych w Polsce albo w innym kraju UE.
Atak Rosji na Ukrainę - oglądaj program specjalny w TVN24:
Źródło: TVN24 Łódź