To było nietypowe zakończenie policyjnego pościgu. Mężczyzna podczas ucieczki skradzionym samochodem marki Subaru uderzył w radiowóz, a po kolizji zostawił auto i schował się w pobliskiej publicznej toalecie. Nie miał szans, po kilku minutach poddał się.
Wszystko rozegrało się we wtorkowy poranek na ulicach Warszawy. Mężczyzna uciekał skradzionym autem w stronę Śródmieścia, a na jego ślad policjanci natrafili na Wybrzeżu Szczecińskim przy ul. Sokolej. Pościg za złodziejem zakończył się na skrzyżowaniu ul. Zajęczej i Topiel, gdzie mężczyzna zamknął się w przydrożnej toalecie publicznej.
Kradzież z impetem
Maciej Karczyński, rzecznik prasowy komendanta stołecznego Policji poinformował, że samochód skradziono metodą "na kolec". Właścicielka pojazdu marki Subaru poczuła stukanie w kole i wysiadła z auta, aby sprawdzić przyczynę usterki. W tym momencie złodziej wskoczył do włączonego samochodu i odjechał z piskiem opon. Kobieta od razu zadzwoniła na policję, a komunikat o kradzieży trafił do wszystkich okolicznych patroli, które w czasie kilku minut namierzyły złodzieja i ruszyły za nim w pościg. Podczas ucieczki mężczyzna spowodował kolizję, w której udział brały cztery auta, a także uderzył w policyjny radiowóz. Długo się nie namyślając pozostawił auto i ukrył się w przydrożnym "toi toiu". Otoczony przez patrol poddał się po kilku minutach.
Jak się okazało, to nie pierwsza kradzież auta na koncie mężczyzny.
dp/fac
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24