Pomnik upamiętniający 96 ofiar katastrofy samolotu pod Smoleńskiem ma formę bloku białego granitu przełamanego na dwie zapadające się w ziemię części. Umieszczone są one na ciemnej nawierzchni pomiędzy dwoma rzędami nagrobków z czarnego granitu.
Uroczyste odsłonięcie pomnika odbędzie się 10 listopada, ale już w piątek oficjalnie został on przekazany Zarządowi Cmentarzy Komunalnych.
Obok Bierut i legioniści
Pomnik stoi u wylotu Alei Profesorskiej na Wojskowych Powązkach w Warszawie. Aby dojść pod pomnik trzeba przejść główną aleją cmentarza, mijając m.in. groby legionistów, żołnierzy Armii Ludowej, ale też np. Bolesława Bieruta, Władysława Gomułki, czy też gen. Świerczewskiego. Na samym końcu głównej alei cmentarza, gdzie dochodzi się do grobu Waldemara Milewicza, trzeba skręcić w lewo, aby do pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej zostało około 200 m.
Zdania na temat lokalizacji pomnika są podzielone. - Liczę na rozsądek Polaków, że zaczną wyciągać wnioski i że tu będą przychodzić i oddawać cześć tym ludziom, którzy tak tragicznie zginęli - mówi Halina Jankowska, matka Dariusza Jankowskiego, pracownika Kancelarii Prezydenta od 1993 r.
Symbol. Ale czego?
Inną opinię wygłasza Małgorzata Gosiewska, wdowa po pośle PiS Przemysławie Gosiewskim. - Tutaj jest pochowanych tylko 28 osób. My mamy tutaj własne nagrobki i łączy nas to, że tutaj przychodzimy. (...) Dla mnie to jest symbol nieliczenia się władzy z rodzinami i ze społeczeństwem - mówi.
Pani Jankowska liczy na to, że pomnik stanie się symbolem pojednania. - Wszyscy pokrzyczą trochę. Jedni się pogniewają, drudzy pocieszą i będzie dobrze. Musi być dobrze. Musimy się tylko o to postarać wszyscy - podkreśla.
Źródło: tvn24