Czeczeńskie dzieci zginęły przekraczając "zieloną granicę". Dlaczego matka nie poprosiła o azyl? - Polska nie chce uchodźców, przez wiele lat byli z naszych granic zawracani - mówi portalowi tvn24.pl przewodniczący Komitetu Polska-Czeczenia Adam Borowski.
- To straszna tragedia - mówi Borowski - Jesteśmy wielkim narodem, tak nieprawdopodobnie doświadczonym, miliony Polaków znalazło za granicą swój dom, a nie potrafimy stworzyć systemu pomocy dla prześladowanych, dla ludzi, którzy uciekają przed wojną - dodaje.
Zdaniem Borowskiego, który czeczeńskimi uchodźcami zajmuje się od 1994 roku, od pierwszej wojny czeczeńskiej, uchodźcy z ogarniętego wojną Kaukazu nie są w Polsce mile widziani. Trudności zaczynają się już na granicy.
Jesteśmy wielkim narodem, tak nieprawdopodobnie doświadczonym, miliony Polaków znalazło za granicą swój dom, a nie potrafimy stworzyć systemu pomocy dla prześladowanych, dla ludzi, którzy uciekają przed wojną! Adam Borowski, Komitet Polska-Czeczenia
- Czeczeni stający na polskiej granicy przez wiele lat byli zawracani, mimo że prosili o status uchodźcy. Pod skandalicznymi pretekstami nie chciano wpuszczać ich do Polski. Wykorzystzwano ich nieświadomość i nieumiejętność poruszania się w przepisach - podsumowuje.
Zdarzały się też próby manipulacji. - Były udokumentowane przypadki, gdy dawano uchodźcom do podpisania po polsku dokumenty, w którym było napisane, że deklarują przyjazd w celach turystycznych, a nie potrafili wskazać miast, które chcą odwiedzić. I nie wpuszczano ich pod pretekstem, że rzeczywisty cel wizyty jest inny od deklarowanego - mówi oburzony Borowski. - Uchodźcy podpisywali takie pismo i nie można było służbie granicznej zarzucić, że łamie prawo - dodaje.
Borowski: bezduszne przepisy odmawiają uchodźcom prawa azylu
"Polityce Polski wobec uchodźców brakuje człowieczeństwa"
Zdaniem Borowskiego Czeczenka, której dzieci zginęły podczas nielegalnego przedostawania się przez granicę, mogła, ale nie musiała mieć takich doświadczeń. Wystarczyło, że o nich słyszała. To ją mogło skłonić do podjęcia desperackiej próby przedarcia się przez "zieloną granicę" z czwórką dzieci, z których najstarsze maiło lat 13, a najmłodsze - dwa.
Polska ma bardzo słaby system socjalny i ochronny uchodźców - uważa Borowski. Jego zdaniem obecnej polityce wobec uchodźców "najbardziej brakuje człowieczeństwa". - Stosuje się paragrafy w sposób bezduszny, a indywidualne przypadki się w nich nie mieszczą - zauważa.
- W Czeczenii zamordowano jedną czwartą narodu, a w Polsce daje status uchodźcy tylko 5 procentom potrzebujących. Na ponad 6000 wniosków tylko 305 zostało rozpatrzonych pozytywnie - mówi Borowski.
- Tragedia tego narodu polega na tym, że Konwencja Genewska przyznaje azyl w zindywidualizownych przypadkach represji, ze względu na narodowość, rasę czy religię - wyjaśnia. - A przy odmowie statusu uchodźcy mówi się tak: w Czeczenii każdy jest zagrożony, ale jest to skutek wojny, nie indywidualnego prześladowania. Każdy jest zagrożony, czyli nikt nie jest zagrożony. To jak "Paragraf 22". To zabija ducha Konwencji! - podsumowuje Borowski.
Według szacunków w Polsce obecnie przebywa od 4-5 tysięcy Czeczenów, od 1994 roku przejechało przez nasz kraj 30 tysięcy kaukaskich uchodźców.
Dlaczego Czeczeńcy uciekają ze swojego kraju?
Pierwsza wojna czeczeńska wybuchła w grudniu 1994. Do młodej republiki (Czeczenia ogłosiła niepodległość w trzy lata wcześniej na fali rozpadu ZSRR) wkroczyły wojska rosyjskie. Mimo znacznej dysproporcji w siłach i uzbrojeniu, Czeczeni nie poddali się. Partyzanci w górach potrafili zadawać znaczne straty Rosjanom.
W sierpniu 1996 roku strony podpisały rozejm, który potrwał 3 lata. Latem 1999 roku wojska rosyjskie ponownie wkroczyły do Czeczenii, zimą zajęły jej stolicę – Grozne i ogłosiły zwycięstwo. Stało się ono elementem kampanii wyborczej Putina w rosyjskich wyborach prezydenckich w marcu 2000 roku.
Mimo trwających nieomal bez przerwy walk partyzanckich, w 2002 roku Rosja oficjalnie ogłosiła zakończenie działań zbrojnych i wprowadziła swoją administrację. Uchwalona w następnym roku konstytucja stwierdzała, że Czeczenia jest częścią Rosji.
Walki partyzanckie i zamachy trwają do dziś, wiele – poza granicami Czeczenii. Jedną z najgłośniejszych tego typu akcji był atak na moskiewski teatr na Dubrowce w październiku 2002 roku - w czasie odbijania zakładników zginęło ok. 125 osób. Najtragiczniejszą jak dotąd akcją było zajęcie szkoły w Biesłanie 1 września 2004 roku. W szturmie rosyjskich oddziałów specjalnych i lokalnej milicji zginęło ok. 350 osób (w większości dzieci), a setki innych odniosło rany.
Jak powiedział nam Borowski, obecnie partyzantka intensyfikuje działania. Oznacza to najprawdopodobniej zwiększenie represji wobec ludności cywilnej oraz kolejne fale uchodźców.
Katarzyna Wężyk
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum