W piątek przestał obowiązywać, wprowadzony pięć dni temu przez polski rząd, zakaz tranzytu ukraińskiego zboża. Przez Polskę znowu jadą ładunki, ale tym razem mają być monitorowane i zaplombowane. Rolników to nie uspokaja. Materiał magazynu "Polska i Świat".
W nocy z czwartku na piątek na rządowych stronach pojawiło się rozporządzenie, które daje zielone światło tranzytowi przez Polskę towarów z Ukrainy . - Oprócz założonych plomb, które monitorują przebieg tarasy, samochody ciężarowe są konwojowane przez pracowników służby celno-skarbowej, jeden na początku, drugi na końcu - tłumaczy rzecznik Izby Administracji Skarbowej w Lublinie Michał Deruś.
I tak transport ma być kontrolowany przez całą drogę aż do zachodniej granicy Polski.
Pierwsze pięć tirów ze zbożem, kukurydzą i jajkami z Ukrainy pojechało do Holandii. - Dokładamy wszelkich starań, aby tranzyt opuścił nasze terytorium jak najszybciej - mówi rzeczniczka szefa Krajowej Administracji Skarbowej st. rachm. Justyna Pasieczyńska.
Rząd obiecuje wsparcie dla rolników
W piątek premier przedstawili program wsparcia dla rolników, którzy przez niekontrolowany napływ zboża ze wschodu stanęli na progu bankructwa.
- Wczoraj odebrałem telefon, który skończył się płaczem. Rolnik, który ma zalegające zboże, kredyt do opłacenia, on mówi, że nie wie, czy sprzedawać już ziemię, czy iść do pracy - mówi inny rolnik z Sulęcinka Filip Pawlik.
Mateusz Morawiecki obiecał dopłaty do paliw. - Podnosimy kwotę zwrotu akcyzy za olej napędowy z 1,20 złotego do poziomu 1,46 złotego i od razu występujemy do Komisji Europejskiej o zgodę na przeznaczenie kolejnych 54 groszy dopłaty do litra oleju napędowego - mówił premier.
Do tego - jak obiecuje rząd - na wsparcie będą mogli liczyć rolnicy, którzy sprzedali zboże, ale też ci, którzy to dopiero planują. Ruszą także dopłaty do nawozów. Całość pomocy ma kosztować około 10 miliardów złotych.
Komentarze polityków i ekspertów
- Jak się kopie studnię, kiedy się już pali, to jest trochę późno - mówi prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych Wiktor Szmulewicz. - Będziemy mieć ogromny problem, który pojawi się od lipca - dodaje.
Z kolei Magdalena Zawiślak z Agrouni wskazuje, że wypłacone wsparcie finansowe będzie pochodzić z podatków. - Naszych i innych osób pracujących na terenie Polski. Najpierw nas okradli i będą dalej nas okradać, żeby udać, że nam dają - uważa.
Choć teraz, czyli 10 miesięcy po zniesieniu ceł i kontyngentów na żywność z Ukrainy, rząd zapewnia, że w Polsce nie zostanie już ani jedno ukraińskie ziarno, to pozostaje pytanie, co z czterema milionami ton, które w Polce już są.
- Dzisiaj można konwoje, psy wysyłać, może sam Telus z Morawieckim jechać na wagonie, żeby pilnować, ale to nie rozwiązuje problemu - mówi Tomasz Trela z Nowej Lewicy.
- Nie wiedzą, ile tego zboża wjechało, gdzie to zboże trafiło, nie wiedzą, jak je zabezpieczyć, nie wiedzą, jak je wywieźć. Kompletna amatorka i indolencja - ocenia Marcin Kierwiński z Koalicji Obywatelskiej.
Problemy z logistyką
Polska nie ma zdolności logistycznych do planowanej operacji. PiS mówi o użyciu transportu kolejowego i morskiego, ale obecnie Polska kolej przewozi tylko 3 procent naszej żywności, a porty są niewydolne.
- Żeby to wszystko miało sens, to trzeba było się przygotowywać wcześniej. Jakieś dwa lata temu zapowiadano, że w Gdańsku, gdzie nie ma odpowiedniej infrastruktury, będzie zbudowany nowy terminal rolno-spożywczy - wskazuje Adrian Furgalski z zespołu doradców gospodarczych TOR. - Gdzie jest terminal? Ciągle jest w planach - wyjaśnia.
- Liczymy, że półtorej tony wyjedzie, ale reszta na żniwa zostanie, i ta niefrasobliwość rządzących z dopuszczeniem do tej sytuacji będzie nas kosztowała po następnych żniwach - mówi wiceprezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego Wiesław Gryn.
Rządowy zastrzyk gotówki to nie jedyna pomoc, na jaką mogą liczyć rolnicy. Unia Europejska chce ich wspomóc prawie 30 milionami euro. - Jak ja bym czekał na Unię Europejską, aby nam pomogła, to po pierwsze nigdy bym się nie doczekał, a po drugie to, co Unia Europejska nam oferuje, jest za późno, za mało, kropla w morzu potrzeb - twierdzi Mateusz Morawiecki.
Ale przecież nikt nie kazał premierowi czekać, bo wszystkie zabezpieczenia podczas tranzytu zboża można było wprowadzić w lipcu ubiegłego roku. - Mamy nagle masę konferencji rządzących, w których oni ogłaszają, jakby odkryli Amerykę, w jaki sposób to zboże będzie podróżować - zwraca uwagę Adrian Furgalski. - System monitorowania przewozów drogowych i kolejowych mamy od 2017 roku - podkreśla.
Źródło: TVN24