W Ukrainie rozpoczyna się bitwa z Rosjanami o położony na wschodzie kraju Donbas. - Wydaje mi się, że strona ukraińska będzie stosowała obronę manewrową - ocenił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 w czwartek generał Mieczysław Cieniuch, były szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego i były ambasador RP w Turcji. Dodał, że "zakłada ona przede wszystkim zadanie przeciwnikowi jak największych strat".
Trwa rosyjska ofensywa w Donbasie. Ukraińscy żołnierze skutecznie odparli w środę dziewięć ataków Rosjan - podał na Facebooku sztab Operacji Sił Połączonych. Ukraińskie dowództwo operacyjne działające na wschodzie Ukrainy podało, że obrońcy zniszczyli rosyjski sprzęt oraz skład amunicji.
Generał Cieniuch: strona ukraińska doskonale zna teren
- Na podstawie tego, co od trzech-czterech dni się dzieje, to wydaje mi się, że strona ukraińska będzie stosowała nadal obronę manewrową - ocenił generał Cieniuch, komentując doniesienia zza naszej wschodniej granicy. - Ta obrona manewrowa dała im dobre efekty, utrudniła znacznie stronie rosyjskiej marsz do przodu - stwierdził.
Wyjaśnił, że obrona manewrowa "nie zakłada utrzymania terenu za wszelką cenę". - Zakłada przede wszystkim zadanie przeciwnikowi jak największych strat - mówił. Dodał, że pozwala ona wejść przeciwnikowi na pewną głębokość, a następnie "uderzeniami z boku, zasadzkami niszczy siły przeciwnika".
Zauważył, że ponieważ wojna na tych terenach trwa od 2014 roku, to "strona ukraińska doskonale zna teren" oraz "przygotowała go pod względem operacyjnym". - W związku z czym te możliwości pozwolą jej stosować elementy obrony linijnej, a więc stacjonarnej. Połączenie tych dwóch typów obrony będzie chyba najbardziej efektywne - dodał.
Stwierdził, że teren będzie determinował sposób zachowania się strony rosyjskiej. - Jest to teren otwarty, nie tak jak na północy (Ukrainy - red.) lesisty, poprzecinany rzekami - mówił. Dodał, że przeszkód wodnych jest też dość dużo. - Rzeka Dniepr jest decydującą przeszkodą wodną - podkreślił generał. - Obecna pora roku nie sprzyja, że tak powiem, działaniom strony atakującej poza drogami, poza systemami transportowymi - i to ograniczy ich manewr - ocenił.
Kto ma większe możliwości mobilizacyjne?
Komentował też możliwości mobilizacyjne obu stron bitwy. - Rosja nie ogłosiła wojny przeciwko Ukrainie, w związku z powyższym nazwała to specjalną operacją wojskową, a więc coś o małej skali. Oczywiście politycy rosyjscy obiecali narodowi w ten sposób, że do powszechnej mobilizacji nie dojdzie. Powszechna mobilizacja mogłaby być ogłoszona i przeprowadzona przez stronę rosyjską tylko w przypadku wprowadzenia stanu wojny. Ponieważ tego stanu wojny nie ma i prawdopodobnie nie będzie, w związku z powyższym powszechna mobilizacja zgodnie z prawem rosyjskim jest niemożliwa - powiedział.
- Przymusowe wcielenie żołnierzy rezerwy do sił zbrojnych wymaga zmian w prawie. Rosja oczywiście obchodzi własne prawo bez problemu - mówił. - Natomiast dla ludności to jest taki próg, po przekroczeniu którego ten cały system zaufania do rządu i do prezydenta, który jest bardzo wysoki obecnie w Federacji Rosyjskiej, uległby gwałtownemu pogorszeniu. Ochotnicy do armii się nie pchają, przymusowe wcielanie jest uciążliwe i trudne z powodów, o których mówiłem, w związku z powyższym możliwości rosyjskie nie są tak wielkie, jak mogłoby się nam wydawać - dodał.
Przypomniał, że Ukraina ogłosiła zarówno stan wojny, jak i mobilizację. - Strona ukraińska ma wszelkie podstawy i wszelkie możliwości, aby swoje siły zbrojne zwiększać. Państwa są nieporównywalne pod względem wielkości, a możliwości mobilizacyjne są większe w Ukrainie - stwierdził.
Generał Cieniuch: z żołnierza złodzieja nie ma wojownika
Odniósł się też do kwestii zbrodni wojennych popełnianych przez siły rosyjskie. - Skala jest oczywiście zaskakująco duża - przyznał generał.
- Armia rosyjska, niestety, historycznie w jakiś sposób zawsze dosyć łagodnie traktowała wszelkiego rodzaju bandytów, złodziei, którzy w niej służyli. To z punktu widzenia wojskowego jest bardzo złe dla armii rosyjskiej, bo dowódcy wszyscy powinni wiedzieć, bo to jest jakby podstawowa wiedza, że z żołnierza złodzieja nie ma wojownika. Jest albo wojownik, albo złodziej - ocenił.
Wyjaśnił, że "jeżeli on kradnie jakieś przysłowiowe zegarki czy telewizory, czy pralki, to on już o walce nie myśli". - Myśli tylko o tym, żeby to wszystko dowieźć do siebie do domu na Syberię czy w inne miejsce - powiedział. - To bardzo negatywnie wpływa na zdolności bojowe armii, która zajmuje się złodziejstwem, kradzieżą, bandyterką - mówił.
Dodał, że dowódcy powinni się temu przeciwstawiać. - Proszę sobie wyobrazić ten czołg z telewizorem w środku. Tam nie ma miejsca na telewizor czy pralkę - powiedział. - To powoduje, że ten czołg jest niemożliwy do użytku - stwierdził.
Kto wygra wojnę?
Ocenił, że Ukraina ma szanse wygrać wojnę. - Rosja przegrała, natomiast Ukraina jeszcze nie wygrała. Do tego, żeby ostatecznie wygrać, potrzebne jest duże wsparcie z zewnątrz dla Ukrainy i oczywiście umiejętne działanie armii ukraińskiej, dowództwa ukraińskiego. Akurat o to mniej się obawiam - powiedział.
Stwierdził, że armie Rosji i Ukrainy są "mniej więcej porównywalne". - Jeżeli spojrzymy na rodzaj uzbrojenia, to oczywiście armia rosyjska ma przewagę w powietrzu, w wojskach rakietowych, pancernych i artylerii. Natomiast armia ukraińska ma przede wszystkim przewagę w systemach rozpoznawczych, systemach dowodzenia, w piechocie, broni przeciwpancernej i ma dosyć silną obronę przeciwlotniczą, chociaż ta obrona przeciwlotnicza, przeciwrakietowa jest krótkiego zasięgu, co jest niekorzystne. Przydałoby się posiadać kolejny szczebel średniego zasięgu i dużego zasięgu - dodał.
- Potęga uzbrojenia zawsze jest ważna w konflikcie zbrojnym, natomiast czynnik ludzki, a szczególnie to, co jest związane z umiejętnościami, dowodzeniem, systemami rozpoznawczymi jest nawet ważniejsze niż uzbrojenie. Z dotychczasowego przebiegu tego konfliktu widzimy, że armia ukraińska jest pod tym względem bardzo dobrze zorganizowana - ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24