Generał Bieniek: Ukraińcy bardzo dzielnie, uporczywie, broniąc się ponosili straty, ale również zadawali ciężkie straty RosjanomTVN24
Eksperci w "Faktach po Faktach" analizowali sytuację na południu i wschodzie Ukrainy, gdzie dużą część jej terytorium okupują Rosjanie. - Ukraińcy wykorzystali czas do tego, aby sformować kolejne brygady, zmobilizować kolejnych żołnierzy, żeby ich wyszkolić i stopniowo wyposażać w sprzęt, który dochodzi - zauważył generał Mieczysław Bieniek. - Co dla Ukraińców ma znaczenie? Zwycięstwo polityczne, które pokaże nie tylko społeczeństwu i własnym siłom zbrojnym, ale przede wszystkim patronom na Zachodzie, że pomoc, jaką przez pięć miesięcy Zachód przekazywał, nie zostanie zmarnowana - zaznaczył pułkownik doktor Piotr Łukasiewicz.
Aktualną sytuację na Ukrainę komentowali w "Faktach po Faktach" w TVN24 były zastępca dowódcy NATO do spraw transformacji, generał w stanie spoczynku Mieczysław Bieniek oraz były ambasador RP w Afganistanie, emerytowany pułkownik doktor Piotr Łukasiewicz z Collegium Civitas. Prowadzący program Piotr Marciniak pytał między innymi o sytuację w Donbasie oraz o to, czy Ukraińcom uda się odbić Chersoń, 300-tysięczne miasto na południu kraju.
Ukraińcy "prowadzą izolację pola walki"
- W Donbasie te cele operacyjne, które sobie założyli Rosjanie, kosztem ogromnych strat, zostały częściowo osiągnięte: 80 procent Donbasu zostało opanowane, ale po ciężkich walkach i ciężkich stratach, zarówno osobowych, jak i sprzętowych - komentował generał Bieniek.
Zauważył przy tym, że Rosjanie "miażdżyli ogniem artylerii, również lotnictwa, wspomagani czołgami i transporterami, a Ukraińcy bardzo dzielnie, bardzo uporczywie broniąc się, ponosili straty, ale również zadawali ciężkie straty Rosjanom, nie pozwalając im na zdecydowane przełamanie tych odcinków frontu i opanowanie całego obwodu".
Wypowiadając się o Ługańsku we wschodniej części Ukrainy, Bieniek ocenił, że na tym obszarze były "mniejsze sukcesy". - Natomiast Ukraińcy wykorzystali ten czas do tego, aby sformować kolejne brygady, żeby zmobilizować kolejnych żołnierzy, żeby ich wyszkolić i stopniowo wyposażać w sprzęt, który dochodzi - dodał.
Generał zauważył, że "ciekawą sprawą" jest odcinek południowy. - Rosjanie, obawiając się tego, że będzie tam atak na Chersoń, szczególnie na południową część tego miasta, bo północna została odcięta bardzo celnym ogniem artylerii, która niszczyła mosty, uniemożliwiając dostawy zaopatrzenia dla wojsk rosyjskich, zaczęli wzmacniać swoje siły z południa, przerzucając je z Krymu, a równocześnie z kierunku północnego - opisał. - Ukraińcy natomiast nie wykonali do tej pory zdecydowanego uderzenia, wykonali kilka kontrataków, bardzo celnych, natomiast nie możemy mówić o ofensywie, bo nie ma dla niej sił i środków - powiedział.
Zwracał przy tym uwagę, że Ukraińcy "walczą o swój kraj", stąd też "w zdobytych rejonach mają swoje rozpoznanie" i "uderzają bardzo celnie". - Tam, gdzie napotykają silny opór, wycofają się, natomiast chcą uderzać w miękkie punkty i, co obserwujemy, prowadzą tak zwaną izolację pola walki, czyli ostrzeliwują z dalekiego zasięgu pociskami HIMARS składy amunicji, składy logistyczne, stanowiska dowodzenia, a również ostatnio bardzo celnie niszcząc transport wojskowy, który szedł z Krymu - tłumaczył gen. Bieniek.
- Prowadząc izolację pola walki, nie dopuszczają do zwiększenia się sił rosyjskich na tym kierunku, chociaż te siły idą, to trzeba przyznać, natomiast to bardzo boli Rosjan i oby to się tak dalej toczyło - podsumował.
Doktor Piotr Łukasiewicz skupił się z kolei na sytuacji w Chersoniu. - Żeby odbić tak duże miasto jak Chersoń, Ukraińcy potrzebowaliby prawdopodobnie od siedmiu do dziesięciu brygad, wyposażonych, nie tylko obsadzonych przez ludzi, zarówno w czołgi, bojowe wozy opancerzone, ale przede wszystkim wsparcia artyleryjskiego, które przygotowywałoby im natarcie - powiedział.
- Ukraińcy powinni zgromadzić znacznie większe siły, niż do tej pory mieli, żeby tak duży obszar, nie tylko miasta, ale wokół miasta (odbić - red.) - uznał.
Jego zdaniem jednak "Chersoń to, jak się wydaje, najsłabszy odcinek frontu rosyjskiego rozciągniętego od Donbasu do Chersonia". - To miejsce, gdzie Rosjanie wydają się być najbardziej narażeni na ostrzał, bo byli skupieni do tej pory na Donbasie - wyjaśnił. Ocenił, że miasto to "ma znaczenie przede wszystkim polityczne". - Oni potrzebują symbolicznego, politycznego zwycięstwa - zwrócił uwagę.
- Co dla Ukraińców ma znaczenie? Ma znaczenie zwycięstwo polityczne, które pokaże nie tylko społeczeństwu i własnym siłom zbrojnym, ale przede wszystkim patronom Ukrainy na Zachodzie, że pomoc, jaką przez pięć miesięcy Zachód przekazywał, nie zostanie zmarnowana i rzeczywiście przynosi jakieś odwrócenie - dodał.