Sankcje, jakie UE nałoży na Ukrainę są twardą manifestacją. Mówiąc "sankcje", mówimy dosyć. Nie ma definitywnie zgody na to, co się dzieje na Ukrainie - mówił w "Kropce nad i" premier Donlad Tusk. Podkreślił jednocześnie, że trzeba szukać rozwiązania, które sprawi, że Ukraina "nie utonie w odmętach konfliku bez szczęśliwego finału". Nie wykluczył jednak, że krew prawdopodobnie i tak się jeszcze na Ukrainie poleje.
Premier, mówiąc o sankcjach, podkreślał, że są sygnałem, iż dialog na Ukrainie de facto zakończył się po krwawych wydarzeniach na Majdanie w nocy z wtorku na środę.
- Nie ma akceptacji dla takich zachowań władzy - zaznaczył Tusk.
Dodał, że w rozmowach z unijnymi przywódcami słyszy głos, by szukać jakiegoś sposobu wpływania na zachowanie prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza.
- Nie po to, żeby z Janukowycza uczynić polityka odpowiedzialnego za pozytywny proces, tylko żeby jak najmniej krwi się polało. Ona i tak prawdopodobnie poleje się, być może dziś w nocy, być może w najbliższych dniach - mówił premier.
W jego opinii, decyzja co do sankcji de facto zapadła. - Dobrze, żeby Amerykanie też doszli. I już dochodzą prawie do takiego wniosku. Dwa dni wcześniej Amerykanie dawali wyraźne sygnały, że są gotowi do sankcji - powiedział Tusk.
- Kiedy rozmawiałem z premierem Kanady, on także powiedział mi zupełnie jednoznacznie: "tak jest, jesteśmy tutaj zdeterminowani i gotowi natychmiast do wprowadzenia sankcji". Oni zresztą zaczęli chyba jako pierwsi tak naprawdę prace nad sankcjami - dodał.
Stany Zjednoczone wprowadziły sankcje wizowe na "około 20" osób, w tym wyższych urzędników państwowych Ukrainy odpowiedzialnych za użycie siły przeciwko protestującym.
Tusk zwrócił uwagę, że nie oznacza to, że uzyskaliśmy narzędzie, które zmieni postępowanie Janukowycza, ale trzeba je dokładnie określić. - Właśnie po to zbiorą się ministrowie spraw zagranicznych, jako ten format w Europie najbardziej przygotowany do wypracowania szczegółowego mechanizmu wprowadzenia sankcji. Sikorski, Fabius i Steinmeier - czyli szefowie MSZ Francji, Niemiec i Polski. Będą także Janukowycza uprzedzać: uważaj, naprawdę wprowadzimy sankcje, które będą dokuczliwe dla ciebie, dla twojej rodziny, dla twoich współpracowników - licząc na to, że być może to też osłabi opresje - powiedział Tusk.
Premier zaznaczył, że unijny przywódcy nie mają "guzika, że nacisną go i Janukowycz będzie się tak zachowywał".
- Putin ma tych guzików więcej. Zdajemy sobie z tego sprawę. Natomiast problemem Putina jest to, że ludzie na Ukrainie w coraz wyraźniejszym stopniu widzą, że oferta Rosji jest być może wygodna dla Janukowycza, dla niektórych oligarchów, ale na pewno nie jest dobrą perspektywą dla Ukrainy. I to z kolei jest problem dla Putina. Sytuacja na Ukrainie dzisiaj staje się coraz bardziej problemem nie tylko Unii, bo jest oczywiście problemem - dla nas bardzo, ale staje także problemem dla Rosji - podkreślił Tusk.
W ukraińskiej pułapce
Tusk przyznał jednocześnie, że jeśli chodzi o Ukrainę, to "w pewnym sensie wszyscy są w pułapce".
- Janukowycz jest w pułapce, bo nie jest w stanie sprostać już w żaden sposób oczekiwaniom bardzo istotnej części narodu ukraińskiego - zaznaczył. - Dziś nie wiemy dokładnie, jaki procent Ukraińców jest zdeterminowany, żeby Ukrainę wprowadzić na drogę europejską, ale na pewno jest to bardzo dużo ludzi, skoro tak wielu było gotowych zaangażować się bez reszty, łącznie z ryzykiem własnego życia - dodał.
Premier stwierdził, że mówiąc o zaangażowaniu Ukraińców w proces integracji z UE, należy zastanowić się, czy istnieje dzisiaj państwo w Europie, czy istnieje dzisiaj naród w Europie, który jest gotów płacić tak wysoką cenę? - Trzy miesiące na mrozie, w śniegu, pod wodą, pod kulami... - mówi szef rządu.
Dlatego, jak podkreślił wiele razy w stolicach europejskich tych, którzy mieli gotowość odwrócenia się od Ukrainy, "ilu Finów, Francuzów, Anglików czy Niemców wyszłoby na ulice i na mrozie, a także w ogniu karabinów, wytrzymałoby trzy miesiące, świadcząc swoją postawą, że chcą być w Europie". - Tego fenomenu nikt nie może już więc lekceważyć - mówił Tusk.
Z drugiej strony słowo "pułapka", jak podkreślił, dotyczy świadomości, że wiele emocji na Ukrainie ma też charakter nacjonalistyczny.
- Byłem rozmówcą nie tylko Jaceniuka i Kliczki, których wszyscy akceptują - mówię o opinii międzynarodowej - ale także Ołeha Tiachnyboka, lidera Svobody, i chcę powiedzieć, że (...) wielkim błędem byłoby podnoszenie różnic konfliktów w obrębie opozycji ukraińskiej, do rangi pretekstu, czy takiego wytłumaczenia, że z Ukrainą nic sensownego nie da się zrobić. Bo ci liderzy, niezależne siły polityczne w Kijowie, wykazały się jednak dużą dojrzałością - stwierdził.
W opinii premiera, słowo "pułapka" jest chyba najbardziej trafnym i najkrótszym opisem sytuacji na Ukrainie. - Ta pułapka polega też na tym, że Janukowycz jest demokratycznie wybranym prezydentem, a opozycja formułuje postulaty "precz z Janukowyczem" - powiedział Tusk.
"Nie możemy narzucać swojej woli"
Premier przekonywał, że zadaniem Polski w kryzysie ukraińskim jest to, by "Unia Europejska była możliwie zjednoczona".
- Opinia Polski jest brana pod uwagę na całym Zachodzie, także w USA, Kanadzie. Ale my nie możemy narzucić swojej woli. Nie daj Bóg, żebyśmy ze swoim poglądem, stali się znowu taką europejską ekstrawagancją - przekonywał premier w "Kropce nad i".
Zdaniem Tuska, "próba nakłonienia Unii Europejskiej do działania wprost przeciwko Rosji, nie spotkałaby się ze zrozumieniem".
- Wszyscy w Europie mają świadomość, że postępowanie Janukowycza jest spowodowane (...), może nie, że sterowane, ale jest także efektem polityki Putina, ale od tej konstatacji, od tej świadomości do gotowości, aby twardo rozmawiać z Rosją jest... ta odległość jest nawet trudna do zmierzenia - powiedział premier.
"Putin z XIX-wiecznym poglądem na politykę"
Premier mówiąc o tym, co dzieje się na Ukrainie, nie unikał skojarzeń z rosyjską polityką.
Jak ocenił, prezydent Rosji Władimir Putin uzyskał "krótkotrwały cel", czyli "zablokowanie Ukrainy na drodze do Europy".
Zaznaczył jednak, że cena, którą płaci i będzie płacić Federacja Rosyjska, jest o wiele większa niż Rosjanie są w stanie znieść.
Pytany, czy kanclerz Angela Merkel może mieć na Putina jakiś wpływ stwierdził, że nie sądzi, by którykolwiek z europejskich polityków go miał.
- Nie sądzę, żeby można było powiedzieć, że któryś z polityków europejskich ma wpływ, to znaczy, że dzwoni, jest jakaś perswazja i uzyskuje się efekty. Na pewno, szczególnie w przypadku prezydenta Putina, on ma taki XIX-wieczny pogląd na politykę. Także wtedy, kiedy ja z nim rozmawiałem, tego nie ukrywał, to znaczy, że potencjały decydują o znaczeniu: kto jest silniejszy, ten ma więcej do powiedzenia. I w tym jest, jeśli chodzi o realną politykę, oczywiście duża doza racji - powiedział Tusk.
Jego zdaniem, prezydent Putin jest jednym z tych polityków, który nadużywa potencjału jako argumentu w polityce. Dlatego tak ważne jest - jak zaznaczył Tusk - by stanowisko UE ws. Ukrainy było jednomyślne.
- Czy Rosja powinna być obecna w tych scenariuszach? Na pewno nie na zasadzie, że to w Moskwie będą zapadały decyzje o przyszłości Ukrainy - zaznaczył premier.
W czwartek spotkanie ws. Ukrainy
Donald Tusk, poinformował w "Kropce nad i", że w czwartek po południu odbędzie się specjalne spotkanie polskich polityków ws. Ukrainy. Wzywał do tego w środę w Sejmie Janusz Palikot, lider Twojego Ruchu. - Dzisiaj mamy pilną sprawę dotyczącą Ukrainy i wystosowałem zaproszenie - to była jedna z konkluzji wystąpienia Janusza Palikota. Jutro o godz. 17 zbiorą się politycy i eksperci ze wszystkich partii politycznych. Próbowaliśmy także zaprosić Jarosława Kaczyńskiego, ale nie mogliśmy się skontaktować. Ktoś z PiS prawdopodobnie będzie obecny w czasie tej dyskusji - powiedział premier Donald Tusk.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział w środę wieczorem w Polsat News, że najprawdopodobniej na spotkanie z premierem uda się w imieniu PiS jego zastępca Adam Lipiński.
Dodał, że on sam planuje udział w czwartkowych uroczystościach pogrzebowych b. wicemarszałka Senatu Zbigniewa Romaszewskiego i w czasie, gdy będzie trwało spotkanie u premiera, będzie przebywał z rodziną zmarłego.
Premier "poruszony" reakcją w Sejmie
Tusk w TVN24 przyznał także, że był "bardzo zbudowany" tym, jak na jego środowe wystąpienie w Sejmie, zareagowały partie polityczne. - Byłem wręcz poruszony tym, że nagle wszyscy rozumiemy, że wydarzenia w Kijowie to nie są tylko spektakularne i dramatyczne obrazy w mediach, ale w dłuższej perspektywie, może nie "być albo nie być dla Polski", ale prawie - powiedział premier Donald Tusk. - Byłem zbudowany, że w takich sytuacjach konflikty schodzą na bok. Nawet, jeśli jest to zbudowane świadomością, że Polacy by nie wybaczyli politykom, gdyby także w tej sprawie się kłócili - dodał.
Donald Tusk był też pytany w "Kropce nad i", czy chciałby po raz trzeci zostać premierem, lub czy po zakończeniu kadencji chciałby objąć jakieś stanowisko w instytucjach Unii Europejskiej. - Jestem zainteresowany tym, by zajmować się sprawami polskimi - skomentował to Donald Tusk. Czytaj więcej na ten temat.
Autor: kde, mac//kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24