Niemcy wpadają w panikę, jak trzeba coś zmienić - ocenił w "Faktach po Faktach" były polski ambasador w Berlinie Marek Prawda, komentując postawę Niemców wobec wojny w Ukrainie i przekazywania jej wsparcia militarnego. Wskazywał przy tym, że "są ważkie powody dla pewnej inności w ocenianiu przez Niemcy tego, co się dzieje". Mówił też o "scholzingu" - nowym terminie, który powstał w kontekście stanowisk Berlina w sprawie inwazji. Europosłanka Róża Thun podkreślała zaś, że "Ukraińcy umierają za nasze wartości". - Oni dają życie, my musimy dawać broń - dodała.
Europosłanka Róża Thun z Polski 2050 i były ambasador Polski w Niemczech, Szwecji i przy Unii Europejskiej oraz były dyrektor Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce Marek Prawda rozmawiali w "Faktach po Faktach" w TVN24 o Ukrainie i sytuacji związanej z wojną.
Dyplomata mówił między innymi o postawie Niemiec względem inwazji, przekazywania wsparcia militarnego Ukrainie i mentalności społeczeństwa w tym kraju. Znany brytyjski historyk i komentator Timothy Garton Ash rozpowszechnił w tym kontekście termin "scholzing", który objaśnia się jako komunikowanie dobrych intencji, by znaleźć powód do opóźnienia czy zaniechania ich realizacji.
- Ja się boję niemieckiego strachu - powiedział Prawda. Mówił, że "po niemiecki strach to jest 'angst', a takie jest ironiczne określenie na Zachodzie, zwłaszcza w literaturze anglosaskiej: 'German angst'". - Tu nie chodzi tylko o strach. (Ale) o taki rodzaj wymyślania przeszkód albo wymyślania obaw przez ludzi sytych i prowadzi to do samo utrudniania sobie podejmowania decyzji czy wmawiania, jak bardzo się dużo starci - wyjaśniał. W jego ocenie "Niemcy wpadają w panikę, jak trzeba coś zmienić" i to obserwowaliśmy w ostatnich miesiącach.
- "Scholzing" to jest taki wykwit tego "German angst" - ocenił. Mówił przy tym, że "to nie znaczy, żeby stosować taryfę ulgową, ale żeby jednak zauważy to wyrywanie się z tej paniki, z tego czasem histerycznego reagowania na wszelkie przeciwności losu".
- Oczywiście wszyscy wiemy, że są ważkie powody dla pewnej inności w ocenianiu przez Niemcy tego, co się dzieje i oni musieli bardzo wiele tabu przełamać i (kanclerz Niemiec, Olaf - red.) Scholz po stroni plusów ma to, że w końcu tych kilka przeszkód wziął (przeszedł - przyp. red.) i teraz ma po swojej stronie większość społeczeństwa - dodał dyplomata.
Thun: oni dają życie, my musimy dawać broń
Thun mówiła o wsparciu z Zachodu dla Kijowa. - Jeśli politycy, myślę konkretnie o Francji i Niemczech, nie dosyć szybko reagują, nie dosyć szybko tę broń wysyłają, to na pewno dlatego, że obawiają się opinii w swoim kraju, obawiają się wyborców. Tych wyborców Parlament Europejski na pewno może nastawić pozytywnie i pomóc im zrozumieć, że to jest nasza wspólna wojna - przekonywała. - W tym sensie, że Ukraińcy umierają za nasze wartości, bronią nas naprawdę i całej naszej europejskiej cywilizacji przed tą rosyjską napaścią - wyjaśniała.
- Oni dają życie, my musimy dawać broń - dodała Thun.
Eurodeputowana opowiadała też o czwartkowej wizycie prezydenta Wołodymyra Złenskiego w Brukseli. - Jak przechodził korytarzami, tłum pracowników, którzy nie mogą wchodzić do sali plenarnej, stał, wołał, bił brawo i w ogóle taka euforia była - wspominała.
I dodała: - Pełna, nabita sala plenarna, owacje na stojąco. Wspaniałe przemówienie prana prezydenta, atmosfera świetna.
- Myślałam cały czas o tym, że on przecież tę pielgrzymkę po Europie, niezwykle intensywną i meczącą, odbywa po to, żeby kraje europejskie, żeby Unia Europejska, poszczególne kraje członkowskie przysłały mu nareszcie te samoloty, przysłały mu broń. On sobie zdaje z tego sprawę, że niesie na sobie odpowiedzialność za tych wszystkich ludzi, którzy tam walczą czy którzy są w tych miastach i są bombardowani - oceniła Thun.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24