Na głównej ulicy Bielawy, dolnośląskiego miasteczka, znaleziono trójkę nieprzytomnych nastolatków. Lekarze wiele godzin walczyli o ich życie. Po policyjnym śledztwie okazało się, że jeden z kolegów dał im papierosa z tajemniczą substancją, która prawie doprowadziła do ich śmierci. Materiał "Uwagi" TVN.
Wśród zatrutych nastolatków były dwie siostry pochodzące z Bielawy na Dolnym Śląsku. To 15-letnia Sandra i 16-letnia Nicole, gimnazjalistki.
- Paliliśmy papierosa w kółeczku. Ja, moja siostra, z tymi dwoma kolegami. Efekty były już po 5, 10 sekundach. Zrobiło się wokół mnie ciemno i przestałam pamiętać, kim jestem, jak mam na imię, gdzie mieszkam. Nie pamiętałam nic, jak wyglądali moi rodzice, zaczęłam się kręcić. Nagle, w jednej sekundzie, wszystko widziałam do góry nogami, jakby na niebie były ulice – opisuje swoje reakcje Sandra, poszkodowana nastolatka.
Dziewczyna w pewnej chwili upadła. Wtedy podeszła do niej koleżanka.
- Mówiłam, żeby ratowała siostrę, bo ma padaczkę – opowiada Sandra, która była pod wpływem odurzającej substancji.
Po kilku minutach przyjechało pogotowie. Lekarz stwierdził, że serce siostry Sandry nie bije.
- Długo ją reanimowali. W karetce do Wrocławia drugi raz ustała akcja serca – opowiada Małgorzata, matka Nicole i Sandry.
Papieros z barbituranami?
Tak gwałtowną reakcję wywołał papieros, nasączony prawdopodobnie barbituranami, jakim nastolatków poczęstował ich kolega Dawid G.
- Jak zobaczył, co się z nami stało, uciekł do samochodu swojego taty i odjechał – opowiada Sandra i dodaje: - Myślałyśmy, że palimy zwykłego papierosa. Niektórzy uważają, że zrobił z nas króliki doświadczalne, że chciał zobaczyć, jak to zadziała.
Cała trójka nastolatków trafiła do dolnośląskich szpitali. W najtragiczniejszym stanie jest siostra Sandry, Nicole. Wrocławscy lekarze wiele godzin walczyli o jej życie.
- Jest stan krytyczny, ale stabilny. Jest nieprzytomna – mówiła Małgorzata, matka Nicole i Sandry.
Na szczęście Nicole powoli wraca do zdrowia, ale czeka ją długie leczenie i rehabilitacja. Została już odłączona od maszyn podtrzymujących życie i oddycha samodzielnie. Powoli wybudza się i nawiązuje kontakt z otoczeniem.
"Ostrzegałam ją!"
Nicole od dwóch lat ma zdiagnozowaną padaczkę młodzieńczą. Musi przyjmować regularnie specjalistyczne leki.
- Nie może przy nich stosować żadnych używek i o tym wie. Żadnych kawy, herbaty, alkoholu. I każdy to wiedział, że jej nie wolno. Ostrzegałam ją i ona wiedziała, czym to groziło. Ten chłopak był u nas w domu, przychodził do dziewczyn. Dlatego nie spodziewałabym się, że on to zrobi. Najlepszy przyjaciel.
Kumplują się od paru lat – mówi matka dziewczyn. Przyznaje, że nie była świadoma, jakim zagrożeniem był chłopak. Jednak wśród kolegów z podwórka Dawid G. znany był z częstego brania dopalaczy.
- Przychodził do mojego brata i razem ćpali. Teraz brat jest na odwyku - opowiada Marlena, koleżanka Nicole i Sandry.
Kim jest Dawid G.?
Ze względy na zaniedbywanie szkoły i ucieczki z domu Dawidem G. kilka miesięcy temu zainteresował się sąd rodzinny. Decyzja o objęciu go nadzorem kuratora uprawomocniła się 15 maja. Do tej pory nikt jednak nie zauważył problemu dopalaczy w życiu chłopaka.
- Wcześniejsze informacje dotyczyły tylko nierealizowania obowiązku szkolnego, ucieczek z domu, kontaktu z alkoholem i z tego, że matka nie ma wpływu na zachowanie syna. Były informacje, że środowisko, w którym przebywa chłopiec, ma na niego negatywny wpływ. Sąd będzie próbował ustalić, czy chłopiec jest uzależniony, czy potrzebuje leczenia. Została wydana decyzja przez sąd dla nieletnich o zabezpieczeniu tego postępowania i o umieszczeniu chłopca w młodzieżowym ośrodku wychowawczym – mówi sędzia Agnieszka Połyniak z Sądu Okręgowego w Świdnicy.
Źródło: Uwaga TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN