Udając zabijanie w szkole, igramy z przeszłością, gdyż ją trywializujemy - uważa nauczyciel Jacek Staniszewski. Natomiast lubelska kurator oświaty Teresa Misiuk broni kontrowersyjnych przedstawień jako formy pracy z dziećmi. Po tym, jak zdjęcia uczniów w pasiakach obiegły media społecznościowe, zrodziła się dyskusja, czy odgrywanie egzekucji to właściwy sposób edukowania dzieci.
W połowie grudnia Szkoła Podstawowa w Łabuniach na Lubelszczyźnie świętowała przyjęcie imienia Dzieci Zamojszczyzny. Zorganizowaną z tej okazji szkolną akademię jako pierwszy opisał "Newsweek". Dziennikarz zasiadł na widowni. Opisał dzieci - jedne przebrane w obozowe pasiaki, drugie ze swastykami na ramionach - które w szkolnym spektaklu odgrywały zagazowanie więźniów niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz.
Zdjęcia uczniów w pasiakach obiegły media społecznościowe i wywołały dyskusję, czy odtwarzanie egzekucji to najlepszy sposób edukowania dzieci.
Inscenizacja strzału w tył głowy
Nauczyciel historii Jacek Staniszewski, dyrektor niepublicznej podstawówki w Warszawie, na swoim blogu doklasy.pl zastanawia się, jaki był cel wychowawczy spektaklu. "Przyjmuję, że chodziło o ukazanie tragicznych losów Dzieci Zamojszczyzny. Zakładam również, że chodziło o wstrząśnięcie emocjami młodych ludzi i odtworzenie tragicznych wydarzeń" - pisze.
W swoim wpisie zgłasza wątpliwości. "Jeśli uznajemy, że to 'ukazanie', aby 'wstrząsnąć', to czy osoby odpowiedzialne wiedzą, jakie efekty na psychice ludzi wywołują sceny mordowania i udział w wojnie? Czy wiedzą, czym jest zespół stresu pourazowego? Czy dzieci otrzymają odpowiednie wsparcie? No bo skoro ma wywołać efekt, to trzeba się z tym liczyć" - podkreśla nauczyciel.
Jego pytania mogą odnosić się również do innych, podobnych lekcji, w których często biorą udział uczniowie w polskich szkołach. Łabunie nie są wyjątkiem.
Wiosną 2017 roku głośno było o przedstawieniu przygotowanym w Szkole Podstawowej nr 2 w małopolskiej Skawinie. Chodziło o inscenizację poświęconą historii żołnierzy wyklętych, w czasie której 11-latkowie inscenizowali ubecką egzekucję i strzały w tył głowy. Po egzekucji "ciała" zostały przykryte czarną płachtą. Zdjęcia tych scen wzbudziły dyskusję w mediach społecznościowych, podobnie jak akademia w Łabuniach.
"Wyciągnęliśmy wnioski z tej historii, nie ma o czym rozmawiać"
Małgorzata Barć, współautorka scenariusza inscenizacji w Skawinie, w rozmowie z radiem Eska podkreślała wówczas, że rodzice znali treść scenariusza i nie zgłaszali obiekcji, a nauczycielom nawet nie przeszło przez myśl, że sztuka może wzbudzić kontrowersje.
- Cała scena trwała trzy minuty, z czego półtorej minuty trwał taniec. Czterech chłopców grających ubeków wchodziło po kolei na scenę. Symulowali uderzenie w twarz, niemy krzyk. Na koniec podchodził chłopiec, który wykonywał egzekucję. Sama egzekucja trwała trzydzieści sekund - mówiła. Podkreślała, że scenę uwiecznioną na zdjęciu wyrwano z kontekstu.
- Wyciągnęliśmy wnioski z tej historii, nie ma o czym rozmawiać - mówi dziś dyrektorka szkoły Halina Buchowska. I dodaje: - Szkoła może cieszyć się sukcesami naukowymi i wychowawczymi, dokładamy do tego wszelkich starań.
W czerwcu 2019 roku podobne wątpliwości wzbudziło ślubowanie uczniów klas pierwszych z Katolickiej Szkoły Podstawowej w Chojnicach. Uroczystość odbyła się w czasie mszy świętej w Bazylice Mniejszej w Chojnicach. Pierwszoklasiści wraz wychowawczyniami przygotowały przedstawienie o życiu świętego Maksymiliana Kolbego, który został patronem jednej z klas.
Wtedy media społecznościowe obiegły zdjęcia, na których widać było chłopców w więziennych pasiakach, do których z "broni" celował ich kolega.
"Wzruszająca i przemyślana inscenizacja"
Odgrywanie egzekucji i innych dramatycznych wydarzeń historycznych przez dzieci ma również obrońców.
- To była bardzo wzruszająca i przemyślana inscenizacja - powiedział w rozmowie z Onetem poseł PiS Tomasz Zieliński, obecny w czasie uroczystości w Łabuniach. - Trzeba ją tylko obejrzeć w całości, by to dostrzec. Był to poziom niemal przedstawienia teatralnego, które ukazywało Dzieci Zamojszczyzny. Pokazano, że dzieci również były w obozach koncentracyjnych i tam ginęły. Nie widzę w tym żadnych kontrowersji - stwierdził.
Inscenizacji broni też Teresa Misiuk, lubelska kurator oświaty.
- Szkoła przygotowując się do organizacji takiego wydarzenia, jakim jest nadanie jej imienia, planuje szereg działań dydaktyczno-wychowawczych. Przypominam, że jedną z metod i form pracy z uczniami jest drama - mówiła Misiuk w rozmowie z "Kurierem Lubelskim". - Nie można ukrywać, że czas II wojny światowej jest nasycony dramatycznymi wydarzeniami. Uczniowie przedstawiali historię, a jej fundamentem jest prawda - dodawała.
"Igramy z przeszłością"
Jacek Staniszewski zastanawia się, czy uczniowie odgrywający rolę katów i ofiar wiedzą i rozumieją, co się tak naprawdę stało. "Czy jeśli jesteśmy skłonni sprowadzić mord do 'teatrzyku', to czy nie sprowadzamy dramatycznych wydarzeń do kuglarskich sztuczek mających bawić tłum? Czy dzieci w pasiakach, leżące na liniach zaznaczających rzuty osobiste w koszykówkę, nie pokazują tragicznych wydarzeń w krzywym zwierciadle?" - pisze na blogu. Jego zdaniem doszło do pomylenia epatowania tragedią z empatią dla ofiar.
"Jednym z podstawowych zadań nas, nauczycieli, szczególnie tzw. przedmiotów humanistycznych, jest uwrażliwić ucznia na drugiego człowieka. Nauczyć się go rozumieć, poznawać jego potrzeby i przyczyny trudnych decyzji. Udając zabijanie w szkole, nie realizujemy tego celu. Igramy z przeszłością, gdyż ją trywializujemy i grozimy przyszłości utrwalając w uczniach proste podziały" - uważa nauczyciel historii.
Autor: Justyna Suchecka / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Google Maps