Irańskiemu kierowcy Fardinowi Kazemiemu kilka lat temu zepsuła się w Polsce ciężarówka. Wtedy dzięki otrzymanej pomocy udało mu się kupić nową i wrócić do domu. Teraz przyjechał do naszego kraju, by razem z Polakami nieść pomoc Ukrainie. Wyruszył z transportem karmy dla zwierząt, która trafi do schronisk w atakowanym przez Rosję kraju. - Fardin powiedział, że my pomogliśmy jemu, on chce pomóc tutaj i że nie ma w ogóle dyskusji. Przyjeżdża i jedzie - mówił TVN24 organizator akcji Piotr Sebastian Nejman.
Fardin Kazemi jest bohaterem historii z grudnia 2019 roku, kiedy to w Polsce zepsuła mu się ciężarówka. Pomogli mu polscy kierowcy, którzy zorganizowali zbiórkę. Za zgromadzone pieniądze udało się kupić nową, którą w styczniu 2020 roku pojechał do domu w Iranie.
Teraz to irański kierowca oferuje pomoc. Jedzie na Ukrainę z zaopatrzeniem dla schronisk w Winnicy, o czym poinformował między innym portal 40 ton, który od początku śledził i opisywał historię Fardina w Polsce.
Organizator: Fardin powiedział, że my pomogliśmy jemu, on chce pomóc tutaj
Organizator akcji Piotr Sebastian Nejman, który od początku wojny w Ukrainie regularnie jeździ tam z pomocą dla zwierząt, mówił TVN24 o szczegółach inicjatywy.
- Fardin przyjechał pomóc nam przetransportować większą liczbę rzeczy. Oglądał moje relacje z naszej dotychczasowej pomocy (...), gdzie woziliśmy karmę dla zwierząt w osobowych samochodach wypakowanych po dach, a jak wracaliśmy, zabieraliśmy zwierzęta i ludzi - mówił.
- Zadzwonił do mnie, że on też jedzie na Ukrainę. Że przyjedzie, rozładuje się i chce jechać na Ukrainę, zawieźć te wszystkie rzeczy, bo widział zdjęcia magazynu, ile tam mamy karmy - kontynuował.
- Ruszyliśmy w tej chwili razem właśnie na Ukrainę - dodał.
Nejman wyjaśniał, że z jednym kursem dostarczą na Ukrainę kilkadziesiąt ton karmy, którą będzie można rozdysponować między 11 schronisk. Dodał, że jest tam łącznie około tysiąca zwierząt, głównie psów i kotów.
- Fardin powiedział, że my pomogliśmy jemu, on chce pomóc tutaj i że nie ma w ogóle dyskusji. Przyjeżdża i jedzie. To nie było tak, że ktoś go na przykład o to prosił - zaznaczył organizator akcji.
Źródło: tvn24.pl, 40ton.net
Źródło zdjęcia głównego: TVN24